"Ukryta gra" była spełnieniem marzeń Piotra Woźniak-Staraka - międzynarodowym filmem ze światową obsadą. Producent nie dożył niestety momentu premiery i nagrody specjalnej na festiwalu w Gdyni. Po seansie jego ostatniego działa wiem jedno: ambitna wizja została zrealizowana lepiej niż się spodziewałem.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Thriller szpiegowski debiutanta Łukasza Kosmickiego, w całości po angielsku, z gwiazdą "Dnia niepodległości", osadzony w krytycznym punkcie zimnej wojny, gdzie jednym z głównych wątków jest ...turniej szachowy? Chyba każdy po zapowiedziach (o produkcji pisałem tutaj) miał pewne wątpliwości, czy to się może udać. Nawet jeśli Watchout Studio miało na koncie takie hity jak "Bogowie" i "Sztuka kochania". Teraz można powiedzieć, że "Ukrytą grą" zaliczyli hat-tricka. Można się o tym przekonać w kinach od 8 listopada.
"Czysta matematyka i czysta wódka"
Cytat ze śródtytułu pochodzi z ust głównego bohatera filmu - jest nim genialny matematyk i arcymistrz szachowy Joshua Mansky (Bill Pullman). Amerykanin ma "piękny umysł", ale nie jest w stanie zapanować nad strumieniem myśli. Musi je spowalniać... alkoholem. Mansky pije więc na umór, bo dzięki temu może funkcjonować jak "normalny" człowiek.
Mansky zostaje wytypowany do turnieju szachowego między USA a ZSRR, od którego mogą zależeć losy świata. Brzmi absurdalnie? Film dzieje się w 1962 roku, u szczytu kryzysu kubańskiego, a w czasach zimnej wojny każda forma pokazania swojej przewagi nad wrogiem była pożądana. Dlatego, filmowa historia, choć fikcyjna, jest całkiem prawdopodobna.
To jednak nie jest film o szachach, gdzie partyjki byłyby pokazywane z dramatyczną muzyką symfoniczną i zbliżeniami na spocone czoła zawodników. Mecz jest tutaj pretekstem dla niezwykle wciągającej fabuły - "Ukryta gra" to rasowy zimnowojenny thriller szpiegowski, z odpowiednio skrojoną intrygą, (podwójnymi) szpiegami, mikrofilmami, a nawet epizodem z hipnotyzerem. Jednak akcja osadzona jest nie w USA lub ZSRR, ale w Polsce, a konkretnie w Pałacu Kultury i Nauki.
"Pekin" jest jednym z bohaterów filmu, a jego okazałe wnętrza poznajemy od zupełnie innej strony. O odpowiednio wystylizowaną, doskonałą scenografię zadbał Allan Starski (Oscar za "Listę Schindlera"), a jednym z przewodników jest Robert Więckiewicz. Wciela się w rolę byłego żołnierza Armii Ludowej, a obecnie dumnego posiadacza czerwonej książeczki partyjnej, dyrektora przybytku. Też lubi sobie wypić (Więckiewicz w takich rolach jest bezbłędny), więc z Manskym szybko się zaprzyjaźniają opróżniając kolejne butelki polskiej wódeczki.
Najbardziej amerykański polski film
Polski film różni się od amerykańskiego na pierwszy rzut oka - chodzi przede wszystkim o obraz. Nigdy nie wiadomo, czy to kwestia technologii, liczby klatek na sekundę, czy może operatora kamery. Od razu widać, czy mamy do czynienia z filmem z Hollywoodu, czy też nie. "Ukryta grą" do złudzenia przypomina obraz z Fabryki Snów. Duża w tym zasługa nominowanego do Oscara autora zdjęć Pawła Edelmana.
Iluzję pogłębia również obsada i dialogi - zatrudnienie zagranicznych aktorów może i jest mało patriotyczne, ale wygodne, logiczne i przynajmniej nikt nie kaleczy języka. Bill Pullman jako pijany mistrz wypada bardzo przekonująco, ale interesujące kreacje stworzyli też Lotte Verbeek i Aleksey Serebryakov. Różnorodna muzyka, soczysty dźwięk i dynamiczny montaż (nagrodzony na festiwalu w Gdyni) dopinają całość tworząc bardzo dobre kino rozrywkowe z pewnym, dość znaczącym mankamentem.
Najbardziej dającą się we znaki wadą filmu jest scenariusz (lub jego adaptacja). Pomysłowy, ale momentami przekombinowany - raz prawie zagotował mi się mózg przy analizie, kto już jest kim i na czym polega ta tytułowa "gra", a jedna ze scen w finale była dla mnie niezrozumiała. To jednak personalne wrażenie - możliwe, że moja czujność została uśpiona przez chwilowe spadki napięcia. Innym widzom mogą nie podejść niektóre, lekko "komiksowe" elementy (jak np. wspomniany hipnotyzer), które z kolei mi przypadły do gustu i przywodziły na myśl stare filmy z Jamesem Bondem, czy teorie spiskowe z lat 60.
"Ukryta gra" to film, który może mieć problemy ze zrobieniem kariery w USA, gdzie thrillerów szpiegowskich powstaje na pęczki, ale u nas jest "zimnym" powiewem świeżości (i to nie zza oceanu, ale z naszego rodzimego podwórka), który wciąga i napawa dumą. Nagroda specjalna na festiwalu w Gdyni nie została przyznana po to, by uhonorować przedwcześnie zmarłego producenta. Jej uzasadnienie - za "propozycję doskonale zrealizowanego kina gatunkowego" - jest najkrótszą i najlepszą recenzją tego filmu.