Wyobraźmy sobie, że polskie ulice pełne są aut elektrycznych; bardzo wygodnych w eksploatacji, naszpikowanych najnowocześniejszymi rozwiązaniami technologicznych oraz – co kluczowe – naprawdę atrakcyjnych cenowo, również dla przysłowiowego Kowalskiego. Wizja rodem z literatury science fiction? Nie. Zdaniem Łukasza Zadwornego, dyrektora marki VW w Polsce, takie samochody to naprawdę bliska przyszłość motoryzacji – także nad Wisłą.
Redaktor Centrum Produkcyjnego Grupy na:Temat, który lubi tworzyć wywiady z naprawdę ciekawymi postaciami, a także zagłębiać się w rozmaite zagadnienia związane z (pop)kulturą, lifestyle'em, motoryzacją i najogólniej pojętymi nowoczesnymi technologiami.
Co rusz słychać o "wielkiej rewolucji elektrycznej"... Proszę powiedzieć, czy statystyczny Polak jest gotów na tak radykalne zmiany?
Z jednej strony elektromobilność w naszym kraju dopiero raczkuje, do niedawna sprzedaż pojazdów o napędzie bateryjnym wynosiła zaledwie kilkaset sztuk rocznie.
Zaznaczmy, że za znaczną część tych zamówień odpowiadały firmy oferujące car sharing oraz pojedyncze firmowe floty. Lecz z drugiej: zmiany na rynku motoryzacyjnym zachodzą bardzo dynamicznie.
Choć trudno jeszcze mówić o "rynku Kowalskiego", na którym auta elektryczne kupują masowo osoby prywatne oraz drobni przedsiębiorcy, to moim zdaniem w najbliższej przyszłości sytuacja diametralnie się zmieni.
Gdy zaczęliśmy mówić o Volkswagenie ID.3, zainteresowanie Polaków tym samochodem przekroczyło dwukrotnie nasze pierwotne estymacje. Nie chodzi wyłącznie o to, że od początku lipca ubiegłego roku stronę tego modelu odwiedziły setki tysięcy internautów, mówię również o osobach, które skorzystały z możliwości rezerwacji swojego egzemplarza w limitowanej wersji "1st".
Mówimy tutaj o grupie osób zakochanych w najnowocześniejszych technologiach. Zupełnie inną kwestią jest przekonanie do elektromobilości milionów sceptyków-tradycjonalistów, uważających, że nie ma niczego lepszego, niż Passat w dieslu.
Z każdą rewolucją technologiczną jest tak, że na jej czele kroczą "early adopters" – w tym przypadku są to osoby nie lękające się zmian, które chcą korzystać z absolutnie najnowszych rozwiązań, mając zaufanie do naszej marki, do naszych produktów.
Rzeczywiście, chcąc spopularyzować auta elektryczne, musimy dotrzeć także do zupełnie innej grupy ludzi, znacznie mniej otwartych na nowe. Jak dokonać zmiany mentalnej u kogoś, kto uważa, iż "prawdziwy" samochód musi być zasilany benzyną albo ropą?
Przede wszystkim zachęcam takie osoby, aby przejechały się pojazdem elektrycznym. Bo taki samochód – gwarantuję – nie jest jakimś tam substytutem auta z silnikiem spalinowym, lecz góruje nad nim pod naprawdę wieloma względami.
Zacznijmy od tego, że skoro w pojeździe elektrycznym niepotrzebna jest duża komora silnikowa, jego projektanci mogą znacznie lepiej spożytkować przestrzeń pod karoserią. Efekt? Choć wymiarami zewnętrznymi ID.3 przypomina Golfa, to przestronność jego kabiny można porównać ze znacznie większym Passatem.
Kolejnym elementem jest ekonomia: uśredniając koszty energii elektrycznej, mówimy o przejechaniu "elektrykiem" 100 kilometrów za 2 do 7 euro. Dla porównania, autem z napędem wodorowym podróż o tej samej długości kosztuje 9 do 12 euro (w zależności od kraju użytkowania auta).
Pamiętajmy również o tym, iż specyficzna konstrukcja platformy MEB, zaprojektowanej przez nas specjalnie z myślą o samochodach elektrycznych oraz zamontowane pod podłogą baterie zwiększają bezpieczeństwo kierowcy i pasażerów w razie zderzenia bocznego.
