Donald Tusk zrezygnował ze startu w wyborach prezydenckich i namawia Władysława Kosiniaka–Kamysza, by to on rzucił wyzwanie Andrzejowi Dudzie. Dlaczego Tusk mógłby poprzeć Kosiniaka–Kamysza na prezydenta? Zapytaliśmy o to trzech polityków związanych kiedyś z Platformą, a obecnie z ludowcami: Michała Kamińskiego, Filipa Libickiego i Jacka Protasiewicza.
O tym, że szef Rady Europejskiej miałby poprzeć Kosiniaka–Kamysza na prezydenta, od kilku dni huczy cały polityczny światek. Ta teoria będzie jeszcze bardziej popularna, bo sam Tusk ogłosił, że nie wystartuje w wyborach.
Gdyby nieoficjalne doniesienia miały się potwierdzić, Donald Tusk dałby tym samym bolesnego prztyczka w nos Grzegorzowi Schetynie – zamiast na kandydata Platformy Obywatelskiej, z której się wywodzi, postawiłby bowiem na szefa ludowców.
To z kolei jeszcze bardziej osłabiłoby pozycję Schetyny, który w ostatnich wyborach parlamentarnych po raz kolejny poprowadził partię do porażki. Z Platformy coraz donośniej dochodzą głosy polityków, którzy chcieliby go zastąpić na stanowisku szefa Platformy. Nowe władze ugrupowania zostaną wyłonione na początku przyszłego roku.
Tymczasem czas ucieka, a wybory prezydenckie odbędą się najpewniej późną wiosną lub latem 2020 roku. Późną jesienią 2014 roku nieznany szerzej Andrzej Duda z PiS już prowadził kampanię wyborczą i objeżdżał kraj. Czy Tusk w obliczu przetasowań w Platformie chce postawić na bardziej pewnego kandydata z innej partii? A jeśli tak, dlaczego miałby poprzeć akurat Kosiniaka–Kamysza?
1. Skuteczność
Znaczącym czynnikiem wydaje się fakt, że były premier Tusk miał szansę poznać i sprawdzić szefa ludowców jako swojego ministra. Kosiniak–Kamysz odpowiadał w jego gabinecie za resort pracy i polityki społecznej.
Wszyscy rozmówcy wskazują, że cechą szefa PSL, która ma mu dawać uznanie w oczach Donalda Tuska, jest to, że robi to, do czego się zobowiąże.
– Tusk ceni Kosiniaka–Kamysza za pracowitość, kompetencje i skuteczność. W jego rządzie dwie niełatwe reformy kluczowe dla stabilności finansów państwa zostały zrobione właśnie rękami Kosiniaka–Kamysza: OFE i wiek emerytalny – wskazuje poseł Jacek Protasiewicz.
W podobnym duchu wypowiada się senator Filip Libicki. Jego zdaniem Tusk dobrze wspomina współpracę z przewodniczącym ludowców, a także przekonał się, że przewodniczący ludowców dobrze sprawdza się w wymagających sytuacjach. – Pamiętam gdy Tusk z Kosiniakiem–Kamyszem rozmawiali z protestującymi osobami z niepełnosprawnością. To nie było łatwe, ale sprawdzili się we wspólnym działaniu – wspomina Libicki.
2. Młodość
Choć nawet w najbardziej liberalnych badaniach społecznych 38–latek – a w takim wieku jest Władysław Kosiniak–Kamysz – nie zostałby uznany za przedstawiciela młodzieży, to w polskiej polityce jak najbardziej uchodzi za przedstawiciela młodego pokolenia. Szef ludowców niedawno został ojcem, co może budzić sympatię potencjalnego elektoratu.
– Kosiniak–Kamysz łączy doświadczenie z młodością, a to bardzo dobry zestaw cech – tłumaczy Michał Kamiński, nowo wybrany senator z okręgu podwarszawskiego. Z kolei Protasiewicz zwraca uwagę na to, że szef PSL-u jest dobrze rokującą inwestycją polityczną, bo – z wszelkim prawdopodobieństwem – będzie obecny na scenie politycznej jeszcze przez długie lata.
Według Filipa Libickiego Tusk z udziałem Kosiniaka–Kamysza może chcieć dokonać zmiany pokoleniowej w polityce. – Gdy w 2001 roku Tusk zakładał Platformę razem z Płażyńskim i Olechowskim miał 44 lata. Teraz ma 62 lata. To duża różnica, zupełnie inaczej się funkcjonuje – przekonuje senator.
