Tylko jednego dnia polscy sportowcy zgarnęli na igrzyskach aż pięć medali. Ci niepełnosprawni, startujący na trwających w Londynie igrzyskach paraolimpijskich. Wcześniej ich pełnosprawnym kolegom udało się zdobyć tylko dziesięć medali podczas całej imprezy. Na pytanie dlaczego zawodowców nie stać na takie same wyniki w rozmowie z naTemat odpowiada były attache olimpijski polskiej reprezentacji, senator Andrzej Person.
Pięć medali jednego dnia, jesteśmy paraolimpijską potęgą. Czemu tak dobrze nie wypadają w pełni sprawni sportowcy, którzy tylko dziesieć medali zdobyli przez całe igrzyska?
Andrzej Person: Od wielu lat śledzę ruch paraolimpijski i nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Zaskoczenie i wstyd muszą czuć natomiast nasi pełnosprawni olimpijczycy. Paraolimpijczycy są tak zdeterminowani, że moim zdaniem to jest najlepszy przykład dla tych zdrowych, którym ptasiego mleka nie brakuje. A mimo to wypadli na igrzyskach słabo.
Nasz charakter narodowy jest idealnie stworzony do sportu, ale jakoś od dłuższego czasu na tych pełnosprawnych igrzyskach tego nie ujawniamy. Natomiast paraolimpijczycy pokazuja po raz kolejny, jak są dzielni i świetnie przygotowani.
Jednak paraolimpijczykom chyba nie jest łatwiej się przygotowywać. Mniejsze pieniądze, popularność, słabsze struktury. Nawet narzekać nie mają komu, bo media interesuja się nimi tylko raz na cztery lata. A wtedy odnoszą sukcesy.
Nie ulega wątpliwości, że wśród niepełnosprawnych rywalizacja jest dużo silniejsza. Ci ludzie są bardziej zdeterminowani do walki o medale, niż zdrowi. Podczas ich startów widać z jakim ogromnym zaangażowaniem walczą i za wszelką cenę chcą zdobyć medal.
W przekonaniu wielu ludzi sport paraolimpijski to amatorszczyzna. Ile w tym prawdy?
Jeżeli ktoś tak mówi, w ogóle nie ma pojęcia o sporcie. I powinien się wstydzić, że takie opinie wygłasza. Wielokrotnie towarzyszyłem wielu sportowcom. Widziałam na przykład, jak nasz zawodnik o kulach pokonywał trasę maratonu w Nowym Jorku i widziałem też ile trzeba mieć hartu ducha, by taki poziom osiągnąć.
Przypuszczam, że każdemu kto tak mówi Natalia Partyka może dać wielkie fory w tenisie stołowym, a i tak wygra bez straty punktu. Paraolimpijczycy prezentują bardzo wysoki poziom w kategoriach zupełnie obiektywnych. Skoro Oscar Pistorius w 21 sek. pokonał 200 m, życzę każdemu, by choć na 50 m się do niego zbliżył.
Sport paraolimpijski różni się jednak od tego "profesjonalnego".
Przede wszystkim sport jest dla osób niepełnosprawnych także ważny w powrocie do zdrowia, o ile to w danym przypadku możliwe. Przypomina mi się historia pewnej wioślarki, która przygotowywała się do paraolimpiady w Pekinie i w czasie badań przed igrzyskami stwierdzono, że za sprawą uprawiania wioślarstwa niestety nie może już startować jako osoba niepełnosprawna. Nadal poruszała się o kulach, ale w kategoriach igrzysk paraolimpijskich nie kwalifikowała się już do startu. Bo sport w dużym stopniu przywrócił jej sprawność.
Ile medali możemy zdobyć na tej paraolimpiadzie?
Trochę trudno to typować, ponieważ zmieniły się przepisy i jest mniej konkurencji. Bez wątpienia zdobędziemy ich jednak więcej, niż na igrzyskach pełnosprawnych. I nie jest to żadne zaskoczenie, bo tak jest już od wielu igrzysk.
To byłoby wspaniałe. Jednak do tego jest potrzebny narodowy program sportowy. Bez niego nie dogonimy świata. Bo świat nam uciekł, a my zostaliśmy w tym miejscy, w którym byliśmy. Prezentujemy się nawet gorzej, niż 30-40 lat temu. Bez szeroko zakrojonego ogólnonarodowego planu i bez udziału samorządów (które niechętnie zajmują się sportem), a później klubów i Ministerstwa Sportu się nie da.
Sam Klub Polska nie wystarczy. Mówi się, że on się nie sprawdził. Pytanie, co by było, gdyby on w ogóle nie istniał? Tylko nie ma podstawy tej piramidy. Ci, którzy byli na jej szczycie nie mogą narzekać na nic, bo by zgrzeszyli. Wiem, ponieważ byłem dość blisko. Ale potwierdziło się, że tylko 30 proc. z tych kilkudziesięciu zawodników zdobywa medale.
Dlatego nie możemy mieć 30 kandydatów do medalu, tylko 100. Wtedy medali zdobędziemy więcej. To prosty rachunek. Tylko tego nie osiągnie się już w Rio, a raczej na kolejnych igrzyskach.
A nie jest trochę tak, że pełnosprawni, profesjonalni sportowcy myślą właśnie o systemie, pieniądzach i układach w związkach, a paraolimpijczycy myślą po prostu o sporcie i wyniku?
To prawda. Potrzebna jest im też rywalizacja. Stary mistrz obrasta w tłuszcz, bo wie, że nikt mu w najbliższych latach w kraju nie zagrozi. To jest problem, który nie leży w charakterze tego człowieka, a w ludzkiej naturze, że w takiej sytuacji osiadamy na laurach.