Film "80 milionów" został polskim kandydatem do Oscara. Obraz w Polsce wywołał mieszane uczucia, jednak większość chwali dzieło Waldemara Krzystka. Czy historia "Solidarności" w sensacyjnej oprawie ma szansę na sukces w Hollywood?
Komisja Oscarowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej uznała dziś, że film Waldemara Krzystka "80 milionów" będzie polskim kandydatem do Oscara. Juliusz Machulski, przewodniczący komisji twierdził, że o "wyborze zdecydował fakt, że film opowiada epizod z polskiej historii w sposób nieszablonowy, optymistyczny i uniwersalny". Wtórował mu minister kultury Bogdan Zdrojewski, cytowany przez "Gazetę Wyborczą" przekonywał, że dzięki szerokiej rzeszy widowni film został wybrany przez PISF. Cieszył się, że oglądali go różni ludzie, zarówno starsi, jak i młodsi. Sam reżyser również nie ukrywał radości z powodu wyróżnienia. Zaznaczył jednak, że film robił przede wszystkim z myślą o polskiej widowni.
"Kino środka"
Taka a nie inna decyzja Komisji Oscarowej wywołuje mieszane uczucia wśród krytyków. Jacek Rakowiecki, krytyk filmowy i opozycjonista z lat 80-tych mówi, że nie szokuje go wybór "80 milionów" na polskiego reprezentanta w Hollywood. – To bardzo dobry film z genialną rolą Piotra Głowackiego. Waldemar Krzystek jest jednym z najlepszych i niedocenianych polskich reżyserów – przekonuje Rakowiecki. Zaznacza, że Krzystek jest przedstawicielem "kina środka". Nie tworzy obrazów awangardowych, lecz nurt, który reprezentuje jest potrzebnym filarem każdej kinematografii.
Legendarna "Solidarność" kontra słaba promocja?
Dodaje, że tematyka "Solidarności", mimo, iż niepopularna w Polsce w obliczu ostatnich konfliktów politycznych wciąż jest na Zachodzie "legendotwórcza". Czy zatem filmy o tematyce historycznej są naszą przepustką do Hollywood? Trudno powiedzieć. – Cały świat robi takie filmy, każdy kraj ma swoje powody do dumy. Amerykanie produkują setki takich obrazów. "80 milionów" ukazuje spektakularne postawy ludzkie, ten skok na kasę był nietuzinkowy – tłumaczy Jacek Rakowiecki.
Jakie są szanse na zwycięstwo? Trudno to przewidzieć. Jacek Rakowiecki życzy filmowi jak największego sukcesu, zaznacza jednak, że znajduje się w trudniejszej sytuacji niż oprzendi kandydat, film "W ciemności" Agnieszki Holland. – Sukces filmu zależy w dużej mierze od środków, jakie się wkłada w jego produkcję. "W ciemności" miał pomoc międzynarodowych partnerów, którym zależało, by obraz wypromować. Dodatkowo holokaust to wspólny problem dla Europy. "80 milionów" natomiast ma małą szansę na dużą promocję – tłumaczy krytyk filmowy. Dodaje, że amerykańskie hity, których produkcja kosztuje 100 milionów dolarów, drugie tyle przeznaczają na wylansowanie obrazu.
Bez szans na sukces?
Nieco odmiennego zdania jest krytyk Bartosz Czartoryski. Nie wróży filmowi wielkiego sukcesu. – Wybór jest uzasadniony tym, że to kino gatunkowe, łatwiej przyswajalne i zrozumiałe dla zachodniego odbiorcy. Nie porusza hermetycznych kwestii – mówi krytyk. Obrazowi wystawia pozytywną ocenę. – To dobry film, dobrze zrealizowany, aktorzy dobrze się spisali. Wielu moich kolegów krytyków co prawda nie zgodziłoby się z moją oceną. Film wywołał w środowisku mieszane uczucia – dodaje Bartosz Czartoryski.
Nie do końca zgadza się z argumentacją Juliusza Machulskiego. Uważa, że produkcja jest szablonowa, zwłaszcza dla widza amerykańskiego. – Nie umniejszając wagi tej akcji "Solidarności", dla Amerykanina to zaledwie epizodzik, o którym nigdy nie słyszał. Znaleźliby się również Polacy, którzy o tym skoku na kasę nie słyszeli. Tło historyczne ma dla nich wyłącznie znaczenie jako fabuła – tłumaczy. Dodaje też, że w Polsce każdy motyw jest dobry, by nakręcić film. – Obraz nie musi nawiązywać do historii, można opowiedzieć historię wyssaną z palca, byle powstał z tego dobry obraz.
Polska kinematografia ma się coraz lepiej
Obaj krytycy są jednak zgodni co do sytuacji polskiej kinematografii. Nie jest tak źle, jak jeszcze kilka lat temu. – Polska kinematografia ma się coraz lepiej. Istotna jest pewna zależność. Im więcej będzie powstawało filmów, tym większa szansa, że zobaczymy coś dobrego, bardzo dobrego lub wybitnego. To taka piramida. Jeśli podstawa jest szeroka, zwiększa się prawdopodobieństwo powstania świetnych obrazów – tłumaczy Jacek Rakowiecki. Dodaje, że nawet wymagający krytycy zgodzą się z faktem, że nie jest w Polsce tak źle jak choćby 10 lat temu. To oczywiście nie znaczy, że będzie już tylko lepiej.
Wtóruje mu Bartosz Czartoryski. – Polska kinematografia ma się całkiem dobrze. Mamy być z czego dumni, lecz pojawia się też sporo miernoty, taśmowych produkcji nastawionych na szybki zysk. Mamy tu do czynienia ze swoistą sinusoidą. Raz jest lepiej, raz gorzej. Możemy mieć dobry sezon, żeby w następnym z trudem znaleźć coś godnego polecenia – kwituje krytyk.
"80 milionów" opowiada o spektakularnej akcji młodych związkowców na Dolnym Śląsku. Tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego przeprowadzają akcję wyniesienia z banku 80 milionów złotych. Były to związkowe pieniądze, lecz Służba Bezpieczeństwa uniemożliwiała ich legalne podjęcie.
W skład Komisji Oscarowej weszli reżyserowie: Juliusz Machulski, Tomasz Bagiński, Robert Gliński, Andrzej Jakimowski i Jan Komasa. Dodatkowo w jury zasiadali dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka Odorowicz, charakteryzator Waldemar Pokromski, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza Paweł Potoroczyn i dziennikarka Grażyna Torbicka.
To bardzo dobry film z genialną rolą Piotra Głowackiego. Waldemar Krzystek jest jednym z najlepszych i niedocenianych polskich reżyserów
Bartosz Czartoryski
krytyk filmowy
Nie umniejszając wagi tej akcji "Solidarności", dla Amerykanina to zaledwie epizodzik, o którym nigdy nie słyszał. Znaleźliby się również Polacy, którzy o tym skoku na kasę nie słyszeli. Tło historyczne ma dla nich wyłącznie znaczenie jako fabuła