"Dzieciak zemdlał porażony siłą wystąpienia premiera", "To pokazówka zaplanowana przez PR-owców" – takie komentarze pojawiły się w sieci, po tym jak premier Tusk pomógł chłopakowi, który zemdlał. "Ci, którzy kpią, to zapewne ci, którzy udają, że nie widzą, gdy ktoś potrzebuje pomocy" – komentuje Jakub Śpiewak z Fundacji Kidprotect.
Podczas przemówienia premiera Donalda Tuska z okazji rozpoczęcia roku szkolnego w Sulęczynie na Pomorzu, stojący obok chłopiec nagle zemdlał i upadł na ziemię. Tusk był pierwszym, który to zobaczył i próbował ocucić chłopaka. Sytuacja była więc niespotykana. Z komentarzami natychmiast pospieszyli internauci, wyśmiewając Tuska i sugerując, że chłopak był jedynie marionetką potrzebną do urządzenia "pokazówki" przy okazji kolejnej "gospodarskiej wizyty" szefa rządu.
Michał Majewski, dziennikarz "Wprost", napisał na Twitterze: "Podobno Ostach [Igor Ostachowicz, odpowiedzialny za PR premiera - red.] przywiózł omdlałe dziecko i podrzucił Tuskowi, by mógł je ocucić". Maciej Maciejowski, warszawski radny (do wczoraj w PiS), stwierdził: "Dzieciak zemdlał porażony siłą wystąpienia premiera Tuska". Jeden z twitterowiczów: "Ciekawe, ile mu zapłacili za tą szopkę". Inny: "W następnym odcinku premier uratuje tonącego".
Próżno szukać w tych komentarzach czegoś w stylu "premier zachował się tak jak powinien". A to jest chyba najważniejsze w całej, błahej być może, sytuacji.
Jakub Śpiewak, prezes Fundacji Kidprotect.pl napisał na swoim Facebooku, że nie rozumie kpin z zachowania Tuska. "To jakiś przejaw zdegenerowania chyba. Zachował się tak, jak powinien zachować się każdy, w czyjej obecności ktoś traci przytomność - poszedł pomóc. Ale rozumiem - ci, którzy kpią, to zapewne ci, którzy udają, że nie widzą, gdy ktoś potrzebuje pomocy".
A co gdyby Tusk nie zareagował na mdlejącego tuż obok chłopaka? Oj, działoby się na Twitterze i w komentarzach. Że stał bezczynnie. Że obojętny na ludzką krzywdę. Że pierwszej pomocy udzielić nie umie.