Zachorowało już kilka tysięcy osób, nie żyje co najmniej 70. Lekarze robią, co mogą, by powstrzymać szalejącego wirusa. Większość z ofiar to dzieci poniżej 5. roku życia. Media opisują poruszające historie całych rodzin. Jak ta Paulo Puelui, któremu epidemia odry zabrała troje z piątki dzieci. Skąd na odległych wyspach Samoa tak drastyczny wybuch tej choroby?
Od kilku tygodni zagraniczne media alarmują o epidemii odry na Samoa, niewielkim państwie na Oceanie Spokojnym. Odnotowano blisko 5 tys. zachorowań. Zmarło co najmniej 70 osób. Wybuch choroby ma związek z brakiem szczepień. Nie brak głosów, że również z ruchem antyszczepionkowców.
A Ty jak myślisz?
czy
Ostatnio z Samoa niemal każdego dnia docierały przerażające informacje. "W ciągu 24 godzin odnotowano 87 nowych przypadków zachorowań" – alarmują agendy ONZ. Według ostatnich danych samoańskiego Ministerstwa Zdrowia takich przypadków od początku epidemii jest 4 819. Samoa liczy ok. 200 tys. mieszkańców.
Choroba przyszła prawdopodobnie z Nowej Zelandii. Dziś właśnie tam szykują 20 małych, trumien dla dzieci, by wysłać je na wyspę. Każda ma mieć w środku misia, trumny są też ozdobione rysunkami.
Kazano wywiesić czerwone flagi
Pierwsze zachorowania odnotowano na Samoa we wrześniu. 17 listopada w całym kraju ogłoszono stan pogotowia. Zamknięto szkoły, wszystkie dzieci poniżej 17 roku życia miały zakaz uczestniczenia w wydarzeniach publicznych.
Na początku grudnia rząd posunął się jeszcze dalej. Wprowadził godzinę policyjną. Odwołano też wszystkie publiczne zgromadzenia, a także obchody Bożego Narodzenia. "Wszystkim niezaszczepionym rodzinom nakazano wywieszenie czerwonej flagi lub czerwonej chusty przed domem" – czytamy w Wikipedii. Hasło "Epidemia odry na Samoa, 2019" – ma już tu swoje miejsce.
Ale przede wszystkim rząd rozpoczął obowiązkową akcję szczepień. Na masową skalę.
"Tylko 31 proc. Samoańczyków było zaszczepionych na odrę w czasie wybuchu epidemii" – podaje CBS News. Dlaczego tak dramatycznie mało?
Media twierdzą, że to przez śmierć dwójki dzieci w ubiegłym roku, która miała nastąpić na skutek szczepionek. A właściwie pomyłki pielęgniarek, które je aplikowały. Jak wykazało śledztwo, kobiety pomyliły substancje i podczas przygotowania szczepionek użyły leku zwiotczającego mięśnie. Ale zła fama o szczepionkach zdążyła iść w świat.
W Polsce również krąży taka grafika.
"Kryzys zaufania do szczepienia"
Efekt tamtej antyszczepionkowej histerii Samoa odczuwa jednak dziś. "Wśród ofiar śmiertelnych największą grupę stanowią małe dzieci, które nie zostały zaszczepione po tym, jak w ubiegłym roku nastąpił kryzys zaufania do szczepienia przeciwko odrze, po tym jak rzekomo po podaniu szczepionki zmarło dwoje dzieci" – informuje portal Medycyna Praktyczna.
W ramach masowych szczepień do 7 grudnia zaszczepiono ponad 90 proc. osób. Wtedy zniesiono godzinę policyjną. Ale w szpitalach wciąż są dzieci. Media informują, że 16 w stanie krytycznym.
– Fakt, że każde dziecko umiera z powodu choroby, której można zapobiec dzięki szczepionce, jest szczerze mówiąc oburzające – oświadczył dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia, Tedros Adhanom Ghebreysus.
Nieprawdopodobne i niepojęte jest to, że gdy w kraju lawinowo rosła liczba zachorowań, gdy umierały kolejne dzieci i gdy rząd poszedł po rozum do głowy, by nakazać szczepienia wszystkich niezaszczepionych, ruch antyszczepionkowców wciąż prowadził swoją krucjatę.
"Podawać witaminę C"
Szczególnie jedno nazwisko obecne jest w mediach. To Edwin Tamasese, który nazwał akcję rządu "największą zbrodnią przeciwko narodowi" i na Facebooku radził, co uratuje zarażone dzieci. W ostatnim poście pisał, by brać witaminę C. I w ciągu 16 godzin będą na nogach. A potem podawać im witaminę A. "Ocalcie nasze dzieci. Powstrzymajcie to szaleństwo – pisał.
Sugerował też aplikowanie ekstraktu z liścia papai.
W ubiegłym tygodniu mężczyzna został aresztowany.
"Za winnych wybuchu epidemii częściowo uznaje się osoby, które rozprzestrzeniały fałszywe informacje, twierdząc, że szczepionki są niebezpieczne" – twierdzi BBC. I tak uważa wielu ludzi.
BBC cytuje też ministra komunikacji Afamasagę Rico Tupai, który stwierdził, że antyszczepionkowcy szerzą różne konspiracyjne teorie. Mówił, że były dzieci, które zmarły po przywiezieniu do szpitala, bo rodzice za późno reagowali. Wcześniej docierał do nich przekaz antyszczepionkowców.
"Premier Tuilaepa Malielegaoi zapowiedział, że jeszcze w tym roku parlament zajmie się przepisami wprowadzającymi kary finansowe dla rodziców odmawiających zgody na szczepienie dzieci" – podaje Medycyna Praktyczna. Takie wnioski zostały wyciągnięte w tym kraju.