Te same baterie obniżają także środek ciężkości auta, co sprawia, że lepiej pokonuje ono zakręty. W tym momencie przechodzimy do aspektu, który powinien przemówić do tych, dla których samochód nie ma być jedynie komfortowym i cichym "przemieszczaczem" z punktu A do punktu B, lecz są osobami, które w motoryzacji poszukują emocji.
Chodzi o to, w jaki sposób samochody elektryczne rozwijają swoją moc, korzystając z momentu obrotowego, który dostępny jest od razu po starcie. Mówimy tutaj o przyśpieszeniach, które można porównywać ze świetnymi autami sportowymi. Uwielbiam patrzeć na twarze osób, które po raz pierwszy wciskają pedał przyspieszenia w samochodzie elektrycznym.
Oczywiście wiem, że nie wszyscy rozważają jeszcze zakup auta elektrycznego – dla tych osób przygotowujemy szeroką ofensywę modeli hybrydowych typu plug-in o wysokim zasięgu elektrycznym, które pozwolą prawdziwie poznać przyjemność, wynikającą z jazdy elektrykiem.
Nasze hybrydy plug-in pozwalają przejechać wyłącznie dzięki energii elektrycznej około 50 kilometrów, co pozwala poruszać się na co dzień zupełnie bezemisyjnie w przestrzeni miejskiej.
To idealne rozwiązanie dla osób, których głównym lękiem jest zasięg auta na energii elektrycznej – jeśli go zabraknie, pierwszeństwo przejmie silnik spalinowy, współpracujący w ramach napędu takiego auta z akumulatorem elektrycznym.
Wielkie zmiany na rynku motoryzacyjnym dotyczą nie tylko samego rodzaju napędu. Nowoczesne pojazdy stały się naprawdę zaawansowanymi gadżetami elektronicznymi...
Rzeczywiście, są wręcz tabletami na kółkach. To wyraźny wymóg naszych klientów: samochody mają być permanentnie "online"; począwszy od analiz serwisowych, poprzez sprawdzanie stanu baterii, wyszukiwanie najbliższych ładowarek i miejsc parkingowych.
Do tego dochodzą zdalne aktualizacje niektórych funkcji, czy też możliwość dokupienia niektórych rozwiązań już po wyjechaniu z salonu.
To kwestie, w których Volkswagen przyśpiesza naprawdę mocno; samochodem odpowiadającym na tego typu oczekiwania jest już Golf ósmej generacji, a na horyzoncie już widać wielką ikonę cyfrowej zmiany, czyli wspominany model ID.3.
Sporo mówi się także o jeździe autonomicznej. Przecież w samochodach spędzamy coraz więcej czasu, a coraz bardziej nam go brak... Tak więc bardzo intensywnie rozwijamy technologie, które z jednej strony w olbrzymim stopniu poprawiają bezpieczeństwo na drogach, a z drugiej odciążają kierowców.
Kiedy odciążą ich w pełni?
Już dziś nasze auta umożliwiają jazdę półautomatyczną – wystarczy jedynie trzymać ręce na kierownicy, a nowy Golf czy Passat (do prędkości 210 km/h) znacząco odciążą kierowcę.
Główną barierą, która oddziela nas od w pełni autonomicznej jazdy, nie są problemy technologiczno-inżynieryjne, lecz kwestie prawne. Lecz gdy tylko wejdą w życie zapowiadane przez Unię Europejską zmiany, Volkswagen będzie już w pełni gotowy.
Skoro rozmawiamy o osobach naprawdę młodych, chciałbym poruszyć niezmiernie ważny wątek, jakim jest ekologia. Doskonale zdaję sobie sprawę z pewnych rzeczy, ponieważ w domu mam swoją wojowniczkę na rzecz klimatu.
Moja piętnastoletnia córka nie pozwala zawozić się do szkoły samochodem i korzysta wyłącznie z komunikacji miejskiej. Do tego jest weganką, co wynika nie tylko z miłości do zwierząt, lecz także ze świadomości faktu, iż branża mięsna generuje do atmosfery potężne ilości CO2.
Owszem, każde pokolenie buntuje się przeciwko wartościom wyznawanym przez starszych, jednak pamiętajmy, że w przypadku dzisiejszych nastolatków gra toczy się o najwyższą stawkę – ich przyszłość.
