Wiele wskazuje na to, że Andrzej Duda ułaskawi Jana Śpiewaka. Prezydent przyjął w niedzielę wieczorem miejskiego aktywistę, który w piątek usłyszał już prawomocny wyrok. Śpiewak został skazany przez warszawski Sąd Okręgowy na 5 tys. zł grzywny oraz 10 tys. zł nawiązki na rzecz mec. Bogumiły Górnikowskiej.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
"Przegrałem. Sąd uczynił mnie kryminalistą. Za obronę słabszych, za obronę sprawiedliwości. Za ujawnienie, że córka ministra Ćwiąkalskiego brała udział w nielegalnej reprywatyzacji kamienicy na Ochocie jako kurator 120-latka" – oświadczył w piątek Jan Śpiewak.
Podkreślał przy tym symbolikę – niekorzystny dla niego wyrok zapadł 13 grudnia, w 38. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. "Mamy sądy rodem z ustrojów autorytarnych. Mamy przemoc sądów, które w obronie przywilejów elit nie wahają się łamać prawa" – dowodził aktywista.
"Jestem jedyną osobą skazaną już dwukrotnie prawomocnym wyrokiem w związku z aferą reprywatyzacyjną" – dodał.
Na informację, że z Janem Śpiewakiem w niedzielę wieczorem spotkał się prezydent Andrzej Duda, zareagowała córka Jolanty Brzeskiej, działaczki zaangażowanej w obronę eksmitowanych lokatorów, walczącej z czyścicielami kamienic, która w 2011 r. została najpewniej zamordowana przez nieznanych sprawców.
"Jakoś, cholera, Andrzej Duda nie znalazł czasu dla mnie, córki Jolanty Brzeskiej... Coś widzę, że są inne 'ofiary' reprywatyzacji. Albo takie z siebie robią" – napisała Magda Brzeska o sprawie Jana Śpiewaka.
Czy zatem faktycznie Jan Śpiewak jest "ofiarą reprywatyzacji" i "jedynym skazanym już dwukrotnie prawomocnym wyrokiem" w związku z tą aferą?
A Ty jak myślisz?
czy
Trudno się dziwić emocjom wokół tego wyroku. Za sprawą reprywatyzacji w Warszawie kryje się dramat setek osób, które miały do czynienia z czyścicielami kamienic. Wiele z nich zapłaciło za to zdrowiem, a bywało że i przedwczesną śmiercią.
Skalę dramatu lata temu ujawniła "Gazeta Wyborcza", przede wszystkim dziennikarze ze "Stołecznej", oraz "Superwizjer" TVN (co dziś nie do końca pasuje w narracji politykom PiS kreującym się na jedynych walczących z reprywatyzacyjną mafią). Wyrzucanych ze swoich mieszkań lokatorów od lat wspierał i wspiera były szef stowarzyszenia Miasto jest Nasze, obecny lider Wolnego Miasta Warszawa Jan Śpiewak. Robił to i wciąż robi używając nieraz mocnego języka – czemu też trudno się dziwić, biorąc pod uwagę makabryczne metody stosowane przez przejmujących kamienice przez fikcyjnych przedstawicieli właścicieli.
Jeden z nich, handlarz roszczeń Marek M., został w październiku skazany prawomocnie przez warszawski Sąd Apelacyjny. Wyrok dotyczył podstępnego wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w dokumencie sądowym w związku z reprywatyzacją kamienicy przy ul. Targowej w Warszawie. Orzeczona kara to 1,5 roku więzienia oraz grzywna w wysokości 60 tys. zł.
Oczywiście, że to skandal, iż Marek M. pozostaje jedynym prawomocnie skazanym w aferze reprywatyzacyjnej, bo przecież uczestników dochodowego procederu było o wiele więcej. Ale od razu widać, że Jan Śpiewak nie jest jedynym skazanym w związku z tą aferą. Sugestia, że wymiar sprawiedliwości nie zajmuje się rzeczywistymi przestępcami, a skazuje wyłącznie tego, który alarmował o nieprawidłowościach, jest nieprawdziwa.
– Jan Śpiewak zrobił wiele dobrego. Ale ma za długi język i za często obraża innych. I tym zbyt długim językiem szkodzi także nam – mówi mi osoba poszkodowana w aferze reprywatyzacyjnej, która woli zachować anonimowość. Jak tłumaczy, środowisko ofiar afery jest dziś mocno podzielone.
Nie kryje przy tym, że wielu poszkodowanych ma dziś wrażenie, iż Jan Śpiewak robi dzięki nim karierę. – Bo przecież nie o zasądzone 15 tys. zł tu chodzi – uważa moja rozmówczyni.
