Robert Biedroń został wybrany przez Lewicę na kandydata w nadchodzących wyborach prezydenckich. Swoją kąśliwą refleksją na ten temat podzielił się mecenas Roman Giertych. Jego wpis wywołał ogromną burzę – również wśród polityków.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
"Wciąż nie wiemy, czy p. Śmiszek będzie kandydatem na prezydenta, a p. Biedroń na pierwszą damę, czy na odwrót" – zażartował Giertych. Internauci nazwali wpis "żałosnym", "słabym", "wiochą", wielokrotnie określono go też mianem homofobicznego. "Sprawa jest taka, że ciężko wypłoszyć z człowieka wszechpolaka" – napisał jeden z internautów.
Na post Giertycha zareagował też Robert Biedroń. Zaproponował mu pomoc po "żałosnym upadku".
"Homofobia nie jest śmieszna, lecz żałosna" – napisał poseł KO Franciszek Sterczewski. "Smutne życie musi mieć ktoś tak chory na homofobię i pogardę a zarazem wiecznie fantazjujący o życiu innych" – dodała posłanka Barbara Nowacka.
Wpis Giertycha skomentowała też partia Razem oraz jej lider Adrian Zandberg.
Po fali krytyki, Roman Giertych postanowił odpowiedzi na liczne komentarze. "Nie uznaję logiki w której krytyce nepotyzmu nie podlega związek homoseksualny. Uważam, że w Wiośnie mamy do czynienia z nepotyzmem (i nie chodzi tylko o RB). Promowanie swoich partnerów do funkcji politycznych jest żenujące. I będę o tym pisał, czy się komuś podoba, czy nie" – podkreślił.
Później ponownie próbował doprecyzować, a raczej wycofać się ze swojej wypowiedzi. Napisał, że kpina dotyczyła faktu, że zarówno Śmiszek, jak i Biedroń są rozważani jako kandydaci Lewicy. "Ich orientacja seksualna nie ma tu nic do rzeczy, gdyż taka sytuacja byłaby dziwna w każdym układzie" – podkreślił Giertych.