To ona razem z Andrzejem Dudą dwa lata temu zaprosiła Donalda Trumpa do Polski. Była też pierwszym prezydentem, z którym w 2015 roku w ogóle spotkał się nowy prezydent RP. Oboje konserwatywni, mają opinię, że dobrze się dogadują. Dziś stają przed identycznym wyzwaniem. I Dudę i prezydent Chorwacji w 2019 roku czekają wybory prezydenckie. Tyle, że Kolinda Grabar-Kitarović ma już pierwszą turę za sobą. I raczej nie poszła po jej myśli.
Została prezydentem Chorwacji w lutym 2015 roku, kilka miesięcy przed zwycięskimi wyborami dla Dudy i ich prezydentury mocno się zazebiają. Kolinda Grabar-Kitarović już we wrześniu była w Polsce, z nowym prezydentem RP spotkała się w Krakowie, a potem jeszcze raz podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy.
Z pierwszą wizytą przyjechała do Warszawy w styczniu 2016 roku i była pierwszym prezydentem, którego Duda przyjął w Pałacu Prezydenckim. – To już jest nasze czwarte spotkanie w ciągu niecałych sześciu miesięcy. Współpraca rozwija się bardzo dobrze, z czego ja się cieszę, bo przekłada się to realnie na sprawy gospodarcze i polityczne – mówił jej prezydent RP.
A potem była tu kolejny raz w 2017 roku. W tym czasie Andrzej Duda dwukrotnie był z oficjalną wizytą w Chorwacji.
Konserwatywna jak Duda
Ale przede wszystkim oboje byli gospodarzami szczytu państw Trójmorza, który odbył się w Polsce. Zaproszenie dla Donalda Trumpa, który był wtedy goście, też wystosowali razem.
"Konserwatywna, można ją spotkać na różnych kościelnych uroczystościach. Prezydent krytykuje tych, którzy mają odmienne poglądy niż ona, wytykając im, że są 'mniej patriotyczni'" - mówili nam o niej Polacy mieszkający w Chorwacji.
Wiele punktów wspólnych można by znaleźć w obu prezydenturach. Czy takie okażą się wybory prezydenckie, w których oboje – w odstępie kilku miesięcy – biorą udział?
51-letnia Kolinda Grabar-Kitarović, pierwsza kobieta na stanowisku prezydenta Chorwacji, ma już za sobą pierwszą turę wyborów. Ale taką, która dla Andrzeja Dudy byłaby chyba najczarniejszym snem, o władzach PiS nie wspominając.
Piosenkarz zabrał jej głosy
Na początku kampanii wyborczej Kolinda Grabar-Kitarović prowadziła w sondażach. Dopiero potem coś poszło nie tak. W sondażach albo przegrywała ze swoimi rywalami, albo wszyscy szli łeb w łeb.
"Te wybory mogą poluzować władzę rządzącej partii. Jeśli prezydent przegra, może sprawić kłopot premierowi z HDZ w przyszłorocznych wyborach" –analizował France24 sytuację rządzącej praktycznie od 1991 roku centroprawicowej HDZ, do której należy Grabar-Kitarović.
Wybory odbyły się w niedzielę i okazało się, że nie tylko będzie druga tura, ale i pierwszą obecna prezydent przegrała. I to z byłym, lewicowym premierem. A gdyby jeszcze trzeci kandydat zdobył o ok. 3 procent głosów więcej, w ogóle odpadłaby z wyścigu.
Ten trzeci to znany piosenkarz folkowy i juror w telewizyjnym show Miroslav Skoro, który nieźle w tych wyborach namieszał. Niby wystartował jako kandydat niezależny, ale wszyscy wiedzą, że ma prawicowe poglądy i to bardziej radykalne niż obecna prezydent. Jak wymienia AFP, chciał m.in. przeprosić skazanych zbrodniarzy wojennych, czy wysłać wojsko na granice, by powstrzymać uchodźców.
Jak się powszechnie uważa, to on zabrał prezydent ogromną liczbę głosów. W pierwszej turze uzyskał 24.43 procent poparcia, a ona - 26.65 proc.
Cieszy się socjaldemokrata
Dlaczego przegrała I turę? Tego na polskie realia nie da się przełożyć. Media podkreślają, że to przez gafy pani prezydent, która niby zachowuje neutralność, ale sympatyzuje z chorwackimi nacjonalistami.
I tak, na przykład, w listopadzie śpiewała na przyjęciu urodzinowym burmistrza Zagrzebia Milana Bandicia, za którym ciągnie się kilkanaście zarzutów korupcyjnych, a media "zarzucały prowadzenie populistycznej polityki". Pani prezydent miała powiedzieć, że nawet jeśli zostałby skazany, przynosiłaby mu ciasta do więzienia.
Swój start w wyborach ogłosiła na łamach skrajnie prawicowego pisma.
Oczywiście ze zwycięstwa w I turze cieszy się były premier (2011-2016), socjaldemokrata, Zoran Milanović, który zapowiada, że uczyni z Chorwacji "normalny kraj, który szanuje prawa mniejszości i niezależne sądownictwo". A także chce kraju wolnego od nienawiści, europejskiego i postępowego.
Słuchając go można pomyśleć – niemal jak opozycja w Polsce. Tu też widać ogromne społeczne podziały na linii: lewica-prawica. Po wygranej Milanowić apelował o normalną, cywilizowaną rywalizację, a nie o żadną wojnę. "Koniec z wojnami" – podkreślał też w czasie kampanii.
Prawica jeszcze silniejsza
W pierwszej turze Milanović zdobył niemal 30 procent głosów. Pokonał panią prezydent, ale to wciąż za mało, by wygrać z nią 5 stycznia.
Jak analizują chorwaccy politolodzy, to ona mimo wszystko ma większe szanse na zwycięstwo, niektórzy już piszą o niej, że jest faworytką. A tak silna pozycja Skoro w I turze tylko ma pokazywać, że prawica w Chorwacji jest jeszcze silniejsza.
Choć są też głosy, że podziały i spory w HDZ, mogą pomóc lewicy.
Najprawdopodobniejszy scenariusz jest jednak taki, że elektorat piosenkarza powinien oddać na prezydent głos. Pytanie tylko, w jakiej skali. I czy po majowych wyborach w Polsce Kolinda Grabar-Kitarović i Andrzej Duda dalej będą razem działać na rzecz Trójmorza, o którym do tej pory tyle razem mówili.
W każdym razie wybory prezydenckie w Chorwacji też zapowiadają się niezwykle ciekawie.