W sobotę wieczorem w stolicy Hiszpanii i w stolicy Katalonii doszło do zamieszek. W wyniku walk z policją w Barcelonie zostało rannych co najmniej 10 osób, a w Madrycie co najmniej 13. Władze są przekonane, że to nie koniec protestów.
Na ulicach Madrytu i Brukseli doszło do regularnych walk protestujących z policją. W obu przypadkach zaczęło się od pokojowych manifestacji. Demonstrujący protestowali przeciwko skazaniu katalońskich separatystów.
W Barcelonie starcia rozpoczęły się przed północą w centrum miasta, w pobliżu placu Urquinaona. Policja podjęła interwencję, separatyści podpalili barykadę ustawioną na ulicy z mebli skradzionych z jednej z kawiarni. W starciach obrażenia odniosło 10 osób, a dwie zatrzymano. Władze i policja są przekonani, że w kolejnych dniach należy się spodziewać kolejnych protestów i walk. Sytuacja się zaostrza i rannych może być więcej.
Służby medyczne Katalonii podały w sobotę wieczorem, że w trwających od poniedziałku zamieszkach w Katalonii rannych zostało już blisko 600 osób, z których 18 pozostaje w szpitalach. Kilka osób jest w stanie ciężkim, m.in. dziewczyna uderzona w twarz podczas jednej z manifestacji oraz separatysta potrącony przez policyjny samochód.
Zamieszki w Katalonii rozpoczęły się kilka godzin po poniedziałkowym skazaniu przez hiszpański Sąd Najwyższy 9 regionalnych polityków na 9-13 lat więzienia za organizację nielegalnego referendum niepodległościowego w 2017 r. Głównymi uczestnikami protestów jest młodzież w wieku akademickim. Wielu z protestujących związanych jest z organizacjami separatystycznymi, których celem jest odłączenie Katalonii od Hiszpanii.