Prawo i Sprawiedliwość w sześciu okręgach wyborczych do Senatu domaga się przeliczenia głosów. Są to okręgi, w których kandydaci Zjednoczonej Prawicy byli bliscy wygranej, ale ostatecznie musieli uznać wyższość opozycyjnych rywali. Teraz na antenie RMF FM wicerzecznik PiS Radosław Fogiel wyjaśnił, skąd ten ruch. I jest to tłumaczenie zastanawiające.
– Po co wam sześć wniosków o przeliczenie głosów? Sześć protestów wyborczych w całych okręgach senackich – pytał swojego rozmówcę Robert Mazurek.
– To kilka okręgów, gdzie różnica głosów była niewielka z jednocześnie większą liczbą głosów nieważnych. Uznaliśmy, a takie sygnały też mieliśmy od lokalnych struktur, że nie może być żadnych wątpliwości. Było oczekiwanie – odpowiedział Fogiel.
Wtedy Mazurek zaczął domagać się konkretów. – Kto miał wątpliwości, bo przecież tydzień nikt nie miał żadnych wątpliwości – dopytywał.
– Panie redaktorze, myśmy słyszeli – odpowiedział pokrętnie Fogiel. Mazurek zauważył wtedy, że jeśli Fogiel nie da mu nazwisk, to uzna, że zastępca rzecznika PiS po prostu wymyśla.
Wtedy Fogiel posłużył się przykładem okręgu numer 100, gdzie wygrał niewielką liczbą głosów Stanisław Gawłowski. – Stamtąd dochodziły oczekiwania lokalnych działaczy – przyznał nagle.
To zadziwiło dziennikarza. – A wie pan, że protest wyborczy składa się, kiedy jest uzasadnione podejrzenie, że doszło do błędu lub fałszerstwa? A nie dlatego, że było blisko? – dopytywał Fogla.
Rzecznik PiS w odpowiedzi podtrzymywał, że nikt nie mówi o fałszerstwie, ale że błędy w liczeniu są możliwe.