
W niedzielę wieczorem tygodnik "Wprost" pokazał okładkę nowego numeru, a na nim znalazła się Paulina Młynarska w cieniu swojego ojca. Nagłówek teoretycznie nie pozostawia wątpliwości, czego będzie dotyczyć tekst. "Byłam ofiarą ojca" – czytamy. Już po publikacji Młynarska nie kryła swojej złości i jest ona całkowicie zrozumiała. Wyciąganie takiego wniosku na podstawie tego wywiadu jest po prostu niedopuszczalne. Wystarczy go... przeczytać.
Jak już wspomniałem, z okładki jasno wynika, że w tekście Paulina Młynarska dokonuje rozliczenia ze swoim ojcem. W końcu miała być jego ofiarą. "W dzieciństwie żyłam w ciągłym strachu. Apeluję do rodziców, którzy mierzą się z chorobą psychiczną partnera: chrońcie dzieci!" – czytamy poniżej.
To teraz czas na kilka fragmentów z tekstu, które pokażą wam, jak naprawdę wyglądała ta rozmowa.
Nigdy nie wrzucę na Instagram czy Facebooka własnych zdjęć z nogami na głowie na tle zachodzącego słońca. Z szacunku do jogi. Tu nie chodzi o ciało ani o "piękno", które w naszej kulturze kojarzy się ze szczupłością, gibkością. Przeciwnie – chodzi o to, żeby uwolnić się od obsesji na punkcie nieustannego osądzania, kategoryzowania ciała.
A co może myśleć sześciolatka, którą goni dorosły mężczyzna? Musi przed nim uciekać najszybciej jak się da, jednocześnie szukając nor, żeby się bezpiecznie skryć. Mężczyzna ma obłęd w oczach, 190 cm wzrostu i jest jej ojcem. Uwielbianym. Ukochanym supertatusiem, który teraz, nie wiedzieć czemu, goni ją i krzyczy, że jak ją złapie, to zabije.
Zwierzyłam się z własnych doświadczeń lekarzowi (…). Dużo mi opowiadał o chorobie taty, o leczeniu, o lekach nowej generacji. (…) Wtedy dopiero zaczęłam rozumieć, jak straszna jest to choroba. I zaczęłam współczuć ojcu. Stało się oczywiste, że nie mogę mieć do niego pretensji ani żalu. On przecież też był ofiarą.
Najlepiej całość podsumowała chyba sama córka artysty, która w poniedziałek rano opublikowała oświadczenie. Młynarska przede wszystkim podkreśla, że wywiad ukazał się z okazji jej nowej książki. "O tym jak redakcja 'zagrała' zdjęciami i tytułem, dowiedziałam się z internetu. Tekst wywiadu, podobnie jak książka, dotyczy mojej pracy jako nauczycielki jogi” – pisze Młynarska.
Pozostaje też kwestia zwyczajnej, ludzkiej przyzwoitości. Wojciecha Młynarskiego nie ma z nami raptem 2,5 roku. Dla obcych to szmat czasu, ale dla rodziny to z pewnością wciąż niezabliźniona całkowicie rana. A nawet jeśli, to nikt nie ma prawa zakładać, że tak jest, i bić w nią bez opamiętania, a de facto z tym mamy do czynienia.
