
W Ojmiakonie w Jakucji (ok. 600 km od Wierchojańska), uważanym za jedno z najzimniejszych miejsc na ziemi, kiedyś odnotowano –71 stopni. W ostatnich dniach było tu ponad 40 stopni poniżej zera. Tu również widać, jak niektórzy już ekscytują się temperaturą.
Ojmiakon oddalony jest o około tysiąc kilometrów, Wierchojańsk 600 km. Oba miejsca zaciekle rywalizowały o miano bieguna zimna. Wygrał Ojmiakon – wieś licząca ok. 520 mieszkańców. Ale pojawił się jeszcze inny konkurent – pobliska wioska Tomtor, gdzie rekord zimna wyniósł –72, 2 C.
Do Jakucji pojechał sam z Polski. W Jakucku spotkał się z Niemcem, Amerykanką i Rosjaninem, który był kierowcą ich wyprawy.
"Wszystkie te wysokotechnologiczne kurtki, swetry, skarpetki i buty zagranicznych turystów na nasze ekstremalne temperatury zupełnie się nie nadają. Minus 50 stopniom C. nie dał rady nawet japoński płaszcz z elektrycznym podgrzewaczem, bo na mrozie zamarzł, a w ciepłym domu zaczął pękać, i stał się już nieużyteczny". Czytaj więcej
Grzegorz Woźnicki dobrze pamięta swoje pierwsze spotkanie z dużym mrozem. Gdy przybył do Jakucka było –36 stopni. Wyszedł się przejść, wytrzymał jedynie 10-15 minut. Czuł, że zamarza i musiał szukać schronienia w sklepie.
Jego największe doświadczenie z syberyjskim mrozem przytrafiło się jednak w innym regionie Syberii – na Bajkale, podczas maratonu po zamarzniętej tafli jeziora. To były 42 km w skrajnych warunkach.
Na mecie nie rozdawano medali, kierowano natomiast wszystkich do pobliskiego hotelu. Niestety popełniłem na sam koniec duży błąd. Zaraz po wejściu do pokoju, czując jak mam zmarznięte ręce trochę odruchowo chwyciłem za rozgrzany kaloryfer. Adrenalina gwałtownie odpuściła i dopadły mnie dreszcze tak wielkie, że jeszcze dzisiaj, po 4 latach, na samo ich wspomnienie dostaję drgawek.
I tu ciekawostka – chętnych na maraton na Antarktydzie zwykle jest tylu, że w kolejce na listach oczekujących muszą czekać około pięć lat.
Nasz rozmówca na Bajkale nie zrobił żadnego zdjęcia, bo zamarzł mu aparat.
O tym, co zamarza na Syberii, krąży mnóstwo opowieści. "W Ojmiakonie zamarza atrament, wysiadają baterie w komórkach, okulary przymarzają do twarzy. Aby zimą wykopać grób potrzeba przynajmniej trzech dni” – relacjonował jeden z brytyjskich naukowców.