Nie możesz ich znieść. A może jesteś jednym z nich? Toksyczni ludzie są wokół nas
Monika Przybysz
13 grudnia 2019, 10:42·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 grudnia 2019, 10:42
Sztuka życia w dziewięćdziesięciu procentach polega na umiejętności stawiania czoła ludziom, których nie możesz znieść — z wielu cytatów, które pojawiają się w książce “Toksyczni ludzie” to właśnie ten tłumaczy, dlaczego książki Bernardo Stamateasa tak dobrze sprzedają się na całym świecie.
Reklama.
Argentyński psycholog, psychoterapeuta i seksuolog kliniczny postanowił przed sobą niełatwe zadanie: postanowił naszkicować dokładne, ale jednocześnie charakterystyczne i zrozumiałe dla laika, portrety psychologiczne typów ludzi, którzy zatruwają nam życie i, co najważniejsze, udostępnić narzędzia, które pozwolą się przed nim bronić.
Dlaczego stworzenie podręczników, które nauczą nas, jak radzić sobie z toksycznymi ludźmi w naszym otoczeniu, nie jest łatwe? Bo o ile każdy z nas zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy ludzie kierują się w życiu zasadą: “żyj i daj żyć innym”, to już wyodrębnienie motywów, które każą im zachowywać się w taki, a nie inny sposób nie jest takie proste.
Brak tej wiedzy jest natomiast bezpośrednią przyczyną, dla której tak łatwo ulegamy dyktatowi pieniaczy, paranoików, czy sadystów. Jak zachowywać się w ich obecności? Jaką taktykę przyjąć, aby ich zachowanie miało na nasze życie jak najmniejszy wpływ? Ignorować czy potulnie przytakiwać? Odgryzać się, czy dyskutować? Odpowiedzi znajdziecie obu częściach serii” “Toksyczni ludzie” oraz “Bardziej toksyczni ludzie”.
Skąd się biorą toksyczni ludzie?
Stamateas tłumaczy, że “toksyny” zaczynają zatruwać nasz charakter już w dzieciństwie. Pęknięcia, przez które powoli się sączą, to blizny, po sytuacjach, w których zachwiana została nasza samoocena.
— Ludzie toksyczni zawsze byli i będą znajdować się w naszym otoczeniu — mówił Stamateas w wywiadzie dla portalu yestherapyhelps.com. — Każdy, kto doznał zaburzeń samooceny, zwłaszcza w dzieciństwie, będzie postrzegał innych ludzi w sposób nieadekwatny — twierdzi terapeuta.
Zdaniem Stamateasa ludzie toksyczni nie są w stanie wchodzić w zdrowe relacje, bo nigdy nie ujawniają swoich prawdziwych twarzy: ukrywają się za maskami, dzięki którym w oczach osób ze swojego otoczenia wydają się bardziej interesujący, ważni czy popularni. W kontaktach z ludźmi starają się jak więc mogą aby stłumić swoje prawdziwe — często wrażliwe, niedoskonałe, wadliwe — ja. Sztukę kamuflażu opanowali do perfekcji.
Czy da się więc jakimś sposobem dotrzeć do prawdziwego “ja” osoby toksycznej? Sprawić, żeby choć na chwilę odsłoniła miękkie podbrzusze i dała się poznać ze swojej gorszej, w jej mniemaniu, ale jednocześnie znacznie bardziej prawdziwej, strony?
Odpowiedź na to pytanie może być nieco niewygodna, ale to właśnie od niej Stamateas rozpoczyna “Bardziej toksycznych ludzi”: — Każdy człowiek ma w sobie toksyczny pierwiastek. Wszyscy mamy “wady fabryczne” — tłumaczy.
Jest jednak różnica pomiędzy osobą, której zdarza się od czasu do czasu przestać panować nad emocjami, a wiecznym pieniaczem, tak samo jak pomiędzy osobą, która nie wstydzi się pochwalić samej siebie, a patologicznym narcyzem. Można narzekać, że znajomy z pracy od czasu do czasu skarży się na błahostki, ale praca z człowiekiem, który w każdej sytuacji dopuszcza tylko jeden, najczarniejszy scenariusz — to zupełnie co innego. Podobne przykłady można mnożyć.
