Co możemy zaobserwować po 30 latach kapitalizmu? Wzrost pozycji Polski na świecie, wyższy poziom życia mieszkańców, umiejętne uniki gospodarki krajowej przed szalejącym na świecie kryzysem. Jarek Ogrodowski zwraca uwagę na coś jeszcze - "niezadowolonych wąsaczy - negatywnych bohaterów neoliberalnej bajki".
Jarek Ogrodowski przedstawia siebie jako "łódzkiego społecznika i aktywistę, autora lewicującego bloga". Na łamach "Krytyki Politycznej" zwraca uwagę na to, że w mediach pomija się grupę ludzi - "marudzących i roszczeniowych wąsaczy - hutników, górników, stoczniowców, związkowców, pielęgniarek, nauczycieli i rolników. To negatywni bohaterowie neoliberalnej bajki". Żeby przybliżyć czytelnikom tę kwestię opisuje swoją pierwszą pracę.
Rozpoczął ją w 2006 roku, pracował po 13 godzin dziennie jako "nadzorca niewolników tzn. koordynator ds. osób tymczasowo zatrudnionych". Zarabiał przeszło 700 złotych. Jego obowiązkiem było "dostarczyć wymaganą liczbę osób na określoną zmianę do fabryki, wpuścić ich i wypuścić, zamówić pracowników na następny dzień, zadbać o sprawy administracyjne, m.in. podpisywanie umów, pilnować, by pracowali prawidłowo i przekazać miejsce pracy koordynatorowi następnej zmiany".
Jarek Ogrodowski opisał, jak wyglądała sytuacja takich pracowników.
Pracownicy byli od niego całkowicie zależni. On decydował, czy dana osoba będzie pracować danego dnia, czy tylko przyjedzie do fabryki po to, by pocałować przysłowiową klamkę. Przytacza przykład 40-letniej doktor socjologii, która marzyła o pracy biurowej, a on "23 letni szczyl" kierował ją "na taśmę".
Zwraca też uwagę na dość specyficzną politykę firm. Umowa nie regulowała kwestii "zbyt wolnego pracowania", dlatego posługiwano się paragrafem o "jednostronnym wypowiedzeniu umowy". W przypadku, gdy umowę chciał wypowiedzieć pracownik, musiał płacić odszkodowanie agencji. Jeśli natomiast agencja chciała pracownika zwolnić, musiała zapłacić mu odszkodowanie.
Jako że nikt nie był skory do płacenia odszkodowań, kwestię zwolnień pracowników rozwiązywało się chytrym sposobem. Wzywano pracownika do fabryki, po czym mówiło mu się, że dziś pracy nie będzie, lub pozwalano mu popracować kilka dni w miesiącu. Łatwo się wywnioskować, że wielu miało rodziny na utrzymaniu, nie mogli sobie pozwolić na tylko kilka zmian w miesiącu. Dodatkowo człowiek irytował się, gdy wzywano się go do fabryki, po czym odsyłano do domu - na własny koszt.
Po takich praktykach pracownicy odchodzili, a z ich pensji pobierane były odpowiednie odszkodowania dla agencji pracy tymczasowej, która ich zatrudniała. Jarek Ogrodowski opisuje, jak stracił swoją posadę. Po 3 miesiącach został zwolniony, bo "przekroczył swoje uprawnienia", okazując pracownikom współczucie i rozdając im koszulki z logiem agencji. "Wszystkim, a nie tylko wybranym". Żeby otrzymać swoją wypłatę, musiał straszyć agencję pozwem sądowym.
Jak dziś [Waszym zdaniem] wygląda sytuacja w Polsce? Bezduszne korporacje wciąż wyzyskują ubogich ludzi, a wszystko to spowite jest zasłoną milczenia?
Reklama.
Jarek Ogrodowski
bloger "Krytyki Politycznej"
Osoba tymczasowo zatrudniona żyła w ciągłym zawieszeniu. Nigdy nie wiedziała, ile dni w miesiącu przepracuje i które to będą dni. Żyła w ciągłym oczekiwaniu na mój sms. Jeśli miała ogromne szczęście i przepracowała wszystkie możliwe dni, dostawała 649 zł na rękę. Osoba tymczasowo zatrudniona była na samym dole hierarchii. Nie przysługiwała jej odzież służbowa poza jedną koszulką daną jej na początku przez agencję, którą winna nosić każdego dnia w pracy i za której brak miałem karać taką osobę potrącając pieniądze z wynagrodzenia. CZYTAJ WIĘCEJ
Jarek Ogrodowski
bloger "Krytyki Politycznej"
Jak w każdej fabryce na dzikim wschodzie, najważniejsza jest produktywność. Normy są wyśrubowane i wciąż rosną, jeśli nie potrafisz im podołać, musisz odejść. Zatrudniłem matkę i jej nieco opóźnionego w rozwoju syna. Pracowali bardzo sumiennie i starannie, ale niestety powoli. Nakazano mi ich zwolnić. CZYTAJ WIĘCEJ
Jarek Ogrodowski
bloger "Krytyki Politycznej"
Dziś, sześć lat później, nie wiem, czy sytuacja uległa zmianie. Wiem tylko, że obie fabryki stoją nadal, a ich właściciel, ogólnoświatowy koncern, chełpi się sponsorowaniem igrzysk olimpijskich w Londynie. Istnieją również agencje pracy tymczasowej i istnieją nadal pracownicy tymczasowi zatrudnieni na umowę zlecenie. To wszystko jednak nie istnieje w mediach i nie istnieje w świadomości społeczeństwa – wyjmując tych, którzy zmuszeni się przejść przez opisane przeze mnie tryby, a których imię jest legion. CZYTAJ WIĘCEJ