3. Odnowienie PSL
Przed wyborami pojawiały się spekulacje, że PSL może znaleźć się poza parlamentem. Wieszczono nieuchronny upadek ludowcom, wypieranym ze wsi przez PiS. Tymczasem okazało się, że nie dość że PSL wszedł do Sejmu i Senatu z całkiem niezłym wynikiem, to jeszcze przekonał do swojej oferty część mieszkańców miast.
– Tusk widzi, że Kosiniak–Kamysz dokonał niemożliwego: przekształca PSL z partii rolniczej w ogólnospołeczną – mówi Filip Libicki. Jako przykład podaje, że w jego rodzinnym Poznaniu poparcie dla ludowców wzrosło z 1-1,5 proc. do ponad 6 proc., co oznacza, że PSL traci etykietę partii wiejskiej.
Jacek Protasiewicz także wskazuje na to, że PSL wyszedł z zagrody rolniczej. Polityk podkreśla, że to od początku był cel wyborczy szefa ludowców. – Z takim założeniem Kosiniak–Kamysz tworzył Koalicję Polską – dodaje poseł z Wrocławia.
W ostatnich wyborach do parlamentu PSL zdobył mandat nawet w Warszawie – stało się tak po raz pierwszy od 1947 roku. – PSL już od dawna nie jest partią rolniczą – ocenia Kamiński.
4. Możliwość "podebrania" elektoratu Dudzie
Kolejnym argumentem przemawiającym za kandydaturą Kosiniaka–Kamysza jest to, że nie budzi sprzeciwu tej części społeczeństwa, które wyznaje tradycyjne poglądy. To znaczy, że jeśli wszedłby do drugiej tury, to mógłby nawiązać wyrównaną walkę z obecnym prezydentem Andrzejem Dudą.
– Kosiniak–Kamysz ma szansę zdobyć głosy tej części prawicowych wyborców, którym na przykład nie podoba się, że PiS rekomenduje do Trybunału Stanisława Piotrowicza. Ludzi, którzy są konserwatywni, religijni, ale nie dadzą sobie wmówić że czarne jest białe, tylko dlatego że tak mówi Kaczyński – ocenia Protasiewicz.
Czy kandydatura Kosiniaka–Kamysza, krytykowanego za niedawny modlitewny wpis o św. Ricie, przemówi jednak do wyborców o lewicowych lub liberalnych przekonaniach, którzy nie lubią mieszania polityki z religią i mogą się zastanawiać, czy w ogóle warto fatygować się do urn wyborczych?
Są tu zasadniczo dwa scenariusze. Pierwszy: wyborcy antyklerykalni zaciskają zęby i głosują na Kosiniaka Kamysza. Drugi: nie czują się reprezentowani przez żadnego kandydata i w ogóle nie głosują. – Jeśli ktoś uważa, że dać zwycięstwo Dudzie, który melduje się na dywaniku u posła na Żoliborzu, niż na alternatywę, to proszę bardzo. Kto bogatemu zabroni? Będziemy mieli następne 5 lat z notariuszem PiS – kwituje Protasiewicz.
5. Bałagan w Platformie
To wątek, który przewija się – wprost lub między wierszami – w wypowiedziach wszystkich polityków. Za kandydaturą Kosiniaka–Kamysza mają przemawiać nie tylko jego cechy jako polityka, ale i kryzys przywództwa w Platformie Obywatelskiej, której członkowie po kolejnych przegranych wyborach pragną zmiany na stanowisku szefa partii, ale Grzegorz Schetyna nadal trzyma się zbyt mocno, by poddać się bez walki.
– Władysław Kosiniak–Kamysz jako kandydat na prezydenta miałby wiele cech wspólnych z Tuskiem, który kandydował w 2005 roku. Wiem, bo prowadziłem jego kampanię. Kosiniak–Kamysz jest młody, budzi sympatię, ma umiarkowaną rozpoznawalność, co jest zaletą, bo oznacza, że nie ma także szerokiego elektoratu negatywnego… – słyszę od Protasiewicza.
Senator Filip Libicki przewiduje, że o tym, kto zostanie kandydatem PSL na prezydenta, dowiemy się już w grudniu. Kiedy swojego kandydata lub kandydatkę wystawi Platforma? Nadal nie wiadomo.