Członkowie Prawa i Sprawiedliwości będą maszerować pod nawiązującym do nazizmu hasłem? – taki zarzut postawiła dziś "Gazeta Wyborcza", a na antenie TOK FM podchwycił Tomasz Nałęcz. W rozmowie z naTemat poseł PiS Maks Kraczkowski zapewnia, że slogan "Obudź się, Polsko" z III Rzeszą nie ma nic wspólnego. – Ale czegokolwiek byśmy nie powiedzieli, i tak będzie źle – mówi.
"Obudź się, Polsko" – z takim hasłem wyjdą na ulice środowiska związane z TV Trwam, "Solidarnością" i Prawem i Sprawiedliwością. 29 zwołują się na wielki marsz w Warszawie. Choć data jest jeszcze odległa, demonstracja już wywołuje kontrowersje. Tym razem poszło o hasło, pod którym zbiorą się demonstranci.
"Nie twierdzę, że prawicowa opozycja to neonaziści, PiS to NSDAP, a Jarosław Kaczyński to nowy Hitler. Zupełnie mi wystarcza, że związek "Obudź się Polsko" z "Deutschland Erwache" wcale im nie przeszkadza" – napisał dziś w felietonie dla "Gazety Wyborczej" Konstanty Gebert, jeden z jej najbardziej uznanych publicystów. Porównał w ten sposób główny slogan marszu z tymi, których używano w III Rzeszy.
Zarzuty powtórzył też na antenie TOK FM Tomasz Nałęcz. " Nazwa dla historyka jest wymyślona wyjątkowo niefortunne. Przestrzegam przed tym. Nawet nie chcę powiedzieć do czego to nawiązuje. Moim zdaniem to wynik głupoty a nie prowokacji" – komentował.
Jak jest naprawdę? Rozmawiamy z posłem Prawa i Sprawiedliwości Maksem Kraczkowskim.
Panie pośle, hasło marszu, który współorganizuje PiS spotkało się z poważnymi zarzutami. Czym jest inspirowane?
Interpretacja przedstawiona w "Gazecie Wyborczej" jest totalnie niestosowna, nie ma nic wspólnego z nazistowskimi Niemcami.
Dokonywanie tego typu skrótów myślowych i porównywanie ładunków emocjonalnych w hasłach jest sposobem na wyszydzenie oponenta. Szczerze mówiąc nie wiem, kto był autorem hasła, ale myślę, że jeśli chodzi o PiS, każde, pod którym byśmy występowali, byłoby tak samo złe. Tak samo media zareagowałyby, gdybyśmy użyli na przykład tłumaczenia z włoskiego sloganu "Forza Italia".
Pochody odbywają się wszędzie: w Paryżu, Berlinie. Dlaczego akurat ten ma być jakiś wyjątkowo zły?
O co więc chodzi w "budzeniu Polski"?
W każdym spotkaniu takim, jak organizowany przez PiS marsz, chodzi o to, żeby mobilizować społeczeństwo. Chcemy w sposób pokojowy wyjaśniać, że polityka dotyczy każdego z nas, a nie jest jedynie występowaniem z sejmowej mównicy, pokazać, że każdy ma na nią wpływ.
Cieszymy się, że hasło pod którym występujemy pobudza ludzi do udziału w życiu publicznym. Wbrew temu, co sugeruje dziś "Gazeta" nie mamy zamiaru występować przeciwko demokratycznym standardom i nawoływać do zmiany władzy wbrew prawu.
Jakie są główne założenia marszu?
Chodzi o to, żeby Polacy po kolejnych aferach, bezrobociu, po prostu się obudzili. Chcemy, żeby zaczęli zwracać uwagę nie na to, co jest pokazywane w kanonadzie wyborczych obietnic i na okrągłą mowę PO w stylu: "by żyło się lepiej wszystkim". Mamy nadzieję, że dzięki wystąpieniu sami zaczną dokonywać analizy: czy żyje się lepiej teraz czy za PiS, czy koszty życia były mniejsze teraz, czy wtedy. Żeby nie wchodzili w przepychankę słowną, ale podejmowali decyzje.
Występujemy z kolejnym marszem, ale hasła mamy zawsze te same: solidarna Polska, Polska równych szans i Polska ludzi, którzy nie są uśpieni potokiem informacji płynących z rządu.
Decyzje? Czyli kolejne protesty?
Nie. Chodzi głównie o decyzje wyborcze. Już niedługo czekają nas przecież wybory do europarlamentu, prezydenckie.