1,5-roczna córka sędziego Waldemar Żurka urodziła się z poważną wadą serca. – Nie znamy dnia ani godziny, kiedy będzie trzeba podjąć decyzję o przeszczepie. Gdyby ktoś mi powiedział, że jutro mam stracić pracę z uwagi na to, co się dzieje, ale uratować życie swojego dziecka, to drugie jest dla mnie najważniejsze – szczerze przyznaje były rzecznik KRS. Fundacja zorganizowała zbiórkę na pomoc dziewczynce.
Lekarze dawali tylko 5 procent szans na to, że ich córka przeżyje. – Bardzo dobra specjalistka powiedziała nam, że miała cztery takie przypadki i wszystkie te dzieci zmarły. Myśmy tak naprawdę szykowali się na śmierć przy porodzie. Ale na szczęście krakowska klinika odratowała naszą córkę – opowiada nam Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie.
Julia przyszła na świat w kwietniu 2018 roku. Dziewczynka urodziła się z ciężką postacią kardiomiopatii przerostowej ze znacznie upośledzoną funkcją mięśnia sercowego.
– To jest mutacja genu, która powoduje wadę mięśnia sercowego, zgąbczenia mięśnia sercowego, który ma z jednej strony grubą powłokę, a w środku ma złą strukturę. To serce nie może samodzielnie pompować bez leków – obrazowo tłumaczy sędzia Żurek.
Prędzej czy później konieczny będzie przeszczep. Lekarze chcieli Julię wpisać na listę oczekujących już w tym roku. – Na razie się opieramy, chcemy tego uniknąć. Ale mamy też świadomość, że przy tego rodzaju wadzie nie da się wyeliminować przeszczepu. W Polsce jest niewielu dawców serca dla tak małych dzieci. Musimy być przygotowani na przeszczep zagraniczny – mówi ojciec Julii.
Dziewczynka dobrze się rozwija, ale – jak podkreśla sędzia Żurek – "jest to tykająca bomba". – Nie znamy dnia ani godziny, kiedy będzie trzeba podjąć decyzję o przeszczepie – przyznaje były rzecznik KRS.
"Codziennie przyjmuje bardzo dużo leków, często wraca do szpitala, gdzie od urodzenia spędziła wiele miesięcy" – piszą pracownicy Fundacji Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej. W sumie w szpitalu spędziła cztery miesiące ze swojego 1,5-rocznego życia.
– U niej często przeziębienia przechodzą w zapalenie płuc. Od razu jest szpital, a to jest koszmar – przyznaje tata Julii.
"Nieustające zagrożenie życia"
To lekarze wysłali sędziego Żurka i jego żonę do warszawskiej Fundacji Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej, której podopiecznymi są mali pacjenci z wadami wrodzonymi serca.
Najpierw na pomoc Julce można było przekazać 1 proc. podatku. Później fundacja zamieściła zdjęcia dziewczynki i zorganizowała internetową zbiórkę. "Jej chore serduszko wymaga stałej opieki specjalistycznej i w każdej chwili może czekać ją przeszczep lub bardzo kosztowna, zagraniczna terapia" – czytamy.
Na ten apel natychmiast zareagował m.in. profesor Marcin Matczak. Na Twitterze poprosił: "Drodzy Państwo, sędzia Waldemar Żurek, sędzia niezłomny, wzór postawy sędziowskiej w ostatnich latach, potrzebuje naszej pomocy – Jego dziecko jest poważnie chore. Nie ma co dużo gadać – pomóżmy!".
To samo zrobił muzyk Zbigniew Hołdys: "Los ciężko doświadcza Sędziego Waldemara Żurka.... Kliknijcie, przeczytajcie, pomóżcie"
Sędzia Żurek przyznaje, że miał opory przed zorganizowaniem internetowej zbiórki, za którą stoi Fundacja Serce Dziecka im. Diny Radziwiłłowej.
– Ale żona mówi mi: "w każdej chwili mogą cię zwolnić; wystarczy, że siądzie ci zdrowie...". Nie mamy odłożonych sum, które pozwalałyby na pokrycie przeprowadzenia takiej operacji. Żona powtórzyła: "zrób to dla mojego bezpieczeństwa". Faktem jest, że moja córka ma nieustające zagrożenie życia – mówi sędzia Żurek.
I wielokrotnie podkreśla, że zebrane środki nie wpływają na jego konto. – Te pieniądze są w posiadaniu fundacji. I zapis jest jasny, że gdyby moja córka nie musiała wykorzystać tych pieniędzy, to skorzystają inne dzieci, które są pod opieką tej fundacji – zaznacza były rzecznik KRS.
Nagonka na sędziego
Internauci na wieść o fundacyjnej zbiórce, przypominają publikacje na temat sędziego Żurka sprzed kilku lat. W 2017 roku była żona ówczesnego rzecznika KRS domagała się, by ten został ukarany dyscyplinarnie. Chodziło o alimenty, które sędzia spłacał na dwie córki z pierwszego małżeństwa.
Krajowa Rada Sądownictwa wydała wówczas komunikat, w którym stwierdziła, że nie znalazła podstaw do zainicjowania postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu.
Jednocześnie uznała, że kwestie majątkowe powinny być rozstrzygnięte przez sądy, przed którymi toczą się postępowania cywilne.
Sędziemu Żurkowi internauci wytykają: "Tatuś się znalazł, nie pamięta, co robił i jak unikał alimentów. Metoda na chore dziecko! Wstydu i honoru nie macie".
– Dziś mam rozprawę o dobra osobiste, którą sam wytoczyłem z uwagi na te alimenty. To jest pomówienie. Zawsze płaciłem alimenty. Moje córki z pierwszego małżeństwa są bardzo dobrze wykształcone, są na dobrych uczelniach i mają bardzo dobre warunki – tłumaczy sędzia Żurek.
Były rzecznik KRS odniósł się także do innego zarzutu. – Jeśli chodzi o środki finansowe, to rzeczywiście lokowałem je w nieruchomości rolne. Niestety dziś są one niesprzedawalne z uwagi na ograniczenia związane z obrotem ziemią. Poza tym, to nie są kwoty, które byłyby w stanie w razie konieczności pokryć wykonanie operacji, która ma pomóc córce. W sprawach sercowych bardzo ważny jest czas – cierpliwie tłumaczy Żurek.
I przyznaje: – Gdyby ktoś mi powiedział, że jutro mam stracić pracę z uwagi na to, co się dzieje, ale uratować życie swojego dziecka, to to drugie jest dla mnie najważniejsze. Jeżeli z takiej sprawy ludzie potrafią zrobić nagonkę, to tylko sami sobie wystawiają świadectwo. Ja pomagałbym każdemu dziecku, bez względu na to, czyje ono jest.