W ten sposób wracamy do naprawdę wielkich zmian w grupie Volkswagen. Emisja dwutlenku węgla to olbrzymie wyzwanie, tak więc deklarujemy jasno: do roku 2050 będziemy całkowicie bezemisyjni. Dobrze jest czuć, że bierzemy udział w gigantycznym przedsięwzięciu, dzięki któremu za trzy dekady będziemy mogli powiedzieć, że odrobiliśmy swoją lekcję.
Podkreślmy, iż nie chodzi wyłącznie o to, że dwutlenku węgla nie będą generować nasze samochody, lecz także cały proces ich powstawania będzie neutralny pod tym względem.
Już dziś świetnym przykładem może być fabryka w niemieckim Zwickau, która jest w pełni neutralna pod kątem emisji CO2. Nawet jeżeli na jakimś etapie produkcji mamy do czynienia z emisją dwutlenku węgla, zostaje ona zrekompensowana dzięki rozmaitym akcjom środowiskowym, np. sadzeniu drzew. Tak, aby bilans wychodził na zero.
Właśnie taka postawa jest niezmiernie istotna dla pokolenia mojej córki. To ludzie, w których potrzeby wsłuchujemy się naprawdę uważnie – choć dziś nie kupują samochodów, to przecież pewnego dnia pojawią się w salonach sprzedaży.
Gdy ów dzień nastąpi, to czy samochody elektryczne będą już naprawdę konkurencyjne cenowo?
Jak najbardziej. Pamiętajmy, że już dziś nieaktualny staje się stereotyp, który głosi: samochód elektryczny jest czymś bardzo drogim, dostępnym wyłącznie dla garstki naprawdę zamożnych osób.
Proszę spojrzeć na cenniki: o ile Volkswagen e-up! w wersji przed face liftingiem kosztował ponad 100 tysięcy złotych, to jego nowszą wersję można nabyć już znacznie taniej. Skoro statystyczny Kowalski zostawia w salonie od 40 do 80 tysięcy złotych, już teraz zbliżamy się do górnej granicy owego przedziału.
Model ID.3 w bazowej wersji będzie kosztować mniej niż 130 tysięcy złotych, podobnie jak analogicznie wyposażony Golf. A to dopiero początek: już w tym roku samochody elektryczne będą w ujęciu globalnym stanowiły około 4 procent wolumenu sprzedażowego grupy Volkswagen. To około 400 tysięcy pojazdów, dzięki którym możliwe będzie dalsze obniżanie cen.
Proszę mi wierzyć: pojazdy elektryczne już niedługo na dobre rozgoszczą się na polskich drogach, będzie na nie stać wielu klientów.
Nawet w sytuacji, w której politycy wciąż nie będą naprawdę intensywnie zachęcać naszych rodaków do elektromobilności?
Cóż, mógłbym teraz zacząć wyliczać, że gdyby rządowa polityka w obrębie funduszu niskoemisyjnego transportu była realizowana w sposób zgodny z pierwotnymi założeniami, to cena modelu ID.3 spadłaby poniżej 100 tysięcy złotych. Jednak nie chodzi o gdybanie: Volkswagen układa strategię, biorąc pod uwagę wyłącznie to, co zależy od nas.
Staramy się, aby elektryczne stawały się coraz tańsze dzięki wspominanemu efektowi skali. Jeżeli równolegle pojawią się atrakcyjne dopłaty rządowe, to świetnie. Będą wartością dodaną, miłym bonusem dla osób, które decydują się na zakup takich aut.
Pamiętajmy, że wspieranie elektromobilności może przybierać rozmaite formy. Nie chodzi wyłącznie o dopłaty do zakupu samochodów czy też ulgi podatkowe.
Moim zdaniem najistotniejszą kwestią jest to, aby państwo wprowadzało odpowiednie regulacje, które ułatwią rozwój odpowiedniej infrastruktury, wspierając inicjatywy takie, jak IONITY, czyli sieć szybkich ładowarek przy autostradach, tworzoną wspólnie przez grupę producentów samochodów, w tym przez Volkswagena.
Dokładamy na tej płaszczyźnie wielu starań. Warto wspomnieć, że PGE Nowa Energia we współpracy z siecią dealerską Grupy Volkswagen zainstaluje do 300 nowych punktów ładowania aut elektrycznych w Polsce.
Skoro o ładowaniu e-samochodów mowa: jak przekonać mnie do zakupu wozu na prąd, jeżeli mieszkam w bloku i nie posiadam garażu? Przyzna pan, że prowadzenie przedłużacza z okna na parking jest średnio kuszącą perspektywą...
