Jaki znowu jak szkolniak. Dziennikarz musiał mu tłumaczyć, o co chodzi z kontrolą NIK
redakcja naTemat
10 grudnia 2019, 20:26·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 grudnia 2019, 20:26
Patryk Jaki był gościem "Faktów po Faktach" na antenie TVN24. Były wiceminister sprawiedliwości, a obecnie europoseł tłumaczył się z zarzutów, jakie Najwyższa Izba Kontroli kieruje pod adresem jego projektu dot. pracy dla więźniów. Jakiego zjadły jednak emocje i dał się ponieść ułańskiej fantazji. Kiedy wyzwał urzędników NIK do debaty publicznej, musiał interweniować prowadzący rozmowę Grzegorz Kajdanowicz.
Reklama.
Afera wokół Jakiego po raporcie NIK Najwyższa Izba Kontroli złożyła do prokuratury 16 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa przez resort Zbigniewa Ziobry. Chodzi o uchybienia w projekcie dot. pracy dla więźniów autorstwa Patryka Jakiego. Europoseł miał okazję wyjaśnić, o co chodzi we wspomnianych zarzutach i się do nich odnieść na antenie TVN24. Wolał jednak iść w zaparte.
Patryk Jaki dał się ponieść emocjom. Nie krył oburzenia na zachowanie Mariana Banasia i NIK, który po pół roku od podsumowania kontroli, zawiadamia prokuraturę.
– Kontrola zakończyła się w czerwcu tego roku. Miała trzy lakoniczne wystąpienia pokontrolne, w których nie było mowy o popełnieniu przestępstwa. Generalnie dobry program, można by zrobić lepiej. To było za czasów Krzysztofa Kwiatkowskiego. Siłą rzeczy było mu głupio krytykować ten program, bo on sam odpowiadał, tak jak ja, za zatrudnienie więźniów, kiedy był ministrem sprawiedliwości. Zatrudnił tych więźniów prawie trzy razy mniej niż ja – mówił Patryk Jaki.
Popis niewiedzy w TVN24
Były wiceminister stwierdził, że stawiane zarzuty są śmieszne i polityczne. Wyzwał nawet Mariana Banasia i jego urzędników do publicznej debaty.
– 150 mln to jest coś, czego nie da się udowodnić, moim zdaniem oczywiście. Może więziennictwo widzieli w filmie "Kiler", ale ja powiem panu tak, ja mam propozycję dla nich. To jest propozycja, którą stawiam tutaj dzisiaj w programie i jeżeli wy twierdzicie, że jesteście w stanie udowodnić te tezy, które dzisiaj postawiliście, proszę bardzo, ja zapraszam do publicznej debaty – stwierdził Jaki.
– Pana Banasia i tych urzędników, którzy to dzisiaj przedstawiali. Może być nawet w tym studiu. Jestem przekonany i możemy się założyć panie redaktorze, że oni nie będą mieli odwagi tego zrobić – kontynuował.
Na to był zmuszony zareagować prowadzący rozmowę Grzegorz Kejdanowicz, który wyjaśnił politykowi, że urzędnicy NIK nie są od tego, żeby brać udział w debatach publicznych i tłumaczyć się ze swojej pracy.
– Urzędnicy nie są od występowania w publicznych debatach w telewizji, co najwyżej są od tego, żeby przygotować rzetelnie kontrolę, a później bronić tych wniosków, także w prokuraturze – powiedział dziennikarz. Jakiemu nie pozostało nic innego, jak przytaknąć dziennikarzowi.