Kampania hejterska to nie wszystko. Nagłe rozdawnictwo pieniędzy przed wyborami też nie. Tu z Węgrami niewiele nas już różni. Ale 13 października, dokładnie w dniu, gdy Polacy będą wybierać parlament, Węgrzy też pójdą do urn, w wyborach samorządowych. Największy bój już toczy się o Budapeszt. A wraz z nim inwencja zwolenników władzy przybiera na sile. Takich rzeczy w kampanii u nas jeszcze chyba nie było.
Jarosław Kaczyński zapowiadał, że zbuduje Budapeszt w Warszawie, choć nigdy polskiej stolicy nie udało mu się zdobyć. Dziś, paradoksalnie, okazuje się, że to Victor Orban może Budapeszt stracić. Przynajmniej formalnie, bo węgierska stolica zawsze stała w opozycji do niego. Jednak miastem rządził burmistrz z Fideszu, 71-letni István Tarlós.
Tymczasem dziś, pierwszy raz odkąd w 2010 roku Orban przejął władzę, sytuacja ma szansę się odwrócić. W dodatku tego samego dnia, gdy Polacy też będą głosować. Na horyzoncie pojawił się bowiem młody liberał, Gergely Karácsony, lat 44, dziś burmistrz Zuglo, jednej z dzielnic Budapesztu.
– To będą bardzo ważne wybory na Węgrzech. Wreszcie opozycja się zjednoczyła i stworzyła jednego kandydata na burmistrza Budapesztu, którego nazwisko po polsku oznacza Boże Narodzenie. Zobaczymy, czy to się uda, bo Budapeszt jest względem Orbana opozycyjny – mówi naTemat prof. Bogdan Góralczyk, dyrektor Centrum Europejskiego UW, wcześniej wysoki rangą dyplomata w Budapeszcie.
"Chcą obalić rząd"
Pewne schematy kampanijne, by nie dopuścić go do władzy, nasuwają skojarzenia z Polską. Gergely Karácsony odsądzany jest od czci i wiary. "Doprowadził swoją dzielnicę Zuglo do finansowego upadku i długów. Nie wie, gdzie w Budapeszcie jest Muzeum Narodowe i inne ważne miejsca" – kpią jego przeciwnicy w internecie.
Szef kancelarii premiera grzmi z kolei, że partie opozycyjne chcą zdobyć władzę w samorządach m.in. po to, by dzięki nim "wytoczyć totalną wojnę rządowi". I w ogóle chcą obalić rząd.
W mieście pojawiły się billboardy, które ukazują kandydatów opozycji jako cyrkowców. "Budapeszt to nie cyrk" – głosi hasło.
Prowokatorzy zagłuszają
Ale w kampanii tej pojawiły się też elementy, których w Polsce dotąd nie było. "Oto typowa kampania na Węgrzech. Trzeci raz w tym tygodniu zamaskowani prowokatorzy grają głośną muzykę, by zagłuszyć konferencję prasową kandydata opozycji na burmistrza Budapesztu" – donosi na Twitterze węgierska dziennikarka Viktória Serdült. Nie, nie chodzi o żaden lokal. Oni zagłuszają konferencję z Dunaju. Pływając łódką, na której ulokowali się ze sprzętem.
Na zdjęciach widać trzech osobników w czarnych kapturach. Mają laptopy i sprzęt nagłaśniający. Na nagraniu słychać, że z głośników płynie cyrkowa muzyka. To wszystko brzmi i wygląda tak absurdalnie, że aż nieprawdopodobnie.
"Przeciętny dzień w węgierskiej "chrześcijańskiej demokracji". Na trzy tygodnie przed wyborami" – dorzucił Balazs Csekö, inny dziennikarz współpracujący z BBC.
Na profilu facebookowym kandydata opozycji komentarze w duchu, który już znamy. "W każdym normalnym kraju wszystkie te działania powinny przynieść dodatkowe 10 proc. na korzyść opozycji i -10 proc. na rzecz władzy rządu", "Oni się boją...i to nie jest pewne czy to dobre... mogą wszystko zrobić niestety", "Bardzo proszę policję o ochronę tych działań!" – piszą ludzie.
