Jeszcze nawet nie został oddany do użytku, a już jest słynny na całą Polskę. Mowa o skateparku wyłożonym kostką brukową, który powstaje w Katowicach. Internauci wyśmiewają niemal półmilionową inwestycję. My sprawdzamy, czy jest takim bublem, na jaki wygląda.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
400 tysięcy złotych - za taką kwotę z katowickiego budżetu obywatelskiego jest budowany skatepark w dzielnicy Piotrowice (przy ul. Barcelońskiej). Inwestycja ma być zakończona na dniach, jednak już teraz została skrytykowana przez wielu internautów.
"Miejsce, które będzie miało służyć jako skate park dla młodzieży, nie nadaje się kompletnie do niczego. Począwszy od złej nawierzchni z kostki, po wątpliwie zaprojektowane przeszkody z drzewami po środku i kompletnie nieprzemyślaną powierzchnią, która po prostu nie pozwala na swobodną jazdę" – czytamy na Wykopie. Podobne opinie można spotkać w wielu miejscach sieci.
"Hatepark" w Katowicach
Sam pomysł inwestycji wcześniej nikogo zbytnio nie dziwił - skateparki z budżetów obywatelskich powstały już w wielu miejscach Polski. Żaden jednak nie został wyłożony kostką brukową.
Każdy, kto kiedykolwiek jeździł na desce po takiej nawierzchni, wie, że to nie tylko nieprzyjemne uczucie, które czuć w kościach, ale też szybko niszczą się na niej kółka i trudno nabrać rozsądną prędkość (aczkolwiek zamontowana tam kostka "bezfazowa" ma nie posiadać tak szerokich szczelin, jak brukowa).
Udało mi się porozmawiać z pomysłodawczynią projektu, której rozczarowanie postawą internautów i zmęczenie aferą było słychać w głosie.
– Jestem rozgoryczona całą sytuacją i wulgarnymi komentarzami. To jest chyba taka polska mentalność: najlepiej nic nie robić, tylko hejtować. Zwłaszcza wtedy, gdy się nie ma o czymś pojęcia. Najpierw powinno się go przetestować, by wyrażać swoje zdanie. To też dla mnie nauczka, by w przyszłości się już społecznie nie udzielać – mówi naTemat Jolanta Nowak.
Nowak była wcześniej inicjatorką placu zabaw w okolicy i wspomina, że początkowo też ludzie czepiali się o wszystko, a teraz z placu korzystają tłumy. Jednak skatepark przelał czarę goryczy.
Moja rozmówczyni po prostu chciała czegoś nowego i innego w tym miejscu Katowic (w południowej części miasta nie ma skateparku) i nie ma sobie nic do zarzucenia. W budżecie obywatelskim złożyła tylko projekt, a potem go promowała. Kolejne etapy są już po stronie miasta i wykonawcy.
– Jestem tylko pomysłodawczynią projektu, nie zasługuję na ten hejt. Promowałam go, prowadziłam spotkania, na które nikt z mieszkańców nie przychodził, konsultowałam go z osobami prowadzącymi szkółki deskorolkowe, a jego projektant już wcześniej wykonywał podobne zadania. Uznałam, że oddam głos fachowcom i nie będę decydować o zastosowanej nawierzchni – wyjaśnia.
To jest... skatespot
Każdy z nas ma pewne wyobrażenie typowego skateparku z basenami, rampami, rurkami i generalnie gładką nawierzchnią. Tylko że koncepcja projektu z Katowic była zupełnie inna. Miejsce miało naśladować miejską infrastrukturę - stąd kostka, schody, murki, kosz itd. Takie "naturalne" miejscówki dla skejtów, które nie są stricte skateparkami, a występują w miastach, nazywa się właśnie spotami lub skatespotami.
Ideę katowickiego skatespotu wyjaśnia jego projektant, który udzielił komentarza portalowi katowice24.info. Kamil Czerny zapewnił, że lokalni skejci sami domagali się takiej miejscówki.
– Nie chcieli absolutnie na placu żadnych typowych urządzeń, bo oni się tym nudzą. Nie chcieli wylewanych betonowych przeszkód czy rynny. Chcieli czegoś innego, czegoś, co imituje przestrzeń miejską z np. murkami, które pozwalają wykonać różne ewolucje – tłumaczył projektant.
Przeglądałem komentarze w sieci. Nie wszyscy wieszają psy na katowickiej miejscówce. Jeden ze skejtów nazwał hejterów "amatorami". Może i nie jest zupełnie zachwycony nawierzchnią, ale planuje "rozkminiać" nowy spot, która przywodzi mu na myśl lata 90.
Co więcej, jak donoszą katowickie media, przy ul. Barcelońskiej kostka była jedyną możliwą opcją. Pod skateparkiem jest kolektor ściekowy. Nie można było tam wylać asfaltu, bo w razie awarii lub prac eksploatacyjnych trudniej byłoby się dostać do instalacji. Kostkę można rozebrać, a asfalt trzeba byłoby skuwać.
Wygląd skateparku nie jest jeszcze ostatecznie przesądzony. Na czwartek zaplanowane jest w tym miejscu spotkanie z urzędnikami i wykonawcą. Mieszkańcy również mogą na nie przyjść i podać konkretne propozycje zmian.