Osoba mająca tego rodzaju wątpliwości, powinna zacząć od przeliczenia dystansów, jakie zazwyczaj przemierza. Biorąc pod uwagę, że w Polsce średnia wynosi 30 kilometrów dziennie, to eksploatacja Volkswagena ID.3 będzie naprawdę komfortowa.
Przecież nawet jeżeli będzie posiadał najmniejszą z baterii, zapewniającą około 330 kilometrów zasięgu, to wystarczy ładować go maksymalnie raz na tydzień, na przykład podczas zakupów w centrum handlowym.
Pamiętajmy, że cały proces nie zajmuje zbyt wiele czasu: prądem o mocy 100 kW akumulator ID.3 można naładować w ciągu zaledwie 30 minut do poziomu, który zapewnia zasięg 290 km.
Nawiążę jeszcze do wątku ułatwiania życia właścicielom takich aut: mieszkam w bloku i jakiś czas temu złożyłem podanie o możliwość zamontowania odpowiedniego przyłącza energetycznego, aby na ścianie znalazła się ładowarka, tzw. wallbox.
O ile dostawca prądu zareagował bardzo sprawnie i szybko, to na poziomie wspólnoty zarządzającej budynkiem zaczęły się schody. Dowiedziałem się, że zgodę musi wyrazić nie tylko jej zarząd, ale i wszyscy członkowie.
Tak więc rozpocząłem „pielgrzymkę” po wszystkich mieszkaniach, aby zdobyć podpisy sąsiadów. Okazało się to niewykonalne, ponieważ część mieszkań wystawiona jest pod najem i kontakt z właścicielami lokali jest mocno utrudniony.
A przecież prosta zmiana przepisów, dzięki której podobne zgody byłyby wydawane w oparciu o decyzję zarządu wspólnoty, niesamowicie ułatwiłaby życie pierwszym użytkownikom samochodów elektrycznych.
Jeżeli dziś zamówiłbym elektrycznego Volkswagena z rodziny ID, kiedy realnie stanie pod moim domem?
Pierwsze egzemplarze modelu ID.3 zaczną trafiać do klientów latem tego roku. W tym roku zadebiutuje także nasz pierwszy elektryczny SUV z rodziny ID. Oprócz tego są inne modele koncepcyjne, które już czekają na to, aby trafić do oficjalnych planów sprzedażowych.
W ciągu najbliższych lat zamierzamy stać się światowym liderem w zakresie elektromobilności – do 2024 roku koncern zainwestuje w jej rozwój 33 miliardy euro, z których 11 miliardów przypadnie na inwestycje marki Volkswagen. To bardzo zdecydowana deklaracja.
To właśnie dlatego Volkswagen zarzucił prace nad konstrukcjami napędzanymi wodorem?
Zmiany klimatyczne następują tak szybko, że trzeba działać naprawdę energicznie, nie mamy czasu na zwłokę. To właśnie dlatego całą energię i środki skupiliśmy na rozwoju napędów bateryjnych.
Są czymś, co można wprowadzać natychmiast, technologię można łatwo przeskalować, obniżać koszty i upowszechniać, aby jak najszybciej zmieniać rynek motoryzacyjny.
Proces pozyskiwania wodoru jest energochłonny. Dwa razy większe zapotrzebowanie energetyczne aut wodorowych w porównaniu z tymi z akumulatorem znajdzie odbicie w cenach dla klienta. Nie zapominajmy także o kwestii infrastruktury potrzebnej do obsługi takich aut – póki co w Polsce ona po prostu nie istnieje.
Czy za kilkadziesiąt lat, gdy wszyscy będziemy przemieszczać się elektrowozami, chciałby pan mieć w garażu jakiś samochód spalinowy – np. Golfa VIII, będącego wówczas youngtimerem – aby w weekendy przypominać sobie, jak wyglądała "prawdziwa" motoryzacja?
Zachowując status quo dokładalibyśmy cegiełkę do drastycznych zmian klimatycznych. Mimo iż kocham zapach benzyny - w końcu należę do pokolenia, które ma wielki sentyment do silników spalinowych - zamierzam zrobić wszystko, aby nie pozostawić naszej planety w stanie gorszym, niż ją zastałem.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Volkswagen Polska.