"Nie żyje Muniek Staszczyk!" – fake news z takim tytułem krążył w internecie jak szalony. Niektórzy fani pogrążyli się w żałobie po śmierci swojego idola, tymczasem lider T.Love żyje, ma się dobrze, a 5 listopada skończy 56 lat.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Wybitny polski muzyk miał zaledwie 55 lat. Zmarł w nocy z poniedziałku na wtorek w jednym z londyńskich szpitali, w wyniku komplikacji po udarze" – taką informację mogliśmy znaleźć w internecie. Wiele osób dało się na to nabrać.
Fake news pojawił się 22 października na jednym z portali i został udostępniony w serwisach społecznościowych. Już sam adres strony źródłowej mógł budzić niemałe wątpliwości (warszawa24-pis.htw.pl) – witryna została zablokowana.
Na informację zareagował zespół, którego liderem jest Muniek Staszczyk. Zdementowano informację o śmierci wokalisty.
"Sprawą się zajęliśmy, nie klikajcie prosimy w ten link i nie dawajcie satysfakcji człowiekowi, który próbuje w podły sposób żerować na nieprawdziwej informacji dotyczącej stanu zdrowia Muńka. Dużo miłości i dobrego dnia dla Was" – czytamy na facebookowym fanpage'u T.Love.
Dodajmy, że fake newsy o śmierci celebrytów często krążą w internecie. Jednak ten o Muńku wydawał się bardziej prawdopodobny z powodu wylewu, o którym muzyk poinformował w lipcu. We wrześniu z powodu kiepskiego stanu zdrowia odwołał on koncert w stołecznej Stodole. Teraz wokalista ma się jednak bardziej niż dobrze - na dowód wrzucił zdjęcie ze spaceru w Warszawie.
Kilka dni temu muzyk był gościem "Dzień Dobry TVN" gdzie szczerze opowiedział o przyczynach wylewu. – 200 na godzinę przez czterdzieści parę lat. Ja byłem bardzo aktywny i bardzo ambitny. – Byłem pracowitym s***em, który pracował, bo ciągle mu się wydawało, że jest nieśmiertelny. (...) Tylko kolegów i koleżanki odwiedzałem w szpitalach. Myślałem, że mnie to na pewno nie dotyczy – tłumaczył Muniek.