Samochody SsangYonga to ciągle rzadki widok na polskich drogach, ale nowy Korando ma wszystko, żeby odwrócić ten trend. Dobrze wygląda, ma dynamiczne silniki, jest w nim wygodnie, wyposażony jest w szereg systemów bezpieczeństwa. Radzi sobie doskonale zarówno na asfalcie, jak i w terenie. I do tego jest w dobrej cenie.
To wszystko, co napisałem wyżej, świetnie brzmi, prawda? Zapytacie więc – dlaczego tych aut nie widać aż tak wiele na ulicach. Trzeba jednak pamiętać, że SsangYong jako marka w naszym kraju dopiero się rozkręca. W Polsce wciąż wielu klientów musi go dopiero odkryć – pod względem sprzedaży koreański koncern nie jest nawet w pierwszej dwudziestce producentów.
Mówiąc wprost: dla wielu z nas to ciągle marka jeszcze nieodkryta. Tymczasem nowe Korando to produkt, którego konkurencja może po prostu pozazdrościć. I dlatego warto się nim zainteresować.
Wygląda jak auto "dla Europejczyka" Mało kto wie, ale to już czwarta generacja Korando. Model, który dzisiaj jest wygodnym kompaktowym SUV-em, zaczął jako koreańska wersja Jeepa CJ-7.
Obecnie to auto znacznie bardziej uniwersalne, a przede wszystkim przyciągające wzrok. Względem poprzednika Korando zostało całkowicie przebudowane i teraz wygląda jak samochód skrojony wprost pod europejskie gusta. Przedni pas jest zdominowany przez duży grill oraz przez "agresywne" reflektory. Czuć, że to samochód z pazurem.
W linii bocznej uwagę zwraca podnosząca się na wysokości drugiej pary drzwi linia szyb. Relingi i duże koła nadają mu terenowego charakteru. Z tyłu oko cieszą reflektory, które wykonano w taki sposób, aby dawały efekt trójwymiarowości. Łączy je efektowna, srebrna listwa.
Trójwymiarowy efekt znajdziecie także w środku – wszędzie tam, gdzie znajdują się podświetlające wnętrze auta LED-y (W ponad 30 kolorach!). Ale to tylko detal.
To, co naprawdę cieszy we wnętrzu, to przede wszystkim doskonałe spasowanie materiałów. W Korando nic nie trzeszczy. I nic nie puka. Designerska deska rozdzielcza jest narysowana w dość minimalistycznym, wręcz surowym stylu, który tylko potęgują czarne, błyszczące dekory. Wygląda to naprawdę dobrze.
Dodatkowy atut to przestronne wnętrze. Korando ma rozstaw osi wynoszący 2675 mm. To dużo na tle konkurencji i to po prostu czuć w środku. Przestronnie jest nie tylko z przodu, ale i na tylnej kanapie. Zmieszczą się tam też wysokie osoby – dodajmy. I wreszcie bagażnik: równie duży, o pojemności 551 litrów.
Zaskakuje nowoczesnymi rozwiązaniami Tego zupełnie się nie spodziewałem. Niby widziałem to auto na zdjęciach, ale w rzeczywistości jest nawet lepiej niż myślałem. Korando to multimedialne auto na miarę XXI wieku.
Przede wszystkim: znajduje się tu jeden z najlepszych wirtualnych kokpitów, z jakimi miałem do czynienia. Dziewięciocalowy ekran zastępuje tradycyjne zegary i jest w pełni konfigurowalny. Kierowca może sobie tam ustawić mapę, wskazania z nawigacji, informacje o spalaniu czy podgląd na systemy wspierające kierowcę (bo tych nie brakuje, ale o nich później).
Co ważne, wszystko działa naprawdę (ale to naprawdę!) błyskawicznie. Nic tu się nie zacina, nie zwalnia, obsługa tego systemu to naprawdę przyjemność. W porównaniu z niektórymi konkurentami to poziom rodem ze Star Treka.
Wirtualny kokpit to oczywiście nie wszystko. W deskę rozdzielczą wkomponowany jest jeszcze drugi ekran o przekątnej 10,25 cala. To dotykowy ekran multimedialny, który kryje w sobie nie tylko ustawienia muzyki czy multimediów, ale bez problemów łączy się też z Apple CarPlay i Android Auto.
