Burzę w środowisku fotografów wywołała ostatnio informacja, że sesja fotograficzna 120 kandydatów PiS do parlamentu, która opiewała na 196 tys. zł brutto została nazwana skandalem. Zdaniem fotografów umacnia się tym samym, rykoszetem, negatywny stereotyp fotografa jako bogatego obiboka, który "cyka foty". Okazało się, że brakuje powszechnej wiedzy dotyczącej rynku fotografii. Ile kosztuje zdjęcie, a ile powinno?
W odpowiedzi na sugestie "Newsweeka" jakoby Maciek Nabrdalik został wynagrodzony za koneksje, a nie swoją pracę, kuratorka Joanna Kinowska poczuła, że musi zainterweniować. "Wkurzyła się", jak napisała na swoim Facebooku, kiedy zobaczyła, że artykuł może narobić wielkiej szkody dla społecznego obrazu środowiska, które i tak nie cieszy się wysoką społeczną estymą. Napisała na swoim blogu:
"Maciek jest jedynym Polakiem w prestiżowej i znakomitej Agence VII, założonej w 2001 roku i reagującej reportersko na problemy tego świata. Ten właśnie fakt najlepiej stanowi o jego kunszcie, pracowitości i znakomitym dziennikarstwie. Gdyby było mało: od lat jest nagradzany na wszelkich konkursach fotografii prasowej."
Kinowska ma dość obiegowych opinii w rodzaju: Fotografować może każdy. Fotograf to żaden zawód. Fotografowie zarabiają krocie za rzeczy, które potrafi zrobić każdy. Fotografia to nie jest żadna sztuka. Sesję zdjęciową "trzaska się" raz-dwa.
"Kiedyś nieszczęsny slogan reklamowy głosił "Naciskasz guzik, a my robimy resztę" /George Eastman, Kodak/. Nie trzeba najwyraźniej nic wiedzieć ani umieć. Zestawienie ciężko okupionej marnej pensji z taką cyfrą jak za sesję robi wrażenie (na większości społeczeństwa). Ręka zadrży także dyrektorowi podpisującemu taką fakturę, bo przecież przemyka myśl przez głowę - mam aparat, coś tam umiem wykadrować, ale żeby takie pieniądze za to kosić, to źle w życiu wybrałem?! Niezupełnie. Taka robota nie zdarza się raz w tygodniu. To raczej dopust szczęścia i pewnie także znajomości (lecz te niepierwszoplanowe!) i może raz na dziesięciolecie się uzbiera. Zamiast ganić ekipę za rozrzutność w tworzeniu wizerunku, chyba jednak pochwaliłabym pomysł: jeden fotograf od A do Z, spójność i JAKOŚĆ! Bierzemy najlepszego, solidnego, renomowanego i to zaprocentuje"
Jacek Kołodziejski, uznany warszawski fotograf współpracujący z agencją Shootme, komentuje: – Moim zdaniem stawka Maćka Nabrdalika, 196 tyś, to rzeczywiście duża suma, ale zupełnie uczciwa. Po prostu wysoka stawka komercyjna. Takie "strzały" zdarzają się raz na dziesięciolecie. Zrobienie 120 portretów to mininum 500 godzin pracy, bo: 1-2 godziny na ustawianie światła i zdjęcia, czyli razem 240 godzin, a potem postprodukcja, czyli drugie tyle. Do tego trzeba wziąć pod uwagę, że ten czas to także "wypadnięcie z rynku", bo wtedy nie bierzesz innych zleceń, nie zarabiasz gdzie indziej. Musisz zapłacić za sprzęt, za ekipę, za prawa autorskie.
– To była kolosalna sesja – mówi Kołodziejski. Trudno ją dokładnie wycenić, bo takie zwykle się nie zdarzają. Rzadko dostaje się zlecenia na więcej niż 10 zdjęć. Tutaj jest 120! Partia polityczna zachowała się jak giga-marka, ogromna firma z ogromnym budżetem reklamowym, którą stać na to, żeby zainwestować i się nie ograniczać. Na bogato! Bo można było na pewno rozwiązać sprawę taniej – znaleźć mniej rozpoznawalnego, ale utalentowanego fotografa, zrobić zdjęcia w warunkach nie tak rozbudowanej produkcji i rezultat też byłby świetny, a koszty o1/3 mniejsze. Ale jeśli chce się mieć wszystko na poziomie "lux", to tyle to kosztuje.
Dziennikarz "Newsweeka" aby sprawdzić, czy wycena sesji Nabrdalika była przyzwoita, zadzwonił do warszawskiego studia Cukry i poprosił fotografa, Krzysztofa Kuczyka, o wycenę sesji, podobnej do tej, jaką wykonał Maciek Nabrdalik. "– Ile by to kosztowało? – Na pewno poniżej 10 tys. zł za dzień. – A prawa autorskie na wszystkie nośniki? – 15 tysięcy, odparł Kuczyk." Potem jednak, na blogu Joanny Kinowskiej, zamieścił sprostowanie swojej wypowiedzi.