Kilka dni temu podobna akcja odbywała się z auta. Gergely Karácsony miał konferencję prasową przed jednym z teatrów. Nagle podjechał samochód młodzieżówki Fideszu z billboardem. Na nim trójka opozycjonistów, wśród nich Karácsony. I napis: "Budapeszt to nie cyrk". Z głośników też popłynęła cyrkowa muzyka, tak głośna, że całkowicie zagłuszyła konferencję.
Karácsony próbował coś mówić, ale bezskutecznie. Takiej bezczelności w Polsce chyba jeszcze nie było.
"Ale to nic w porównaniu z prowokatorami, którzy przebrali się za parkomaty" – opisuje kolejne przypadki propagandowej antykampanii Serdült. To miało być nawiązanie do afery parkomantowej w dzielnicy Zugló.
Vouchery dla emerytów
Fidesz chyba się przestraszył. Opozycja, do tej pory koszmarnie rozproszona, nie tylko wreszcie się zjednoczyła, ale też zorganizowała prawybory i wiedziała na kogo postawić. Jej kandydat ma poparcie pięciu partii – liberałów, socjalistów i zielonych. A zagraniczne media piszą o eksperymencie, na jaki postawili. Politico: "Opozycja eksperymentuje z nową strategią".
"Kilka lat temu byłoby to niewyobrażalne" – przyznał brytyjskiemu medium Karácsony.
Co zrobił Orban? – Już są sygnały z obozu rządzącego, że jeśli przeszedłby w opozycyjne ręce, wtedy zostaną utrącone dotacje dla stolicy. Czyli zabawa trwa – mówi prof. Góralczyk.
Chodzi o umowę między rządem i stolicą, która zapewnia Budapesztowi dotacje rządowe. Pojawiły się informacje, że jeśli wyborów nie wygra kandydat Fideszu, umowa zostanie zerwana. Karácsony nazwał to szantażem i wezwał mieszkańców, by mu nie ulegli.
Orban zapowiedział też, że przed końcem września emeryci otrzymają specjalne vouchery warte 9 tys. forintów (równowartość 27 euro). Będą trzy, każdy na 3 tys. forintów. Do końca marca będzie można nimi opłacać np. rachunki za gaz czy prąd.
Oficjalny powód? Ogłoszono, że gospodarka ma się świetnie i rząd może sobie sobie na to pozwolić, by w ten sposób "wyrazić wdzięczność i szacunek" wobec starszych.
List od Orbana
Ale, co ciekawe, i tego na pewno jeszcze w Polsce nie było – do voucherów ma być dołączony list od Orbana. Tak podaje portal hungarytoday.hu. "Piszę do was, ponieważ węgierska gospodarka ma się lepiej w 2019 roku, dlatego ponownie podjęliśmy decyzję z myślą o emerytach. Jesteśmy jednym narodem, dlatego wierzymy, że jeśli gospodarka rozwija się dobrze, korzyści z tego powinno czerpać również starsze pokolenie" – napisał premier Węgier.
Portal przypomina, że partia Orbana zachowuje się tak przed wszystkimi wyborami. Przed wyborami do PE też w niektórych okręgach były vouchery, a nawet pieniądze. A przed wyborami parlamentarnymi w 2018 roku emeryci otrzymali vouchery warte 10 tys. forintów. To tzw. Erzsébet Vouchers, za które można kupić praktycznie wszystko od żywności na meblach i biletach komunikacyjnych kończąc.
Teraz, przed wyborami 13 października Orban zapowiedział też, niczym w Polsce, że w przyszłym roku emeryci mają otrzymać również extra emeryturę. A także, w dalszej kolejności, dodatki do emerytury.
Spotkanie z burmistrzem Stambułu
Warto o tych wyborach pamiętać, gdy 13 października sami będziemy oddawać głos. Bo ciekawe jest ogromnie, czy tego dnia Budapeszt – mimo usilnych zabiegów władz – nie zamieni się w drugą Warszawę? Jakaś jakaś szansa jest, choć na przeszkodzie może stanąć frekwencja i tego wielu zwolenników opozycji się obawia.
Karácsony spotkał się z Ekremem İmamoğlu. Burmistrz Stambułu podzielił się potem swoją refleksją na Twitterze. Jakkolwiek nie zabrzmiałoby patetycznie, napisał: "Zapytał mnie, czy 'język miłości' wygra na Węgrzech tak jak w Turcji. Odpowiedziałem mu, że język miłości wygrywa wszędzie".