Ewa Lieder, posłanka PO-KO, przyznała w rozmowie z Polsat News, że została uderzona pięścią w twarz na ulicy w Gdańsku. Świadkowie napaści nie zareagowali. Posłanka podejrzewa, że mogła zostać wzięta za prezydent miasta Aleksandrę Dulkiewicz.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Zdarzenie miało mieć miejsce 6 czerwca - tuż po obchodach 30. rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych, w których brała udział wraz z m.in. prezydent Aleksandra Dulkiewicz.
– Szłam ulicą, to było ok. godz. 19, w okolicach dworca w Gdańsku i patrzyłam w telefon. Młoda kobieta, trochę wyższa ode mnie, wyciągnęła rękę i z całych sił uderzyła mnie pięścią w czoło. Pewnie celowała w nos – relacjonuje posłanka.
Lieder przyznała, że potem próbowała dogonić napastniczkę, by dowiedzieć się, o co chodzi. Bezskutecznie. Dodała, że na atak nie zareagował żaden świadek. – Jak gdyby nic się nie stało – powiedziała w Polsat News.
– Nie wiem, czy to się wydarzyło dlatego, że jestem podobna do pani prezydent Dulkiewicz, ludzie często mnie z nią mylą, czy dlatego, że często występuję w telewizji publicznej – zauważa.
Dlaczego dopiero teraz o tym mówi? Uważała, że to nic poważnego, jednak po rozmowach z innymi osobami, w tym Aleksandrą Dulkiewicz, postanowiła zgłosić sprawę na policję. W imię zasad.