Wczoraj do brytyjskiej prasy wyciekła treść listu, jaki skierowały do greckiego rządu Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Wśród wysuniętych przez “troikę” postulatów związanych z greckim programem oszczędnościowym znajduje się m.in. żądanie wprowadzenia sześciodniowego tygodnia pracy.
Przedstawiciele unijnych instytucji stawiają Grecji kolejne warunki, pod którymi będą kontynuować pomoc finansową dla tego kraju. Wysunięte żądania mocno ingerują w porządek prawny stanowiony przez rząd w Atenach-Bruksela oczekuje m.in. gruntownej reformy rynku pracy – od zmiany wysokości płacy minimalnej i obowiązujących limitów liczby nadgodzin, aż po skrócenie minimalnego czasu odpoczynku między kolejnymi dniami pracy.
Zdecydowanie najdalej idącym żądaniem jest “zwiększenie maksymalnej liczby dni pracy do sześciu na tydzień, we wszystkich sektorach gospodarki”. Z treści listu, do którego dotarł “Guardian”, wynika też, że Unia oczekuje od Greków zreformowania państwowego systemu inspekcji pracy i poddania go bezpośredniemu nadzorowi europejskich instytucji.
Przed planowanym na ten tydzień przylotem inspektorów “troiki” do Aten, rząd premiera Antonisa Samarasa jest w bardzo trudnej sytuacji - musi spróbować pogodzić żądania międzynarodowych instytucji z rosnącym niezadowoleniem społeczeństwa, które nie akceptuje tak daleko idącej ingerencji w wewnętrzne sprawy kraju.
Okazuje się jednak, że w ostatnich dniach przedstawiciele Unii Europejskiej zajmują się nie tylko sprawą Grecji. Dziennik.pl donosi, że unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding chce, aby w radach nadzorczych spółek w państwach Unii było więcej kobiet. W związku z tym zaproponowała ona wprowadzenie 40-procentowego parytetu w tych gremiach we wszystkich notowanych na giełdach przedsiębiorstwach, które zatrudniają co najmniej 250 osób lub mają roczny przychód powyżej 50 milionów euro.