Spotkanie towarzyskie, Dante i włoska kuchnia w jednym? Da się to sprowadzić do jednego miejsca, co więcej, na takie atrakcje jest wielu chętnych. Poznajcie Leonarda, jednego z pomysłodawców coraz popularniejszej "Kuchni Dantego".
"Kuchnia Dantego" to swego rodzaju polowa restauracja. Dwóch Włochów, pasjonatów gotowania zaprasza ludzi na kolację. Tam gotując na żywo urozmaicają swoim słuchaczom czas czytając im "Boską Komedię" Dantego. Z relacji fanów tego rodzaju spotkań wynika, że jest przy tym mnóstwo śmiechu, dobre jedzenie i okazja na miłe, nieco alternatywne spędzenie wieczoru. W niedzielę odbędzie się ostatni "Pic Nic" Dantego na warszawskiej Agrykoli.
Pomysłodawcy "Kuchni Dantego", Włosi Leonardo i Alfredo należą bez wątpienia do nietuzinkowych postaci. O Leonardzie można powiedzieć "człowiek orkiestra" - wykłada na uczelni, gra na gitarze, wieczorami gotuje. Sami o sobie piszą z ironią.
O pomyśle literackiej kuchni oraz rosnącej popularności tego rodzaju spędzania wolnego czasu rozmawiamy z Leonardem, jednym z pomysłodawców "Kuchni Dantego".
Na czym dokładnie polega idea "Kuchni Dantego"?
Leonardo Masi: Ja i Alfredo lubimy gotować. Nie mamy własnej restauracji, na co dzień mamy inne zajęcia, lecz co jakiś czas zapraszamy ludzi na wieczory kulinarne. Początkowo byli to znajomi, później obcy ludzie. To taki rodzaj zapraszania na wieczorną domową kolację, tylko z większą liczbą osób. Przygotowujemy wcześniej tego dnia potrawy, a jedno danie gotujemy na żywo. Do tego czytamy naszym gościom "Boską Komedię" Dantego.
Ile osób jednorazowo może wziąć udział w takim spotkaniu?
Zależy od miejsca i menu. Zazwyczaj jest to 30-40 osób, średni koszt to 40 złotych.
Jak wpadliście na ten pomysł? Zainspirowało was coś we Włoszech?
Zaczęliśmy to trzy lata temu. A pomysł? Zrodził się w mózgu, nie pamiętam, by coś szczególnie mnie zainspirowało.
Rozumiem, że umiejętność gotowania to nie wszystko. Macie inne prace?
Tak. Obaj mamy doktoraty. Ja z polonistyki, a Alfredo z historii. Dodatkowo ukończyłem muzykologię. Wykładam na UKSW, Alfredo pracuje w korporacji, więc "Kuchnia Dantego" to sposób na spędzenie wolnego czasu, bo codziennie zajmujemy się czymś innym niż gotowanie.
Jesteś też muzykiem? Znalazłem w sieci nagraną przez ciebie płytę.
Gram na gitarze akustycznej muzykę klasyczną. Na razie są to tylko repertuary innych kompozytorów. Sam tę płytę wydałem, to autoprodukcja. Jeszcze nic nie skomponowałem. Ale mam zamiar. Planuję pewien projekt, poświęcony wybitnym polskim kompozytorom. Jednak trzeba mieć czas na ćwiczenie gry, a z tym jest różnie.
Dlaczego podczas wieczorów kulinarnych motywem przewodnim jest akurat Dante?
Dantego każdy Włoch musi czytać w szkole, bardzo szczegółowo. Jest to jedno z naszych największych dzieł literackich, tak jak polski "Pan Tadeusz" czy "Dziady". Dodatkowo można zaobserwować wzrost zainteresowania Dantem, różni autorzy się nim inspirują i go promują. Oczywiście są ludzie, którzy takiej literatury nie lubią. Ale "Boska Komedia" to piękna książka, chcemy to pokazać Polakom, jednocześnie nie podchodzimy do tego zbyt sztywno. Podczas naszych kolacji jest trochę śmiesznie, ze względu na daną scenę w książce lub sytuację, jeśli coś przekręcimy w języku polskim. Początkowo odczytywaliśmy pieśni na chybił trafił, teraz czytamy po kolei, jesteśmy na drugiej części "Boskiej Komedii" opisującej wędrówkę po czyśćcu.
Czytałeś "Dziady" i "Pana Tadeusza"?
(śmiech) Oczywiście. Podobały mi się oba utwory.
Przybywa chętnych do spędzania w ten sposób wolnego czasu?
Tak. Nasi goście opowiadają o "Kuchni Dantego" swoim znajomym i tak się wieść roznosi. My nie inwestujemy w reklamę. Spotykamy się w kameralnym gronie.
Kto was nauczył gotować?
Głównie nasze matki. Moja mama była bardzo zdziwiona, gdy dowiedziała się, że gotuję dla ludzi w Polsce. W rodzinnym domu we Włoszech nie mam wstępu do kuchni mojej mamy. No chyba, że akurat nie ma jej w domu.
Myśleliście o otwarciu prawdziwej, "stacjonarnej" restauracji?
Tak. Fajnie byłoby otworzyć restaurację. Chociaż, nie wiem jak Alfredo, ale ja zauważyłem, że to bardzo duża odpowiedzialność. Na co dzień i bez tego jest dużo zmartwień. Dodatkowo boję się, że popadniemy w rutynę, wyparuje ten entuzjazm płynący ze wspólnego gotowania.
Jaka atmosfera panuje podczas spotkań z Dantem?
Bywa różnie. Wszystko zależy od gości. Nieraz jest zabawnie, panuje luźna, wesoła atmosfera. Czasem goście są bardziej "sztywni". Nie zawsze to od nas zależy.
Długo jesteście w Polsce? Macie zamiar tu zostać?
Pierwszy raz przyjechaliśmy tu 12 lat temu. Na stałe zamieszkaliśmy jakieś 4 lata temu. Na razie bardzo nam się tu podoba, nie planujemy na razie wracać do Włoch.
Zgadzasz się z tezą, że to facet jest lepszym kucharzem?
(śmiech) Wydaje mi się, że coś w tym jest. Nie chcę narazić się feministkom, ale myślę, że facet w kuchni wykazuje się większą "kreatywnością". Jest mniej przywiązany do przepisu, nie boi się trochę od niego odejść i zaimprowizować.
Drenaż mózgów? Co najwyżej drenaż sosu od pieczeni. Dwóch Włochów otoczonych nimbem chwały swoich doktoratów stanęło przy garnkach. Wydaje się, że to nieunikniony los, czekający każdego Włocha na obczyźnie, choćby nie wiadomo jak wykształconego. Alfredo i Leonardo, wenecjanin i florentczyk, jeden z doktoratem z Historii Europy, drugi doktor polonistyki i absolwent konserwatorium. Poznali się już dawno temu, byli wówczas w gronie pierwszych studentów jacy trafili do Polski dzięki programowi Erasmus. Nadal zdarza im się rozprawiać (bezładnie ale z zapałem) o Dantem, jak za czasów studenckich, kiedy używali tej sztuczki do podrywania dziewczyn. Skoro zaś pasjonuje ich gotowanie, wymyślili nowy rytuał dla włoskiej kuchni i kultury, nazwany Kuchnią Dantego. CZYTAJ WIĘCEJ