Żyjemy w społeczeństwie, w którym urodziny to obowiązkowa okazja do świętowania. Większość osób odlicza dni do imprezy z sobą w roli głównej, zaciera ręce w oczekiwaniu na prezenty, życzenia, tort i ruskiego szampana. Jednak okazuje się, że dla niektórych z nas, rocznica dnia, w którym przyszliśmy na świat, prawdziwy koszmar na jawie.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Uwielbiam urodziny, ale... nie swoje. Widok uśmiechniętej twarzy obdarowanej prezentem osoby, sprawia mi dziką satysfakcję (a mam nosa do podarunków!). W drugą stronę to zupełnie nie działa. Na Facebooku ukryłem swoją datę urodzin, by nikt nie składał mi życzeń. Nie organizuję też imprez, ale nei dlatego, że jestem skąpy, tylko źle się wtedy czuję.
Przyrost wieku, który jest nieodłącznym elementem urodzin, kojarzył mi się zawsze z umocnieniem argumentu w stylu: "Nie jesteś na to za stary?", "Bartek, ile ty masz lat?", "Ja w twoim wieku...". A jeśli do tego dodam społeczną presję na obowiązkowe cele w życiu i problemy (a raczej zwykłą niechęć) z ich realizacją , to mamy gotową odpowiedź na to, czemu nienawidzę tego święta. Na szczęście, nie jestem sam.
Wszystkiego (nie)najlepszego
W moim przypadku hejt na urodziny wiąże się bezpośrednio z rozjeżdżaniem się oczekiwań innych i własnych aspiracji. Są jednak osoby, które przeżyły traumę w dzieciństwie. I dlatego mają złe skojarzenia.
– Uraz do obchodzenia urodzin pojawił się u mnie już w dzieciństwie – mówi Klaudia w przeddzień swoich 27 urodzin. – Po pierwsze, zazdrościłam innym dzieciakom, urodzonym wiosną i latem, że mieli możliwość organizowania przyjęć na świeżym powietrzu (tam zabawy były najlepsze). Po drugie, jedne z urodzin były wyjątkowo nieudane, nie będę wchodzić w szczegóły, ale wtedy po raz pierwszy doznałam, że dzieciaki, twoje 'koleżanki', potrafią być okrutne. Od tego czasu odmawiałam obchodzenia urodzin, źle się czułam będąc w centrum uwagi.
W rozmowach z różnymi osobami zauważyłem tendencję do awersji wobec gwoździa programu, czyli właśnie odśpiewania "100 lat". Wydaje mi się, że większość, nawet ci którzy lubią takie imprezy, czuje się wtedy nieswojo.
– Gdy ktoś mi śpiewa sto lat, czuję się zażenowany trochę. Gdy ktoś składa życzenia, jest mi bardzo miło, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że to jest wymuszone społecznym konwenansem, a zatem: nieszczere – mówi 30-letni Marcin. – To nie jest tak, że nienawidzę urodzin. Absolutnie każdy choć trochę je lubi, to jeden dzień, w którym można wymagać więcej. Nienawidzę się z nimi obnosić.
– W końcu, jak to było z Joeyem w "Przyjaciołach", "Boże, mieliśmy umowę!" – przyznaje na koniec mój rozmówca.
– Sięgając do czasów dzieciństwa: otrzymywanie prezentów urodzinowych od rodziców było, a i owszem, fajną sprawą. W przeciwieństwie do organizowanych z tej okazji uroczystości: życzenia składane przez tabuny wujków i ciotek, uroczyste odśpiewywanie "Sto lat"; słowem wielka celebra, podczas której człowiek był w centrum zainteresowania – moim zdaniem zbyt dużego. Wszystko to jakoś krępowało, powodowało pewien dyskomfort – mówi z kolei 40-letni Przemek.
Przemek opowiedział mi też o największej traumie, która go spotkała w zeszłym roku. – Moje urodziny zbiegły się z dużym wyjazdem służbowym, podczas którego znajomi postanowili (dodajmy, że lekko złośliwie, wiedząc o mojej awersji do hucznych obchodów tego "wyjątkowego dnia") odśpiewywać "Sto lat" w kółko, w najmniej spodziewanych momentach. Wszystko trwało od rana do późnej nocy – na lotnisku, w samolocie, autokarze i restauracjach – wspomina mój rozmówca.