Na kwestię różnic w sumach, jakie musiały płacić ofiary reprywatyzacji, a ile zgodnie z wyrokiem musi zapłacić Jan Śpiewak, uwagę zwróciła także Magda Brzeska.
Tu jednak musi się pojawić ważne zastrzeżenie – Śpiewak został skazany w procesie karnym. W sprawach cywilnoprawnych, a z tym mieli do czynienia poszkodowani lokatorzy, o prezydenckim prawie łaski nie ma mowy.
Śpiewak pisze o dwóch wyrokach prawomocnych – i to fakt. Nieco ponad rok temu aktywista został skazany za zniesławienie Wojciecha Bartelskiego, byłego burmistrza stołecznej dzielnicy Śródmieście, a obecnie prezesa Tramwajów Warszawskich. Śpiewak sugerował, że Bartelski był członkiem mafijnego układu i zorganizowanej grupy przestępczej. Rzucił oskarżenie, ale nie przedstawił przy tym żadnych dowodów. Zresztą, lata minęły, a prokuratura już pod rządami PiS Bartelskiemu żadnych zarzutów nie postawiła.
Sąd orzekł prawomocnie, że Śpiewak ma samorządowca przeprosić i zapłacić 10 tys. zł na cel społeczny. I tu ważna uwaga – wyrok zapadł w procesie cywilnym, jaki Bartelski wytoczył aktywiście. Proces karny został umorzony.
Art. 212. Zniesławienie
Dz.U.2019.0.1950 t.j. - Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny
§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.
To inaczej niż w procesie, jaki Śpiewakowi wytoczyła mec. Bogumiła Górnikowska.
W październiku 2017 r. Śpiewak napisał na Twitterze: "Boom. Córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła w 2010 roku metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie". Później ten zarzut powtórzył kilkakrotnie na różnych konferencjach. Chodziło o kamienicę przy ul. Joteyki 13 na Ochocie, który został zreprywatyzowany w 2011 r.
Jak podkreśla Śpiewak – była to reprywatyzacja nielegalna, w której mec. Górnikowska (to też istotne – prawniczka na co dzień posługuje się tym nazwiskiem, a nie panieńskim, jak to robi Jan Śpiewak) występowała jako kurator Aleksandra Piekarskiego, przedwojennego właściciela kamienicy.
Sąd uznał, że aktywista przeholował. Choćby dlatego, że stwierdzenie, iż prawniczka "przejęła" kamienicę to kompletna nieprawda. Po drugie zaś, jak podkreśla mec. Górnikowska, w momencie, gdy została kuratorem, nie miała pojęcia, czy spadkobierca żyje i ile lat mógłby mieć. Jak tłumaczy, to zostało ustalone później, m.in. dzięki jej staraniom. Decyzja sądu o przekazaniu kamienicy w prywatne ręce zapadła zaś zanim to ustalono.
– Rozumiem, że pan Śpiewak chce pomagać lokatorom i to bardzo słusznie, tylko niech robi to zgodnie z prawem i nie krzywdząc innych – skomentowała mec. Górnikowska w rozmowie z Onetem.
Oburzenie Jana Śpiewaka wywołało także to, że uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego (zapadł w trzyosobowym składzie) zostało utajnione. Sędziowie ze Stowarzyszenia Iustitia wyjaśnili, że to nie było żadne widzimisię składu orzekającego – tak po prostu jest w procesach z Art. 212. KK.
Wszystko to oczywiście jest na rękę PiS w podtrzymywaniu narracji, że oni sami z aferą reprywatyzacyjną nie mają nic wspólnego. Tymczasem to jedynie część prawdy. Np. w sprawie słynnej kamienicy przy Nabielaka 9 kluczowe decyzje podejmowali politycy PiS: Mirosław Kochalski (komisarz Warszawy z ramienia tej partii, który zarządzał miastem po tym, jak 11 lat temu prezydentem Polski został Lech Kaczyński) i Arkadiusz Czartoryski, poseł i były wiceminister SWiA w pierwszych rządach PiS.
Nota bene przed ponad rokiem sam Jan Śpiewak opisywał wątek afery reprywatyzacyjnej, którego bohaterem miałby być działacz PiS.
Dziś zaś Śpiewak ma PiS za sobą – łącznie z prezydentem i premierem, a do tego stał się sojusznikiem "dobrej zmiany" w walce z sądami. Czyżby to miał być sposób na uzyskanie prawa, by rzucać oskarżenia, nie licząc się przy tym konsekwencjami prawnymi? W końcu przecież sam nie tak dawno krytykował Andrzeja Dudę za ułaskawienie Mariusza Kamińskiego, a dziś liczy na prawo łaski ze strony głowy państwa.