Związek to wcale nie taka ciężka praca – przekonuje w rozmowie z naTemat terapeutka Joanna Godecka, która specjalizuje się w pracy z parami. Jej zdaniem skoro musimy się aż tak wysilać, aby odnosić na tym polu sukcesy, to być może trzeba zastanowić się nad sensem relacji. Są jednak sposoby, które pomogą podtrzymać temperaturę w związku.
Aneta Olender: Istnieją konkretne sposoby na poprawienie relacji?
Joanna Godecka: Na początku warto zastanowić się, co było punktem wyjścia w naszym związku, co było atrakcyjne i obiecujące. Jeśli dziś tego nie dostrzegamy, być może to coś się zdewaluowało, ponieważ pogrążyliśmy się w codzienności. Może się też okazać , że jesteśmy nieco innymi osobami niż się na początku wydawało, czyli mogliśmy się wzajemnie, świadomie lub nie, oszukać.
Jeśli jednak jesteśmy tymi samymi osobami, nie zawiedliśmy siebie udając kogoś innego, a jedynie codzienność pozbawiła nas przyjemności bycia we dwoje, to pora zrobić mały remanent.
Warto przypomnieć sobie, co w moim partnerze tak bardzo podobało mi się na początku, jakie jego cechy charakteru mnie przyciągnęły, ale spróbujmy też uzyskać informację od drugiej strony: co we mnie było najbardziej pociągającego. Jeżeli po obu stronach istnieje wola naprawienia relacji, to być może wystarczy przeprowadzić szczerą rozmowę i wyciągnąć wnioski.
Jeżeli np. prezentowaliśmy jakąś lekkość bytu, miłą beztroskę, a teraz tego nie ma, to istnieje szansa, żeby do tego stanu powrócić.
Jak to zrobić?
Nie jest to oczywiście kwestią naciśnięcia jakiegoś tajemniczego guzika ale mądrej strategii. Gdy na przykład cechą pożądaną jest wewnętrzna radość, proponuję zadać sobie pytanie, jakie małe rzeczy mogę zacząć robić lub co powinnam przestać robić, żeby mieć tej radości więcej.
Przykład: jeśli kiedyś lubiłam spotkania z przyjaciółmi, ponieważ mnie inspirowały, dobrze się bawiłam i nie patrzyłam na zegarek w trakcie, a teraz kiedy wychodzę ciągle myślę tylko o tym, że muszę jutro iść do pracy i o tym, co mnie w tej pracy czeka, to mam w tej kwestii pole manewru.
Mogę umówić się sama ze sobą, że wyznaczam sobie ramy czasowe i chowam zegarek do kieszeni lub umawiam się wtedy, gdy mam na to przestrzeń. Ta zmiana w gruncie rzeczy nie jest taka trudna.
Czyli najpierw trzeba popracować nad sobą?
Oczywiście, że tak. Zmiana własnych zachowań, a później także wciąganie partnera w działanie, które sprawia mu przyjemność, daje szansę na odbudowę relacji i odejście od rutyny.
Jakie sposoby na poprawę relacji miały pary, z którymi pracowałaś?
Znam taką parę, która czując, że w związku pojawia się rutyna, zdecydowała, że raz na dwa tygodnie będą wychodzić na randkę. Nie ma wtedy żadnych wymówek, nie ma odbierania telefonów, patrzenia na zegarek. Idą np. do kina, później do knajpy na drinki, tańczą, bawią się.
Nie poruszają tematów takich jak np. umycie lodówki, ubezpieczenie mieszkania. Jest natomiast pewnego rodzaju flirt. Są tylko te rozmowy, które tworzą bliskość.
Nie wyobrażajmy sobie jednak, że jeżeli jesteśmy w związku, w który zakradła się wrogość i wzajemna niechęć, to pomoże nam wspólny wyjazd na wakacje i że to nas uzdrowi. Przecież powodem kryzysu nie jest monotonny krajobraz za oknem tylko nasza relacja. Sama zmiana dekoracji nie pomoże.
