Adam Pieczyński z TVN wysłał do dziennikarzy stacji mail, w którym wezwał do dyskusji o zasadach obecności reporterów TVN w mediach społecznościowych. Co najmniej jeden dziennikarz stacji odebrał to jako wprowadzenie cenzury. "Okazuje się, że można, że człowiek należy do firmy. (…) Szanuję moją pracę i pracodawcę, ale chciałbym, by ono szanowali moją prywatność" - skarży się na swoim facebookowym profilu reporter TVN24 Leszek Kabłak.
Od kilku dni komentatorzy na Twitterze zastanawiają się, dlaczego dziennikarze TVN, którzy do tej pory tweetowali bardzo często, nagle zniknęli.
Niektórzy zaczęli więc przypuszczać, że stacja wydała swoim dziennikarzom zakaz udzielania się na Twitterze. Michał Majewski, dziennikarz "Wprost", zasugerował zaś, że mogą wypowiadać się jedynie na tematy "kulinarne i podróżnicze".
Informację potwierdza na swoim profilu na Facebooku Leszek Kabłak, reporter TVN 24. Wkleił tam zdjęcie z dużym czerwonym napisem "CENZURA". W komentarzach wyjaśnia o co chodzi. "Rozważam w ogóle zamknięcie profilu na FB, by nikt nie mógł mnie monitorować i mówić mi jak mam się zachowywać po godzinach" - napisał.
Kabłak podaje też przykład wypowiedzi, jakich TVN nie chce widzieć na profilach społecznościowych swoich dziennikarzy. "W pracy na antenie powiedziałbym 'Marcin P., były szef Amber Gold, podejrzany o oszustwa itp', a prywatnie - oszust, złodziej, cwaniak. A takiego słownictwa mój pracodawca nie chce słyszeć z moich ust, nawet gdy jestem na urlopie".
Inni dziennikarze TVN oficjalnie zaprzeczają, że stacja cenzuruje ich wypowiedzi. – Wolę o tym nie rozmawiać – powiedziała w rozmowie z naTemat Anna Kalczyńska. – To bzdura – stwierdził Maciej Mazur z Faktów TVN.
W serwisie Jacka Karnowskiego Witold Gadowski publikuje e-mail, jaki Adam Pieczyński wysłał do pracowników TVN w tej sprawie.
Z maila nie wynika, że Adam Pieczyński cenzuruje dziennikarzy TVN w mediach społecznościowych. Wynika, że rozpoczyna dyskusję na temat zasad tej obecności i proponuje reguły. Przypomina, że dziennikarze TVN reprezentują stację wszędzie tam, gdzie zabierają publicznie głos, a więc także na Twitterze i Facebooku. Zwraca uwagę, że media społecznościowe są takim samym kanałem komunikacji, jak choćby antena TVN24, więc dziennikarze nie powinni pisać na Twitterze, albo Facebooku czegoś, czego nie powiedzieliby w serwisie informacyjnym. Zwraca uwagę, że wszystko, co jest umieszczone w sieci, może stać się publiczne.
Tak też się stało. Facebookowy status Leszka Kabłaka o "cenzurze" stał się publiczny i w sieci rozpoczął dyskusję o tym, czy Adam Pieczyński zamyka usta dziennikarzom TVN.