
Cytat ze śródtytułu pochodzi z ust głównego bohatera filmu - jest nim genialny matematyk i arcymistrz szachowy Joshua Mansky (Bill Pullman). Amerykanin ma "piękny umysł", ale nie jest w stanie zapanować nad strumieniem myśli. Musi je spowalniać... alkoholem. Mansky pije więc na umór, bo dzięki temu może funkcjonować jak "normalny" człowiek.
Polski film różni się od amerykańskiego na pierwszy rzut oka - chodzi przede wszystkim o obraz. Nigdy nie wiadomo, czy to kwestia technologii, liczby klatek na sekundę, czy może operatora kamery. Od razu widać, czy mamy do czynienia z filmem z Hollywoodu, czy też nie. "Ukryta grą" do złudzenia przypomina obraz z Fabryki Snów. Duża w tym zasługa nominowanego do Oscara autora zdjęć Pawła Edelmana.
"Ukryta gra" to film, który może mieć problemy ze zrobieniem kariery w USA, gdzie thrillerów szpiegowskich powstaje na pęczki, ale u nas jest "zimnym" powiewem świeżości (i to nie zza oceanu, ale z naszego rodzimego podwórka), który wciąga i napawa dumą. Nagroda specjalna na festiwalu w Gdyni nie została przyznana po to, by uhonorować przedwcześnie zmarłego producenta. Jej uzasadnienie - za "propozycję doskonale zrealizowanego kina gatunkowego" - jest najkrótszą i najlepszą recenzją tego filmu.