Miałam taką sytuację podczas terapii, gdy para zdecydowała się wyjechać na wakacje i na miejscu okazało się, że jest koszmarnie. Po pierwszym dniu skończyły się tematy do rozmów, w ruch poszły laptopy. W końcu oboje odkryli, że tak niewiele ich łączy, że męką było dotrwanie do końca turnusu.
Tu na zmianę jest za późno. Co zrobić, żeby za późno nie było?
Kiedy czujemy, że w związku pojawia się nuda, zareagujmy. Zamiast chodzić w rozciągniętym swetrze i narzekać, warto przejąć inicjatywę i wpleść w związek i w codzienne życie więcej atrakcji. Gdy jeszcze się lubimy, ale mamy dla siebie za mało czasu, to wspólny wyjazd jest dobrym pomysłem. To, co rozbija związek, to niezaspokojone emocjonalne potrzeby.
Nie po to tylko jesteśmy z kimś, aby mieć w domu hydraulika, mechanika, panią do sprzątania i do gotowania. Prawdziwy cel bycia razem to choćby wsparcie, dzielenie się uczuciami, towarzystwo kogoś, kto nas kocha i na kim możemy polegać.
Zrealizowane potrzeby wpływają na to, że czujemy się szczęśliwi i nawet jeśli pojawi się trudna sytuacja, wszystko szybciej wraca do równowagi.
Spędzany razem czasem, możemy poświęcić także na rozmowę, również rozmowę o związku. Owszem, bywają osoby, które nie lubią tego, ale rozmowa o uczuciach bywa papierkiem lakmusowym, który pokazuje nam, czy nadal dobrze się komunikujemy, czy jest fajnie, czy jest trudno.
Czyli, mówiąc najprościej, chodzi o rozmowę?
Tak, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że mężczyźni naprawdę są trochę inni. Rozmowa nie zawsze przynosi im taką satysfakcję jak kobietom. Nasze mózgi odrobinę się różnią. Nie możemy zakładać, że tak jak tłumaczymy coś w gronie kobiet i wszystko jest jasne, tak samo zadziała to w przypadku partnera.
Kiedyś słuchałam wykładu seksuolożki, która mówiła, że jeżeli kobieta zrobi scenę swojej koleżance, z którą np. jeździ do pracy, to następnego dnia prawdopodobnie obie zrobią wszystko, żeby razem nie jechać. Wiele czasu zajmie im ponowne ustalenie status quo.
Natomiast jeśli faceci dadzą sobie za przeproszeniem "po ryju", to w ten sposób załatwią problem i następnego dnia nic się w ich stosunkach nie zmieni. Mężczyźni zwykle nie przenoszą takiego incydentu na ciągłość przyjaźni. Czyli kobiece kryteria doznanych urazów mogą być zupełnie inne niż u facetów.
A takie sposoby na utrzymanie ciepła w związku jak np. częste przytulanie? Niektórzy twierdzą, że taka rutyna buduje intymność.
Trudno komuś nakazać, żeby nas przytulał, bo to nie powinno być mechaniczne przytulanie. Warto jednak zgłaszać potrzebę, bo partner może nie zdawać sobie sprawy, że tego właśnie nam brakuje. Trudności w komunikacji dotyczącej uczuć wynikają z tego, że istnieją różne języki miłości.
My możemy uważać, że wyrazem naszej troski i miłości jest zaproszenie partnera do ekskluzywnej restauracji, podczas gdy on wolałby zjeść w domowym zaciszu naleśniki, które dla niego usmażymy. W jego oczach jest to cenniejsze. Dobrze jeśli nauczymy się tego, jakim językiem "mówi" o miłości partner i będziemy na niego uważni, a on zrobi to samo dla nas.
Trzeba ciężko pracować na to, żeby związek był dobry.
