Mezo, weteran polskiej sceny hip-hopowej (złośliwcy uważają, że raczej hip-hopolowej), zaskoczył wszystkich słuchaczy. W dość konserwatywnym światku "starej gwardii" polskich raperów jednoznacznie wypowiedział się o zbliżającym się Marszu Niepodległości.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
37-letni raper, który z Kasią Wilk wylansował takie hity "Ważne", czy "Sacrum", był gościem Marcina Flinta w programie "Najgorsze Pytania Marcina Flinta". Musiał wybierać pomiędzy dwiema rzeczami wskazanymi przez prowadzącego. Jedno z pytań dotyczyło decyzji, na co by prędzej poszedł: Paradę Równości czy Marsz Niepodległości. Raper bez wahania wybrał pierwszą opcję.
"W Paradzie Równości poszedłbym prędzej, ale to jest pytanie zero-jedynkowe. Nigdy nie szedłem w Paradzie Równości, ale wolę mieć na sztandarach hasła otwartości i wolności, niż takie faszyzujące hasła. Z tego względu bym wybrał" – odpowiedział Mezo.
"Szanuje za wybór marszu równości zamiast nacjonalistycznego bydła, jak i szanuje za całokształt twórczości. 'Mezokracja' to była płyta ponadczasowa", "To wręcz zabawne, że akurat Mezo, tak bardzo kojarzony z koniunkturalizmem i niegdyś spalony za to na stosie, nie boi się wypowiedzieć jasno na tematy polityczno-społeczne i ma wyrobione na nie poglądy" – to niektóre z komentarzy pod wywiad na YouTube.