Dla jednych to szybki i praktyczny sposób na to, by zapanować nad swoim życiem. Inni traktują go jako miejsce, gdzie godzinami dają ujście swoim artystycznym ciągotom. Są też tacy, dla których jest analogowym azylem w cyfrowym świecie. Co to jest bullet journal i jak go prowadzić?
Zaczęło się od chłopaka, który miał wiecznie przechlapane u swoich nauczycieli. Wszystko dlatego, że nie potrafił skupić na niczym uwagi dłużej niż przez chwilę. Zawsze okazywało się, że kolejna rzecz jest bardziej interesująca, kolorowa, ekscytująca. Przerywał to, czym się zajmował i czego od niego oczekiwano – zamiast wytrwać, niepomny na konsekwencje, przerzucał się na coś, co w danym momencie wydawało mu się bardziej atrakcyjne.
W czasach, gdy zaburzenia uwagi brzmiały dla nauczycielskiego ucha jak kompletna egzotyka, mały Ryder Carroll został spisany na straty. Jednak on i jego rodzice stwierdzili, że się nie poddadzą. To właśnie wtedy Carroll – dziś dorosły mężczyzna – zaczął ze sobą nosić zeszyt, który stał się jego kotwicą w chaotycznej rzeczywistości. Latami dopracowywał system organizacji osobistej, który dziś stosują miliony ludzi na całym świecie. Tylko jedna polska grupa fanek i fanów tej metody ma na Facebooku 19 tys. członków.
Co to jest bullet journal?
Bullet journal to spersonalizowany dziennik, który jest połączeniem listy projektów i zadań, pamiętnika, kalendarza i kolekcji (o tym za chwilę). To zeszyt, który pomaga właścicielowi w ogarnianiu rzeczywistości – miejsce, na wszystkie jego sprawy, plany i pomysły. Papierowe centrum sterowania życiem – oczywiście na ile życiem da się sterować.
Dlaczego metoda bullet journal opiera się na tak staroświeckich materiałach jak papier i długopis, skoro każdy z nas ma przy sobie mały komputer, nazywany dla niepoznaki smartfonem, a w nim dziesiątki aplikacji, które zostały stworzone po to, by zwiększyć naszą efektywność?
Carroll tłumaczy, że największa wada bullet journalingu – analogowość – jest jego największą zaletą. Elektroniczne listy projektów i zadań mogą ciągnąć się bez końca, bo bez wysiłku wpisujemy na nie kolejne pozycje, także te, które wcale nie muszą być wykonane, albo może je równie dobrze zrobić ktoś inny. W efekcie jesteśmy przytłoczeni i zniechęceni, bo nawet jeśli odhaczymy coś jako zrobione (na przykład nareszcie posprzątamy szufladę wstydu lub załatwimy długo odkładaną sprawę w urzędzie), w bezkresnej pamięci aplikacji nadal pozostaje miliard–minus–jeden rzeczy do zrobienia.
Jesteśmy więc w ciągłym biegu, ale wydaje nam się, że nie robimy nic, lub bardzo mało. Mijają kolejne dni, jesteśmy bardzo zajęci, ale gdy przychodzi do tego, by przypomnieć sobie czym zajmowaliśmy się przez ostatnie dni i tygodnie, w głowie jest pustka. Co się dzieje z czasem? Odpowiedź na to pytanie ma dać właśnie bullet journal. Ręczny proces zapisywania ma zaś pomóc nam odfiltrowywać zadania, które naprawdę chcemy zrobić od tych, których na dobrą sprawę nie jesteśmy gotowi realizować.
Jak prowadzić bullet journal
Język
Dziennik prowadzony według tej metody bazuje na kilku konsekwentnie stosowanych symbolach – ten specyficzny język bujo sprawia, że zapiski w zeszycie są przejrzyste na pierwszy rzut oka.
Podstawą jest kropka (bullet) – gdy stawiamy ją przed jakimś tekstem, sygnalizujemy, że jest to zadanie do wykonania. Wpisujemy je do zeszytu wtedy, gdy przyjdzie nam do głowy, tak by umysł mógł się skupić nie na pamiętaniu, ale na tym, co tu i teraz.
Wykonanie danej rzeczy zaznaczamy przekreślając tę kropkę (stawiając znak x). To sprawia, że na pierwszy rzut oka widać jaki jest status danej czynności.
W ciągu dnia możemy robić też zwięzłe notatki na temat tego, co robimy, myślimy lub czujemy – na podstawie notatek znacznie łatwiej będzie nam nie tylko odtworzyć to, czym się zajmowaliśmy, ale i jaki mieliśmy nastrój, co nas cieszyło, a co dołowało. Dzięki temu można odkryć prawidłowości dotyczące własnego życia, z których dotąd nie zdawaliśmy sobie sprawy.
I to właśnie ten proces refleksji przy przeglądaniu swoich wpisów jest tym, co Carroll i osoby prowadzące dziennik według metody bullet journal uznają za najcenniejsze. Notatka ma mieć postać krótkiego zdania i jest oznaczana myślnikiem.
