W 2018 roku prezydent Andrzej Duda i prezydentowa Agata Kornhauser-Duda odwiedzili niepełnosprawnych i ich rodziny w Sejmie. Dziś protestujący mają do nich wiele żalu. "Podczas protestu odwiedziła nas Pani Agata Duda. Wiecie co powiedziała? 'Jestem prezydentową, która NIC nie może'" – wspomniała teraz tamto spotkanie liderka protestu Iwona Hartwich, dziś posłanka KO. – Taki przekaz wówczas otrzymaliśmy. Że ona nic nie może dla nas zrobić – opowiada naTemat.
W maju 2018 roku Agata Duda odwiedziła niepełnosprawnych i ich rodziny, którzy protestowali w Sejmie. "Potrzeby dnia codziennego osób z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunów są przedmiotem troski Pierwszej Damy" – przekazała potem w komunikacie Kancelaria Prezydenta.
Napisano m.in.: "Agata Kornhauser-Duda z uwagą wysłuchała protestujących i wyraziła zrozumienie dla ich sytuacji i oczekiwań. Zapewniła przy tym, że wraz z mężem uczestniczyła w spotkaniach z przedstawicielami strony rządowej wspierając realizację postulatów zgłoszonych przez protestujących, licząc na możliwość wypracowania kompromisowego i sprawiedliwego rozwiązania".
Po tamtym spotkaniu żona prezydenta wiele razy miała kontakt z niepełnosprawnymi. Na przykład kilka dni temu, w Wejherowie, odwiedziła placówki sprawujące opiekę nad takimi osobami. Zdjęcia i relacje z takich spotkań wzbudzają jednak różne reakcje.
Zawiedziona wsparciem prezydenckiej pary jest również Iwona Hartwich, jedna z głównych twarzy sejmowego protestu, dziś posłanka KO. Na Twitterze właśnie przypomniała spotkanie z Agatą Dudą. Oceniła też, co zrobił dla nich Andrzej Duda.
"Podczas protestu odwiedziła nas Pani Agata Duda. Wiecie co powiedziała? 'Jestem prezydentową, która NIC nie może”. Tak wspomniała Pani na Twitterze spotkanie z Agatą Dudą w Sejmie w 2018 roku.
Taki przekaz wówczas otrzymaliśmy. Że ona nic nie może dla nas zrobić.
Ale czy Agata Kornhauser-Duda dokładnie tak powiedziała?
Powiedziała, że nic nie może dla nas zrobić. Powiedziała, że nam nie pomoże. Rozkładała ręce. Gdyby chciała, to jeszcze raz by się z nami spotkała, by zgłębić nasz problem. Zależało mi na tym, żeby doszło do kolejnych rozmów. A nic takiego nie miało miejsca – ani z prezydentem, ani z panią prezydentową.
Prosiliście Państwo wprost? Jak pamięta Pani tamto spotkanie?
Prosiliśmy. Kilka razy na tym spotkaniu ją prosiliśmy. Jedna mama dosłownie biegła spod prysznica, jak się dowiedziała, że pani prezydentowa przyszła. Taka wlała się w nas nadzieja. Mówiliśmy, że pani prezydentowa przyszła, może zapozna się z naszym problemem, może choć trochę pomoże.
Odebrałam to potem tylko i wyłącznie jako ocieplenie wizerunku z jej strony.
Co jej mówiliście?
Mówiliśmy jej przede wszystkim o porozumieniu podpisanym z panem prezydentem. Ja mam to porozumienie w domu. Usłyszeliśmy, że prezydent zrobi wszystko, by 500 zł było przyznane bez żadnych kryteriów. Bardzo zależało nam, żeby 500 zł nie było dołączane do dochodu. Dziś osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji, po ponownym stawiennictwie na komisji, otrzymują 500 zł, ale wszystko jest wliczane do pomocy społecznej. Inaczej niż w przypadku osób do 18 roku życia, gdzie 500 zł rodziny dostają bez kryterium, nie jest ono wliczane do dochodu. A tu jest.
Dziś otrzymuję dziesiątki telefonów od zrozpaczonych rodziców, że muszą dopłacać do usług opiekuńczych. Miałam możliwość powiedzieć o tym z mównicy sejmowej. Posłanki PiS krzyczały, że kłamię, bo rodzice nie dopłacają.
