Rzeka Narew została skażona olejem turbinowym, który wyciekł z elektrowni w Ostrołęce. Wciąż trwa usuwanie skutków awarii, ale trująca substancja przepłynęła już 40 km. Przedstawiciele elektrowni zapewniają jednak, że sytuacja jest opanowana nie wpłynie to na ekosystem.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
W ostrołęckiej elektrowni grupy Energa 19 października doszło do rozszczelnienia chłodnicy oleju uszczelniającego Turbozespołu nr 1.
"Na skutek działań ratowniczych i zabezpieczających prowadzonych przez PSP i obsługę Elektrowni udało się wyłapać ok. 80 proc zanieczyszczeń. Ze wstępnych szacunków wynika, iż do rzeki przedostało się zaledwie ok. 0,6 m3 oleju. W chwili obecnej PSP i Energa Elektrownie Ostrołęka SA prowadzą intensywne działania na rzece mające na celu neutralizację pozostałych zanieczyszczeń olejowych. Jednocześnie EEO SA dementuje wcześniejsze doniesienia medialne o wycieku mazutu" – czytamy w komunikacie Energi.
Przedstawiciele elektrowni zapewniają, że ustawione na rzece rękawy absorbcyjne i zapory gwarantują, że zaistniała sytuacja nie wpłynie negatywnie na środowisko naturalne i nie zaszkodzi ekosystemowi Narwi.
Rzeczniczka Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Agnieszka Borowska napisała na Twitterze, że "olej turbinowy jest szkodliwy dla środowiska wodnego". W niedzielnych postach przyznaje, że nadal trwa akcja usuwania skutków awarii.
Rzeczniczka dodała też, że "sytuacja jest stabilna". Z drugiej strony, trujący olej przepłynął dalej i zauważono go na wysokości wsi Łachy, która jest oddalona od miejsca wycieku o 40 km.