Kongresmenka z Kalifornii ogłosiła, że zrzeka się mandatu po tym, jak do sieci wyciekły jej nagie zdjęcia. Katie Hill przyznała, że decyzję podjęła "ze złamanym sercem", ale według niej to najlepsze rozwiązanie.
Zamieszanie wokół Katie Hill, przedstawicielki Partii Demokratycznej z
Kalifornii, zaczęło się w momencie, kiedy w sieci opublikowano jej nagie zdjęcia i korespondencję z kochankami. Kongresmenka twierdzi, że za wyciekiem tych materiałów stał jej mąż. Zdjęcia i wymianę wiadomości opublikowano na skrajnie prawicowej stronie internetowej Redstate.
Mimo że szybko zareagowali adwokaci polityczki i zażądali usunięcia zdjęć z publikacji, o skandalu stało się głośno. Komisja etyczna Izby Reprezentantów wszczęła dochodzenie w sprawie Katie Hill. Zarzucono jej, że utrzymywała stosunki seksualne z dyrektorem legislatywnym swojego sztabu Grahamem Kellym. Kongresmenka przyznała się do intymnej relacji z jednym z podwładnych w 2018 r., ale nie ujawniła jego tożsamości.
W związku z zamieszaniem Hill podjęła - jak sama podkreśliła - najlepsza decyzję. 27 października ogłosiła, że zrzeka się mandatu. "To najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek musiałam zrobić, ale uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie dla moich wyborców, mojej społeczności i naszego kraju" – napisała w obszernym oświadczeniu, które zamieściła w internecie.