Co zostało z tamtego porozumienia?
Nic. Z porozumienia nie ma nic. Zostaliśmy oszukani przez prezydenta trzy razy. Pierwszy raz, kiedy przyjechał do nas w swojej kampanii wyborczej. Matki z Torunia złapały go wtedy za rękę w Dworze Artusa i powiedziały o trudnej sytuacji swojej i osób z niepełnosprawnościami, szczególnie tych, które ukończyły 18 lat. Pan prezydent powiedział nam wtedy w Toruniu, że zajmie się tym problemem.
Drugi raz oszukał nas, gdy wykorzystał to w kampanii wyborczej. Gdy objeżdżał Polskę, mówił o tym głośno. "Byłem w Toruniu, spotkałem się z matkami, wiem jak mają trudno" – mówił na nagraniu, jest dostępny filmik w internecie.
Trzeci raz, miał okazję, gdy przez 40 dni protestowaliśmy w Sejmie. Pan prezydent przyszedł, puściłam mu ten filmik z kampanii. Podpisaliśmy wówczas porozumienie. Ale po trzech dniach kontakt się urwał. Mamy ogromne pretensje, że tak zostaliśmy potraktowani. Aż łza się w oku kręci, że zabrakło w tym wszystkim człowieczeństwa.
Patrzy pani czasem na to porozumienie? Co pani myśli?
Tak. Teraz to już na stałe je wyjmę. Moim obowiązkiem jest pokazywać je. Mówić o tym, że zostałyśmy oszukane. Że nie pomogła nam ani głowa państwa, ani prezydentowa. Że przez 40 dni byliśmy szkalowani, szukano na nas paragrafu.
A przecież na naszych protestach w 2014 roku był i pan Szwed, obecny wiceminister, pan Mularczyk, pan Ziobro. Oni bardzo nas wtedy wspierali. Przyszedł też prezes Jarosław Kaczyński i całował nas po rękach. To on obiecał pomoc, jak dojdą do władzy.
Śledzi pani co Agata Duda robi dziś w kwestii niepełnosprawnych?
Po naszym proteście dostała medal fundacji Brata Alberta i ręce nam opadły.
Ostatnio miała kilka spotkań z osobami z niepełnosprawnościami. "Jestem pod wrażeniem kompleksowości wsparcia, jakiego państwo udzielają dzieciom i młodzieży z niepełnosprawnościami" – mówiła kilka dni temu w Wejherowie.
Myślę, że każda fundacja żywi nadzieję na spotkania z pierwszą damą, wszyscy chętnie robią sobie z nią zdjęcia. Ja, ani mój syn, ani grupa, która popierała nasz protest, po tym co się stało już nigdy byśmy takiego zdjęcia z prezydentem, czy prezydentową nie zrobili. Nigdy.
Co pani czuje, patrząc na relacje z takich spotkań?
Serce mnie boli.
Co dziś powiedziałaby pani prezydentowej?
Wyrzuciłabym z siebie ogromny żal. Z innymi rodzicami do dziś nie wierzymy, że to wszystko się stało.
A prezydentowi?
Mogłabym wygarnąć, że to pełna dyskwalifikacja na kolejne jego pięć lat, bo oszukał najsłabsze, najbardziej potrzebujące rodziny. Ludzi niezdolnych do samodzielnej egzystencji.
Gdy w obecnej kampanii prezydenckiej pojawił się wątek niepełnosprawnych.....
Dziś jesteśmy w sytuacji, gdy został zabrany Fundusz Solidarnościowy, który wywalczyliśmy podczas 40-dniowego protestu. Proszę mi uwierzyć, dziś nikt z PiS nie chce słyszeć słowa "niepełnosprawność". Wszystkim od razu kojarzy się to z naszym protestem. Ja jestem w Sejmie persona non grata. Choć cieszę, że czasem mogę zabrać głos. Ale jak wchodzę na mównicę to słychać głosy ze strony posłanek PiS "A ta znowu o tym samym", " A ta znowu będzie o niepełnosprawnych".
Ale gdyby prezydent Duda zaczął mówić o niepełnosprawnych?
Nie mają moralnego prawa wykorzystywać niepełnosprawnych. Nie mają moralnego prawa mówić, że coś się zmieniło, że jest lepiej.