Symbolem spotkania (np. wizyta u dentysty, obiad z koleżankami) jest puste kółko (zamalowujemy je, gdy je odbędziemy). Zadania niezwykle ważne poprzedza się gwiazdką, inspiracje – wykrzyknikiem. A co z zadaniami, które tracą ważność, albo decydujemy, że ich jednak nie wykonamy, bo wolimy przeznaczyć czas i energię na coś innego? Wystarczy je przekreślić.
Zostają jeszcze tylko dwa podstawowe symbole. Umieszczony na kropce (symbolu zadania) znak < oznacza, że wykonanie danej czynności zaplanowaliśmy na określony dzień. Z kolei znak > sygnalizuje, że zadanie trafiło do odpowiedniej kolekcji lub do kalendarza.
Podstawowe części bullet journal
Spis treści (index) – to wykaz zawartości naszego dziennika. Przeznaczamy na niego cztery strony na początku zeszytu. A potem numerujemy wszystkie strony, byśmy wiedzieli co, gdzie i jak.
Kalendarz półroczny (future log) – mieści się na dwóch kolejnych sąsiadujących stronach. Wystarczy podzielić każdą z nich poziomo na trzy równe części, a każdemu powstałemu w ten sposób prostokątowi przypisać nazwę miesiąca, poczynając od obecnego. Do kalendarza półrocznego wpisujemy daty najważniejszych wydarzeń, które rysują się na horyzoncie w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. A co z tymi mniej doniosłymi? Od tego jest…
Kalendarz miesięczny (monthly log) – tworzymy go wpisując z góry na dół kolejne numery dni w miesiącu wraz ze skrótową nazwą dnia tygodnia. Przy każdym z nich umieszczamy wpisy dotyczące czynności zaplanowanych w konkretnym terminie. Za to zadania, które chcemy wykonać po prostu w danym miesiącu, ale nie jesteśmy związani datą, umieszczamy na stronie po prawej w postaci listy (zgodnie z omówionymi wcześniej symbolami).
Dziennik (daily log) – gdy mamy spis treści, a także kalendarz półroczny i miesięczny, zaczynamy rejestrować dzień po dniu. Wystarczy wpisać datę na górze i można zaczynać. Zależnie od dnia, nasz dziennik będzie dłuższą lub krótszą listą zadań do zrobienia, spostrzeżeń, przemyśleń, pomysłów. Z dziennika, jak i bullet journala jako takiego, najlepiej korzystać przynajmniej rano i wieczorem po kilka minut. Chodzi o to, by nasze wpisy były systematyczne i kompletne. Inaczej część rzeczy umyka z pamięci, inne giną zapisane w przypadkowych apkach lub na karteczkach, a my nie mamy żadnego systemu, któremu możemy w pełni zaufać.
Kolekcje – zdaniem znacznej części osób prowadzących bullet journal to serce tej metody. Kolekcja to każda tematyczna lista, którą dla siebie stworzymy. Najbardziej popularne to lista filmów do obejrzenia, książek do przeczytania, umiejętności do zdobycia, rzeczy do kupienia, płyt do przesłuchania, kosmetyków do wypróbowania… Ile potrzeb, tyle list. Jedni będą na przykład rejestrować wyjścia na siłownię, inni odnotowywać dzienne spożycie wody, a znajdą się też tacy, którzy w swoim zeszycie będą zapisywać negatywne myśli i je rozbrajać, by przekuć je w coś bardziej konstruktywnego.
Ile kolekcji może mieć bullet journal? Ile zmieści się w zeszycie. Nawet jeśli jednak zmieści się dużo, nie znaczy to, że wszystko warto rejestrować. Czas – podkreśla Carroll – jest cenny, a bullet journal ma pomóc w rejestrowaniu rzeczy ważnych, a nie wszystkich. To, czego zapisywanie ma sens w przypadku jednej osoby, może być całkowicie nieprzydatne w przypadku innej. Dlatego nie ma dwóch identycznych bullet journali.
Bullet journaling jako sztuka
Żeby zacząć prowadzić dziennik metodą bullet journal wystarczą – jak była już mowa – dwie rzeczy. Zeszyt może mieć dowolny format, ale ze względu na wygodę najczęściej jest wybierany A5 w kropki. Jest najbardziej mobilny, a jednocześnie daje dużo możliwości zwłaszcza tym osobom, które mają zdolności plastyczne.
Bullet journal stał się bowiem dla wielu osób, zwłaszcza kobiet, miejscem, gdzie szkicują, malują i tworzą kolaże z wycinków gazet i zdjęć. Filmiki, w których prezentują w jak misterny sposób ozdabiają swoje dzienniki zależnie od pory roku i obecnie panującej mody, są bardzo popularne na YouTube. Bullet journalowe vlogerki zrobiły sobie z tego sposób na życie. Zawodowo pokazują swój dziennik, odpłatnie tworzą nowy bujo na zamówienie, a nawet projektują własne linie naklejek, którymi można ozdobić strony.
Ich widoczność w sieci jest tak wielka, że bullet journal zaczął – niesłusznie – uchodzić za hobby zarezerwowane dla uzdolnionych plastycznie osób, które mają dużo wolnego czasu i artykułów piśmienniczych. Tymczasem to metoda stworzona do tego, by zapanować nad chaosem zwłaszcza wtedy, gdy jedyna rzecz, której ma się za dużo, to rzeczy do zrobienia. Wystarczy zeszyt i długopis.