Mówiąc ogólniej: ludzie toksyczni nie potrafią zachowywać się inaczej, niż tylko w znajomy sobie toksyczny sposób. Zatruwanie życia, żerowanie na innych czy wywoływanie w nich poczucia winy — to ich styl życia.
Dopóki więc zdajemy sobie sprawę z własnych niedostatków, a gdzieś z tyłu głowy kołacze nam myśl o tym, że musimy nad sobą pracować — możemy odetchnąć z ulgą: nie zaliczamy się do grona osób patologicznie toksycznych.
— Osoby toksyczne nie zauważają swoich złych cech lub zdecydowanie zaprzeczają ich istnieniu. W pewnym momencie postanowiły, że za swoje niepowodzenia będą obwiniać innych i tej strategii się trzymają. Żywią się tylko i wyłącznie cudzą energią — twierdzi Stamateas.
Zwalczać, ignorować czy unikać
W “Toksycznych ludziach” Stamateas uczy nas rozróżniać podstawowe typy “trucicieli””, między innymi: Zazdrośnika, Fałszywca, Psychopatę, Przeciętniaka, Plotkarza czy Manipulanta. W “Bardziej toksycznych ludziach” zestaw ten zostaje rozszerzony o kolejne 17 postaw. Dokładnie poznajemy więc sposoby zachowania min. Pieniacza, Masochisty, Despoty, Sadysty, jak również Malkontenta i Czarnowidza.
I choć trudno powiedzieć, aby ktokolwiek stykał się z tymi określeniami po raz pierwszy w życiu, to jednak dopiero gdy dany osobnik zaczyna mącić nasz osobisty spokój w naszych głowach zaczyna krążyć mnóstwo wątpliwości, co do tego, jak sobie z nim poradzić: ignorować niegrzeczne uwagi? Otwarcie przeciwstawić się dręczycielowi? A może szukać pomocy u innych?
Stamateas daje tu konkretne odpowiedzi: po tym, jak rozpoznamy toksyczny typ, z którym mamy do czynienia, wystarczy odnaleźć go w spisie treści, otworzyć odpowiednią stronę i sprawdzić, jakie ruchy najlepiej wykonać. Zbyt proste? Nie, jeśli naprawdę zależy nam na wydostaniu się z toksycznej relacji. Autor oferuje bowiem antidotum na chorobę, zwaną nadmiernym analizowaniem, czy może raczej: użalaniem się nad sobą.
Znajdując się pomiędzy młotem toksycznego człowieka a kowadłem własnych wątpliwości trudno zachować obiektywizm. Bardzo łatwo z kolei uznać, że znajdujemy się w sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia, albo gorzej: nie ma żadnego wyjścia, co jest oczywistą nieprawdą.
Skuteczność metod Stamateasa sprawdźmy na przykładzie starcia z Plotkarzem, który postanowił zatruwać nasze życie nienawistnymi pomówieniami. Efekt, który zwykle osiąga, jest podwójny: martwi nas sama treść pomówień, jak i fakt, że dana osoba właśnie nas wybrała na cel swoich ataków. Zamiast więc zadręczać się pytaniami: “Co robię źle?” i “Dlaczego właśnie ja?”, Stamateas w prostych słowach przywołuje nas do porządku:
Zastosowanie się do tego zalecenia nie będzie proste: skutecznie utrudnią je żal, urażona duma czy po prostu wzbierające w nas negatywne emocje. Nie mniej jednak będąc w posiadaniu tego rodzaju mentalnego kompasu, możemy spoglądać na niego za każdym razem, gdy zanosi się na to, że za chwilę zboczymy na drogę wątpliwości i braku wiary w siebie.
Właśnie tak należy traktować książki Stamateasa - jako kompas, wytyczający trasę, po której będziemy bezpiecznie i skutecznie lawirować pomiędzy skupiskami toksycznych ludzi.
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Bellona.
Jeśli zatrzymasz się, żeby wyjaśniać lub starać się zrozumieć plotki, zboczysz z obranej drogi. Plotki nie pobawią cię ani szczęścia, ani marzeń [...] Twoje szczęście i wszystko, czego pragniesz, nie zależą od tego, co inni mają do powiedzenia, lecz od tego, co sam jesteś gotów z tą plotką zrobić. Nie daj się zatruć!