"W rozmowie telefonicznej z dziennikarzem wycenialiśmy niedużą sesję, a mianowicie po 1-2 prostych główek 120 polityków jakiejś partii. Logiczne jest więc, że ilość pracy dla całej ekipy – zwłaszcza makijażystek i stylisty na planie była marginalna i dotyczyłaby jedynie kosmetycznych poprawek. Jednym słowem, prosta, warsztatowa, główkowa robota, jakich robiło się wiele. Ponieważ jesteśmy firmą wszystkie ceny zawsze podajemy netto, tak samo mamy w cenniku na stronie, a zestawione zostaly z cenami brutto drugiego fotografa (+ 23%). Cena praw majątkowych za te główki wyliczona byla na jeden rok. Prawa na wszystkie media bez ograniczeń czasowych z pewnością musiałyby kosztować kilkukrotnie wiecej. Ważna adnotacja – Maciej Nabrdalik jest znanym fotografem, ja bez fałszywej skromności za takiego się nie uważam. Oczywiście każdy ma prawo wycenić swą pracę wedle własnego uznania i nie byloby trudno znaleźć zarowno wyższe, jak i niższe wyceny. Gdybyśmy mieli pełnię danych z pewnością nasza wycena bylaby wyższa, choć oczywiście niższa od wyceny Macieja Nabrdalika."
– Współpracuję z agencjami reklamowymi – tłumaczy Kołodziejski – Proces produkcji wygląda tak: najpierw dochodzi do przetargu, w którym wybierają fotografa, zwykle spośród trzech teczek i jest wyceniany on oraz produkcja (czy dom produkcyjny). Potem zostaje sporządzany kosztorys, czyli liczy się ile będzie kosztowała realizacja pomysłu: sprzęt, wynagrodzenie ekipy, catering, transport, postprodukcja etc plus stawka dzienna dla fotografa. Do tego dochodzi stawka z tytułu praw autorskich, która zależy jak długo ma być wykorzystywane zdjęcie, na jakich nośnikach. Oczywiście stawka rośnie w zależności od ilości nośników i czasu trwania kampanii. Wynagrodzenie reklamowe dzieli od innych przychodów fotografa ogromna przepaść. W reklamie są najwyższe stawki.
Najwyższe stawki, ale często też największe trudności. – Klienci nie zawsze rozumieją, co to znaczy zrobić sesję zdjęciową – żałuje Kołodziejski. – Kiedyś pewien klient poprosił mnie, żebym mu zrobił sesję sześciu produktów w 12 ustawieniach. Dwa dni zdjęciowe, ale licząc postprodukcję, 1,5 tygodnia pracy. Jak podałem mu kosztorys, obruszył się i uniósł, że za taką cenę, to on dziękuje i chyba sam sobie zrobi te zdjęcia. Ale proszę bardzo! Powodzenia! Fotografów się nie szanuje, bo panuje powszechne przekonanie, że każdy może zrobić zdjęcie. Nikt nie rozumie, jak skomplikowany jest to proces, w którym naciśnięcie spustu migawki jest tylko jednym z elementów układanki, która sprawia, że potem możemy się zachwycić fotografią. Profesjonalna sesja zdjęciowa przypomina czasami plan filmowy, ponieważ te wszystkie czynniki wpływają na finalny efekt.
Joanna Kinowska ma wrażenie, że również w światku artystycznym często zdarza się, że artysta nie jest doceniany odpowiednio. – Ważne jest, aby zmieniła się reguła, że fotograf nie jest wynagradzany za swoje wystawy. Miejsce, w którym pracuję, Zachęta, płaci za nie, ale rzeczywiście jest to jedna z nielicznych instytucji, które wybrały taką drogę i to dopiero od kilku lat. Zwykle jest tak, że galerie poprzestają na finasowaniu produkcji, katalogu, promocji – to ma wystarczyć. Ale artysta, który współtworzy taką wystawę, też przecież musi mieć co do garnka włożyć przez ten czas, kiedy się nią zajmuje. Fotografia w Polsce, jak i wszędzie na Zachodzie, jest coraz bardziej niedoceniana i niedofinansowywana. Fotografowie tracą etaty i dostępy do swoich archiwów, w prasie za zdjęcie dostają coraz niższe stawki.
– Działania artystyczne to prawie zawsze tylko pokrycie kosztów produkcji – zgadza się Kołodziejski. To, co "Bebech" powiedział w wywiadzie z Tomaszem Machałą: "wódka utrzymuje kulturę" można by przełożyć na środowisko fotografów i powiedzieć: "reklama utrzymuje fotografię artystyczną". Gdybym robił tylko autorskie projekty, nie miałbym na chleb. Z fotografii publikowanej w magazynach także trudno się utrzymać. Udaje się to tylko nielicznym, są to fotografowie skoncentrowani na modzie, zdjęciach dla magazynów, i ich zdjęcia pojawiają się praktycznie wszędzie. Jednak jeśli nie pracujesz w ten sposób, musisz dostać czasem więcej, żeby potem robić za mniej albo za darmo.