Seria "Call of Duty" od początku wrzucała graczy w sam środek historycznych konfliktów. I tak jest i teraz. W jednej z misji najnowszej odsłony przebojowego cyklu pojawia się niesławna "autostrada śmierci" między Kuwejtem a Irakiem, na której doszło do masakry w 1991 roku. Problem w tym, że według "Call of Duty" bombardowali Rosjanie. W rzeczywistości byli to... Amerykanie. Nic dziwnego, że w sieci zawrzało.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
– Tariq Almawt, autostrada śmierci – mówi w grze jedna z bohaterek, Farah. – Rosjanie zbombardowali ją w czasie inwazji. Zabili tych, którzy próbowali uciec – dodaje. Co prawda akcja wydanego 25 października "Call of Duty: Modern Warfare" dzieje się w fikcyjnym Urzikstanie, do złudzenia przypominającym Syrię, ale przywołane wydarzenie miało miejsce naprawdę.
Cmentarzysko ciał i sprzętu
Fabuła gry jest zmyślona, ale odwołuje się historii. "Autostrada śmierci" to potoczna nazwa sześciopasmowej drogi nr 80 łączącej Kuwejt z Irakiem. Została tak określona po rzezi, której dopuściły się zachodnie wojska na tysiącach żołnierzy i cywili w czasie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. Akcja była kontrowersyjna, zarzucano jej łamanie Konwencji Genewskiej, a przede wszystkim... była nie do końca udana.
W Wikipedii możemy przeczytać, że koalicja wojsk amerykańsko-kanadyjskich w nocy z 26 na 27 lutego 1991 roku zaatakowała wycofującą się z Kuwejtu kolumnę wojsk irackich. Była najpierw bombardowana przez 10 godzin przez lotnictwo, a niedobitki zostały wyeliminowane przez jednostki lądowe.
Nie było to trudne, bo wróg był ściśnięty w korku na niesłynnej autostradzie. Akcja jednak okazała się nieskuteczna. Szacunki mówią o zabiciu 10 tysięcy żołnierzy, tymczasem tylko do Basry udało się zbiec 70 tys. irakijskich żołnierzy. Atak był kontrowersyjny nie tylko dlatego, że zbombardowano uciekających żołnierzy.
Do swego kraju powracała też autostradą nr 80 ludność cywilna (m.in. Kuwejtczycy, zakładnicy, kobiety, dzieci) w zwykłych samochodach i autobusach. W sumie zniszczono niemal 2 tysiące pojazdów, których wraki są niechlubną pamiątką po akcji z 1991 roku.
Historia pisana na nowo
Twórcy, którzy od lat opierają się na faktach historycznych, przesadzili z wybielaniem swojej przeszłości. Chyba nikt nie wierzy, że przerzucenie winy na Rosjan było zwykłą wpadką. Dziegciu dodaje fakt, że seria "Call of Duty" od dekady króluje w rankingach najlepiej sprzedających się gier - rozchodzi się w milionach egzemplarzy.
Poruszenie graczy widać szczególnie w mediach społecznościowych. Piszą m.in., że to na pewno było celowe, są zniesmaczeni, nazywają to propagandą i "czczeniem nacjonalizmu".
Inni bronią gry, przypominając, że dzieje się w fikcyjnym uniwersum, w którym walczymy o oswobodzenie nieistniejącego kraju. Tylko, że w tej samej grze mamy odwołania do m.in. Saddama Husseina, Osamy bin Ladena, czy inwazji ZSRR na Afganistan. Wirtualna fikcja miesza się z rzeczywistością i łatwo w to wszystko wpleść fake newsy.
W Rosji w nowe "CoD" nie wszyscy pograją
Jest jeszcze jeden niuans - najnowsza część "CoD" już wcześniej wywołała oburzenie. Wszystko przez przedstawienie w niej, co nie będzie zaskoczeniem, Rosjan. W wielu misjach są przedstawieni jako zwyrodnialcy. W jednej jako okupanci dokonują masowych egzekucji na cywilach, biją kobietę, a fikcyjne miasto jest usłane trupami. Druga misja jest jeszcze gorsza dla wizerunku Rosjan.
"Żołnierze nie dość, że strzelają do uciekających cywilów z broni maszynowej, to jeszcze rozpylają na ulicy trujący gaz. Ponadto widać ich w sytuacjach, gdy starają się zabić kilkuletnie dzieci oraz gdy dobijają z karabinów konających od gazu ludzi.
" – czytamy na stronie na Gry-Online.pl. Wszystko to budzi skojarzenia ze współczesną Syrią, gdyż na te okrutne wydarzenia próbują w grze reagować ratownicy w białych hełmach, ochotnicza formacja obrony cywilnej znana z konfliktu syryjskiego.
– Twórcy gry wydają się głosić w kampanii fabularnej jednoznaczne poparcie dla działalności białych hełmów oraz tej jednej strony konfliktu w Syrii. Gry wideo bywały już wcześniej zaangażowane politycznie, ale chyba nigdy nie pokazywały przy tym aż tak drastycznych i jednoznacznych obrazów – czytamy w dalszej części artykułu.
Twórcy "Modern Warfare, zapowiadali", że tytuł będzie gęsty od kontrowersji. I po prawdzie, "Autostrada śmierci" nie wcale jest największą z nich. Misja, w której gracz jako kilkuletnia dziewczynka jest zmuszony do zadźgania wrogiego żołnierza zostaje w pamięci na długo.