"Perfekcyjna Pani Domu" wywołała medialną burzę, a prowadząca go Małgorzata Rozenek stała się antybohaterką środowisk feministycznych. Jednak panie, które w programie wystąpiły, zdecydowanie go bronią. Anna Kamczycka, zwyciężczyni jednego z odcinków, w rozmowie z naTemat przekonuje, że nie zgadza się z ocenami feministek, a praca gospodyni domowej to dla niej radość.
Zdecydowała się pani na udział w "Perfekcyjnej Pani Domu". Dlaczego?
Żyję w męskim świecie. Mam trzech synów, męża, tatę i jestem z nimi wszystkimi sama. No a wiadomo: mężczyźni do sprzątania się nie garną, więc wszystko było na mojej głowie. W pewnym momencie po prostu przerosły mnie obowiązki - nie chciało mi się sprzątać, a skoro nie robiłam tego ja, wszystkie nierozwiązane domowe problemy narastały i narastały.
Oglądałam czasem brytyjską wersję programu i bardzo ją lubiłam. Kiedy okazało się, że startuje polska wersja, od razu wysłałam sms-a ze zgłoszeniem. Po dwóch dniach odezwali się producenci. Nikt nie musiał mnie specjalnie namawiać. To było spełnienie marzeń.
O telewizji?
Nie. O tym, żeby wszystkie domowe sprawy znów były uporządkowane.
Jak to było? Małgorzata Rozenek przyjechała do pani i faktycznie uczyła panią, jak sprzątać?
Droga jest długa. Najpierw ustny casting, później przyjeżdża reporterka z kamerą, która sprawdza, czy ja i mój dom nadajemy się do zdjęć. Efekty analizuje potem produkcja. W moim przypadku przyszła z Warszawy pozytywna odpowiedź, więc ekipa przyjechała na zdjęcia próbne nagrać mój bałagan.
Z dziewczyną, która wystąpiła w tym samym programie, pojechałyśmy na szkolenie do Warszawy. Gosia [Małgorzata Rozenek – przyp. red.] dobiera tematy szkolenia do potrzeb kandydatek na Perfekcyjną Panią Domu. U nas były to między innymi: mycie okien, organizacja szafy i podział obowiązków domowych. To ostatnie ze względu na naszych mężczyzn.
A samo nagrywanie odcinków? Ekipa filmowała po prostu, jak pani sprząta, czy jej członkowie mówili: pani Aniu, dzisiaj szorujemy kafelki?
Członkowie ekipy spędzali u mnie osiem godzin dziennie. Wszystkie ujęcia były nagrywane w naturalnych sytuacjach – wyrzucałam wszystko z szafy, sprzątałam, układałam. Ustalaliśmy tylko kolejność prac – dziś szafa, jutro kuchnia.
Wiedza się przydała?
Oczywiście, dzięki programowi udało mi się wszystko zorganizować w domu. Ale czytałam w internecie wiele komentarzy. Takie osoby, które piszą: "po co ten program?", "wstyd taki dom pokazać", trochę mnie denerwują. Bo mnie "Perfekcyjna Pani Domu" naprawdę pomogła.
O komentarze też chciałam zapytać. "Perfekcyjna Pani Domu" irytuje feministki, które twierdzą, że utwierdza on stereotypy. Myśli pani, że tak jest naprawdę?
Nie jestem zwolenniczką tych feministycznych wypowiedzi. Uważam, że praca gospodyni domowej to naprawdę wspaniała rzecz. Czystość domu to dla mnie zaszczyt i radość. Cieszę się, że mogę utrzymać go w stanie, w którym będę z niego dumna.
Czuję się dobrze w mojej roli. Jestem dumna z bycia "Perfekcyjną Panią Domu".
Ale faktem jest, że tylko w jednym odcinku jak do tej pory wystąpił mężczyzna. A i to pod hasłem "szkolenia dla kawalera". Po ślubie mężczyzna już nie musi dbać o dom?
Mnie się wydaje, że powinno się obowiązki dzielić sprawiedliwie. Niech on się zajmuje naprawami w domu, poodkurza.
W pani domu prace są dzielone?
Odkąd wystąpiłam w programie – tak. Wcześniej nie mogłam utrzymać synów w ryzach. Teraz wszyscy wiedzą, co mają robić – odpowiadają za śmieci, za podwórze, swój pokój. Czasem, jak nie mam czasu na odkurzanie, przekazuję to im. Pomagają też mężowi: trzeba drzewa nawieźć do palenia w piecu, napalić w zimie.
Nie. U mnie w środowisku program spotyka się ze świetnym odbiorem. Podam taki przykład: mamy gazetę lokalną, w której po tym, jak wygrałam program zaczęłam doradzać w kwestiach sprzątania. Dziennikarka, która ją prowadzi, sama przyznaje
że korzysta z moich rad. To chyba nie powód do wstydu?
Po programie założyła pani blog, w którym zbiera pani porady perfekcyjnej pani domu, a także fan page na Facebooku. Kobiety serio dyskutują tam o sprzątaniu, usuwaniu plam, gotowaniu…
Właśnie przekroczyliśmy 2 tys. fanów, dostaję dużo pozytywnych opinii. Początkowy pomysł był taki, żeby spisywać porady z odcinków "Perfekcyjnej Pani Domu". Ale teraz użytkownicy sami piszą, z czym mają problemy.
Na stronach widziałam dyskutujące tylko kobiety.
To nieprawda, mężczyźni też są w naszym "klubie". Kiedyś jakiś pan zapytał na przykład: jak wyczyścić kosz na śmieci, żeby nie śmierdział.
"Perfekcyjna Pani Domu" jest w Polsce potrzebna?
Myślę, że tak, chociaż nie jesteśmy aż takimi bałaganiarzami, jak Anglicy. To co się działo w tamtych programach, było niesamowite.
Dla mnie personalnie "Perfekcyjna Pani Domu" była wielką odmianą. Koronę i szarfę, które wygrałam w programie mam wystawione tak, żeby codziennie je widzieć. Przed ogłoszeniem wyników bałam się, że nie dam rady. Ale na sukces pracowała cała rodzina. Przed ostatnim testem moi panowie też latali sprzątać.
Nie jestem zwolenniczką tych feministycznych wypowiedzi. Uważam, że praca gospodyni domowej to naprawdę wspaniała rzecz. Czystość domu to dla mnie zaszczyt i radość. Cieszę się, że mogę utrzymać go w stanie, w którym będę z niego dumna.