
Czy może raczej – mięsa armatniego, bo sejmowe reprezentacje partii to obecnie w większości mięso armatnie, które ma pobierać diety, naciskać guziki, gdy trzeba, i ewentualnie wiernie powtarzać przed kamerami przekazy dnia. Lider każdej z partii – a już zwłaszcza przywódcy dwóch głównych sił – jest bogiem, bo od niego ostatecznie i faktycznie zależy miejsce na liście w wyborach parlamentarnych. Może wynieść na Olimp lub strącić w otchłań niebytu. CZYTAJ WIĘCEJ
Według publicysty powstanie JOW nie uzdrowiłoby polskiej polityki, ale wymusiłoby wystawanie w wyborach samych fajterów, a nie "figurantów i miernot".
Ci fajterzy zaś zyskiwaliby autonomiczną pozycję dzięki silnemu związkowi z wyborcami. Nic dziwnego, że JOW nie chcą ani Tusk, ani Kaczyński, udzielni władcy na swoich partyjnych – a może raczej partyjniackich – księstwach.
Jak pisze Warzecha, Kukiz ma w tej sprawie potencjał, bo jest spoza politycznych kręgów i nikt go w tej sprawie nie kontroluje. Niesteto to również może być jego największym problemem, bo według Warzechy nikt ze znaczących polityków mu w tej sprawie nie pomoże.