
Jest dziennikarzem sportowym, publikuje w "Fakcie". Od lat pasjonuje się piłką afrykańską. Był na trzech mistrzostwach Czarnego Lądu, kolejno w Tunezji, Egipcie i Ghanie. Przeprowadzał ekskluzywne wywiady z czołowymi afrykańskimi graczami, a przed mundialem w RPA napisał książkę: "Afryka gola". Jeżeli z kimś porozmawiać przy okazji Pucharu Narodów Afryki to tylko z Michałem Zichlarzem, bo jest w tej kwestii chodzącą encyklopedią.
- Jasne, zdarzało się. Gdy mój dobry kolega został rzecznikiem prasowym federacji kameruńskiej, napaliłem się na rozmowę z Samuelem Eto'o. Ale bez powodzenia, nie chciał pogadać. W sumie gdzie on, a gdzie ja. Podobnie było z Didierem Drogbą. A kapitan Nigeryjczyków Rigobert Song, gdy trzykrotnie do niego podchodziłem, udawał, że mnie nie widzi.
- Swego czasu w Londynie poznałem gościa z Kapsztadu. Skumplowaliśmy się, zaprosił mnie do siebie, a w 1998 roku byłem świadkiem na jego ślubie. Afryka mnie zaintrygowała, a że już wtedy pisałem o piłce, to łatwo było obie pasje połączyć.
Mam 40 lat. Dziennikarzem sportowym jestem od 1998 roku. Zaczynałem w katowickim oddziale „Gazety Wyborczej”. Od 2003 roku pracuję w wydawnictwie Axel Springer Polska jako reporter sportowy dziennika „Fakt”. Piszę też artykuły dla gazety „Sport”. Publikowałem w „Przeglądzie Sportowym”, „Dzienniku” i „Gościu Niedzielnym”. Współpracowałem z nigeryjską gazetą „Sports Souvenir”, a także z japońskim magazynem “Weekly Soccer Digest”. Moim hobby jest sport, a w szczególności piłka nożna, oraz podróżowanie po Czarnym Lądzie. Książka AFRYKA GOLA! to mój debiut książkowy.
- Ja bym mówił raczej o spontaniczności, skłonności do indywidualnych akcji. Taka reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej ma uznanych graczy z Europy, każdy chce błyszczeć i ciężko ich zgrać. Stąd może pana wrażenie. Ale podam inny przykład, Sudan. Sami piłkarze z krajowej ligi, bez większych umiejętności, ale znakomicie zgrani, będący na boisku zespołem. Podobnie z Tunezją.
- Nie ukrywam, że mam z tym trochę problem. Tam jeszcze od prawie 40 lat rządzi wciąż ten sam prezydent, który wprowadza standardy dalekie od demokracji. Ale to wszystko wiąże się z polityką. Gdy w Gwinei i Gabonie pojawiły się złoża ropy, od razu dla wielu zachodnich przywódców wczorajszy tyran stał się dziś partnerem w interesach. I do dziś wielu ludzi mocno się z nim liczy. Cóż, takie realia. Taki mamy świat.

