Pożar w hospicjum w Chojnicach (woj. pomorskie) wybuchł w poniedziałek w nocy. Zginęły aż cztery osoby, a ponad 20 zostało przewiezionych do szpitali. Podtruły się dymem. Wśród nich był jeden z policjantów, który brał udział w ewakuacji.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Strażacy otrzymali zgłoszenie w poniedziałek o 3 nad ranem. Początkowy bilans ofiar śmiertelnych wynosił pięć, ale jedną z nich udało się reanimować i odzyskała czynności życiowe.
Komisarz Michał Sienkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku powiedział na antenie TVN24, że prawdopodobną przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez jednego z podopiecznych hospicjum, palącego papierosy.
Do szpitali trafiły łącznie 22 osoby, obecnie przebywa w nich 19. Pożar został już opanowany, ale na miejscu pracuje jeszcze 14 zastępów straży pożarnej. – Trwają czynności popożarowe – powiedział TVN24 Marian Hinca z Pomorskiej Straży Pożarnej. Mowa tu m.in. o oddymianiu pomieszczeń.