Powodów niechęci do obchodzenia urodzin jest kilka. – Przede wszystkim wpływ na to mają uwarunkowania kulturowe – mówi naTemat.pl psycholog, dr Katarzyna Walęcka-Matyja z Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. – Nasza kultura zmierza w kierunku kultury nasyconej wartościami zachodnimi. Jedną z nich jest właśnie indywidualizm, która przejawia się w kategoriach bycia fit, osoby nieustannie młodej i wydajnej na rynku pracy. Wraz z upływem lat zdajemy sobie sprawę, że to nie jest kierunek, w którym, nie tyle chcielibyśmy, co nie jesteśmy w stanie podążać – tłumaczy.
Drugi powód może również wynikać z szybkich czasów, w których żyjemy. – Wymagają od nas dużo poświeceń, angażowania się w mnóstwo czynności. Tempo życia jest szaleńcze, dlatego czasem chcemy w swoje urodziny odpocząć, spędzić je samotności, sprawić sobie przyjemność. To dzień dla nas i nie chcemy się nim dzielić z innymi – dodaje psycholog.
Jest jeszcze trzeci powód niechęci do urodzin. Może dotyczyć osób o wąskim lub niezadowalającym gronie znajomych.
– Otóż w tym dniu, możemy wyraźnie dostrzec, że nie mamy grupy świetnych znajomych, z którymi można by świętować. Czasem też nie wszyscy członkowie rodzin o nich pamiętają i składają życzenia. Natomiast prezentowany w mediach obraz udanych urodzin, to najczęściej czas spędzony w gronie bliskich osób. Co jeśli nie przynależymy do żadnej z grup? Zachowując dystans do celebrowania swych urodzin zachowujemy się nieco asekuracyjnie, nie ryzykując konfrontacji z doświadczaniem samotności, rozczarowania czy smutku – mówi psycholog z UŁ.
Jak więc sobie radzić z "urodzinofobią"? Najtrudniej przetrwać to święto przez... rodzinę. – Nasi rodzice, ciocie i dziadkowie są z pokolenia, kiedy urodziny celebrowano. Porównując z naszymi czasami, dawniej było mniej okazji do świętowania. Przez to ludzie lubili się częściej spotykać, co zresztą pokazują badania. Współcześnie, relacje społeczne są powierzchowne, a ludzie mają mniejszą potrzebę widywania się osobiście – dodaje dr Walęcka-Matyja.
Dr Katarzyna Walęcka-Matyja dodaje na koniec, że unikanie tematu może potem budzić różne domysły i nie do końca pozytywne oczekiwania.
Reklama.
Klaudia
27 lat
Najgorsze momenty to oczywiście odpakowywanie prezentów i słuchanie, jak inni śpiewają ci "Sto lat". Mam ochotę zapaść się wtedy pod ziemię, robię się cała czerwona i do tego moja mimika wymyka się spod kontroli.
Marcin
30 lat
Tak, życzenia składa mi zwykle, oprócz rodziców, 2-3 osoby, ci, którzy pamiętają. Mógłbym ogłosić to na fejsie, w nadziei na PRowe upominki, ale znów - nienawidzę się z nimi obnosić. Ktoś nie pamięta/nie wie, tak niech zostanie. Racją jest, że trochę nie lubię urodzin jako całości. Bo przypominają mi o tych wszystkich rzeczach, które chciałem zrobić, a pewnie już nie zrobię.
Przemek
35 lat
Dziś wychodzę z założenia, że człowiek powinien imprezować wtedy, gdy ma na to szczerą ochotę, a nie wówczas, gdy pojawia się presja związana z powszechnym przekonaniem, że "taką okazję TRZEBA uczcić".
dr hab. Katarzyna Walęcka Matyja
Instytut Psychologii UŁ
Jak sobie z tym radzić? Możemy powiedzieć, że najchętniej przyjmujemy życzenia telefonicznie lub tak po prostu niezobowiązująco i spontanicznie. Szczera rozmowa o naszej "przypadłości", jest w tym przypadku najlepsza.