Nie zgodzę się z tobą. Jeśli to jest ciężka praca, to może warto się zastanowić, co takiego zrobiliśmy, że związek jest takim wyzwaniem. Może za bardzo się staramy, poświęcamy, a przecież chodzi tylko o rozumienie siebie wzajemnie i wychodzenie sobie na przeciw.
Jakie są jeszcze w takim razie dobre rozwiązania, które sprawią, że związek będzie po prostu dobry?
Można umówić się z partnerem, że konkretnego dnia będzie spełniał wszystkie moje potrzeby, seksualne, kulinarne itd. Oczywiście muszą to być potrzeby możliwe do spełnienia. Natomiast innego dnia to ja będę dbała w ten sposób o partnera.
Nie chodzi tu o przymus, chodzi o dobrą zabawę. To musi być przyjemność bez względu czy my obdarowujemy, czy jesteśmy obdarowywani. Jeżeli jednak między ludźmi nie ma dobrej relacji, to nie pomogą żadne zabiegi.
Mówimy tylko o związkach, które mają w sobie potencjał uczuć, nieco tylko przytłumiony przez prozę życia. Nie jest to metoda dla ludzi, którzy podchodzą do siebie z rosnącą rezerwą, nie do końca są przekonani, czy w ogóle chcą być razem.
Czy jakieś rozwiązanie zastosowane przez parę cię zaskoczyło?
Jedna z par zdecydowała się na rozwód. Nie rozstawali się w złości, ale w przyjaźni. Stwierdzili po prostu, że wspólne życie im nie do końca wychodzi. Mieli bardzo ładne, duże mieszkanie, więc postanowili je sprzedać i kupić dwa mniejsze.
Tak się stało, że wszystkie te inicjatywy podejmowali razem i dosyć zgodnie. Niekiedy razem oglądali mieszkania, a jeśli on nie miał czasu, to ona robiła to za niego. Trwało to z dwa miesiące, ponieważ chcieli, żeby każdy miał dokładnie to czego potrzebuje.
Zdarzało się też, że kiedy byli zmęczeni po takim oglądaniu mieszkań, szli do knajpy przedyskutować pewne kwestie. Skończyło się to tak, że kiedy sprzedali stare mieszkanie, to kupili nowe wspólne w innym miejscu.
Po prostu zupełnie odpuścili sobie naprawianie relacji, zniknął stres, zniknęła presja. Okazało się, że potrafią się fajnie komunikować.
Mało tego, ta dziewczyna wcześniej miała pracę, która bardzo ją męczyła, ale szukając nowego mieszkania, zastanawiając się, jak można je urządzić, zauważyła, że lubi takie wyzwania. Zdecydowała, że zapisze się na kurs designerski. W efekcie zmieniła pracę i zajęła się aranżacją mieszkań.
Zawarli zupełnie inne małżeństwo. Można powiedzieć, że to, co im się zdarzyło, było zbawienne. Gdyby kryzys się nie wydarzył, ona pewnie nie trafiłaby na swoją nową ścieżkę zawodową i nie odbudowaliby związku.
Wspólne aktywności zbliżają?
Jeśli mamy wspólne aktywności, które nas odprężają, jeśli dzięki nim potrafimy się zdystansować od napięć, to jest nam łatwiej.
A intymność?
Trzeba zauważyć moment, kiedy przestaje się nam chcieć. Kiedy włączamy automatycznego pilota, możemy przeoczyć fakt, że zaczynamy pogrążać się w codzienności i oddalamy się od siebie. Trzeba więc być spokojnie czujnym.
Jeśli uznamy, że związek jest dla nas ważny i obiecamy sobie, że będziemy robić to wszystko, co możemy zrobić, żeby był jak najlepszy, to będziemy reagować na sygnały ostrzegawcze. Ale bez presji i napięcia. Zróbmy sobie jakąś przyjemność, odnajdźmy dobry nastrój.