
Reklama.
Włodzimierz Cimoszewicz, będąc kandydatem na europarlamentarzystę, potrącił na pasach w Hajnówce rowerzystkę. Kobieta miała złamaną kość podudzia i otarcia na dłoniach i twarzy. Śledczy ustalili, że polityk wraz ze znajomymi najpierw odwieźli ją i jej rower do domu, a dopiero potem zawieźli poszkodowaną do szpitala.
Wiadomo, że Cimoszewicz nie miał ważnych badań technicznych pojazdu. Śledczy zatrzymali nie tylko dowód rejestracyjny auta, ale też sam samochód. Prokuratura powołała biegłych m.in. z zakresu badania wypadków komunikacyjnych i stanu technicznego pojazdów. Przez pół roku Cimoszewicz nie miał swojego samochodu, odzyskał go dopiero w ostatnich tygodniach.
Byłemu premierowi, jako europarlamentarzyście, przysługuje immunitet. Jeśli śledczy uznają, że Cimoszewicz powinien usłyszeć zarzuty, będą musieli zwrócić się z wnioskiem o uchylenie immunitetu do Parlamentu Europejskiego.
– Ta sprawa nie jest zamknięta i szczerze mówiąc zupełnie nie wiem, co się dzieje w tej sprawie. Trwa postępowanie w prokuraturze w Białymstoku. Ale ja od niej, od początku maja, kiedy to zdarzenie miało miejsce, nie uzyskałem żadnej informacji w tej sprawie. Żadnego kontaktu między mną i prokuraturą nie było. Mój samochód był zatrzymany do badań przez zdumiewająco długi czas, pół roku, biorąc pod uwagę, że doszło do pęknięcia jednego plastikowego elementu. Teraz jeżdżę tym samochodem i czekam na dalszy rozwój wydarzeń – tłumaczy polityk w programie „Express Biedrzyckiej”.
źródło: "Express Biedrzyckiej"