Mówiąc wprost: SsangYong Korando okazał się autem bardzo nowoczesnym i cyfrowym. Prawdę powiedziawszy wyprzedza na tym polu wiele europejskich czy azjatyckich marek, które są obecne na naszym rynku. Także tych premium.
Świetnie się prowadzi Korando na polski rynek trafiło z dwoma silnikami do wyboru. Pierwszy to turbodoładowana jednostka benzynowa o pojemności 1,5 litra. 163 konie mechaniczne i aż 280 niutonometrów momentu obrotowego to gwarancja sprawnego przemieszczania się.
Drugi to silnik wysokoprężny – i taki właśnie miałem okazję przetestować. Diesel ma trochę mniejszą moc, bo osiąga 136 KM, ale już znacznie wyższy moment obrotowy – 324 Nm. Korando z takim silnikiem jest bardzo dynamicznym autem, a wysoka elastyczność zastosowanej jednostki sprawia, że wyprzedzanie jest banalnie proste.
Korando jest też autem bardzo przyjemnym w prowadzeniu, zwłaszcza w połączeniu z automatyczną, sześciobiegową (i szybką) przekładnią. Auto sprawnie tłumi nierówności, a dzięki dość mocnemu wspomaganiu kierownicy Korando będzie odpowiednim samochodem nie tylko dla panów szukających SUV-a, ale i dla pań.
O komfort kierowcy dba też szereg nowoczesnych systemów wspomagających w czasie jazdy. Na pokładzie (i to w standardzie, bez dopłaty!) kierowca Korando ma do swojej dyspozycji m.in. system aktywnej ochrony przed dachowaniem, funkcję awaryjnego hamowania, asystenta pasa ruchu, funkcję rozpoznawania znaków drogowych czy system kontroli zjazdu ze wzniesienia.
Pod tym względem Korando to jedno z najlepiej wyposażonych aut w tej klasie. A przecież dochodzi jeszcze tutaj napęd 4x4.
W praktyce Korando to samochód, który trudno wyprowadzić z równowagi. Świetnie radzi sobie na mokrym, śliskim asfalcie (to akurat w trakcie testów sprawdziłem wyjątkowo dokładnie), jak na SUV-a jest też stabilny (nie wychyla się specjalnie w zakrętach) i dobrze wyciszony.
Co ważne, Korando nie boi się zjechać z asfaltu. Nie ma w tym żadnego zaskoczenia – SsangYong to marka z gigantycznymi tradycjami w jeździe terenowej. Firma została założona w Korei Południowej w 1954 roku i początkowo (pod inną nazwą) koncern zajmował się budową aut terenowych. Od tego wszystko się zaczęło.
I to czuć. Choć SsangYong Korando nie ma dedykowanego trybu do jazdy w terenie, to wystarczy włączyć tryb... zimowy. W połączeniu z napędem 4x4 okazuje się, że to całkiem sprawne auto, które radzi sobie także w dość grząskim piachu.
Jeśli więc potrzebujecie SUV-a, który przewiezie całą rodzinę, a jednocześnie nie podda się na nieutwardzonej drodze na działkę, to może być wasz typ.
Dobrze wyposażony i w dobrej cenie
I wreszcie dla wielu być może rzecz najważniejsza: Korando po prostu się opłaca. Na polskim rynku auto jest dostępne w aż pięciu wersjach wyposażenia. To (od najtańszej) Crystal, Amber, Quartz, Onyx i Sapphire.
I uwaga: już bazowa wersja jest naprawdę dobrze wyposażona. Mamy tu siedem poduszek powietrznych, diodowe światła do jazdy dziennej, 17-calowe aluminiowe koła, dwustrefową automatyczną klimatyzację, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka, tempomat czy system multimedialny obsługujący bluetooth.
Do tego dochodzą wszystkie systemy wspomagające kierowcę i które wpływają na nasze bezpieczeństwo, o czym pisałem wyżej. W SsangYongu Korando to standard.
W takiej wersji auto ze 163-konnym silnikiem 1.5 turbo można kupić już za 79 990 zł. Brzmi dobrze. A na dodatek SsangYong jest naprawdę pewien tego, co sprzedaje. I daje klientom aż pięcioletnią gwarancję.