
Reklama.
"Łączenie mojej osoby z działalnością przedstawioną w materiale red. Kittela jest oszczerstwem i pomówieniem. Nie zarządzałem pokazanym w materiale hotelem. Byłem właścicielem budynku, który na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem wynająłem innej osobie. Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości" – napisał Marian Banaś w oświadczeniu, które przesłał do redakcji money.pl.
"Materiał odbieram jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia nie tylko mojej osoby, ale również kierowanych przeze mnie instytucji. W związku z nieprawdziwymi informacjami skieruję sprawę na drogę sądową" – dodał szef NIK.
Co było w "Superwizjerze" o Marianie Banasiu?
Niektóre ujęcia programu TVN24 przypominały sceny z filmu gangsterskiego. Dziennikarze "Superwizjera" podali się za klientów pensjonatu i weszli do jednego z pokojów w kamienicy.
Niektóre ujęcia programu TVN24 przypominały sceny z filmu gangsterskiego. Dziennikarze "Superwizjera" podali się za klientów pensjonatu i weszli do jednego z pokojów w kamienicy.
Okazało się, że w niewielkim pensjonacie na krakowskim Pogórzu wynajmowane były pokoje na godziny. Wnętrze pokoju potwierdzało domysły dziennikarzy. Wewnątrz oprócz wielkiego łóżka były ściany wyłożone lustrami. Recepcjonistka nie zaksięgowała wizyty, nie było paragonów.
Dziennikarze TVN24 spotkali w kamienicy braci K., znanych przestępców, którzy prowadzili agencje towarzyskie. Brali już udział w krwawych wydarzeniach. Za pobicie policjanta obaj bracia zostali skazani przez krakowski sąd. Zdaniem dziennikarzy, Mariana Banasia wiążą niejasne powiązania z jednym z bandytów. Jeden z mężczyzn zachowywał się tak, jakby był szefem pensjonatu.
źródło: Money