Reklama.
"Urżnięty", "zdradzający objawy filipińskiej grypy" – takich słów użył na określenie Kamila Durczoka publicysta "Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz. Szef "Faktów" złożył przeciwko niemu pozew do sądu. Teraz publicysta chce załagodzić spór i przeprasza Durczoka na stronie "Rzeczpospolitej".
Oczywiście, mogłem zadzwonić i go zapytać, skoro znamy swoje numery telefonów. Przyjąłem jednak za dobrą monetę krążące po Internecie domniemane "urżnięcie", uprawdopodobnione aluzjami jego ekranowego gościa, bo się jak zwykle spieszyłem z tekstem na wczoraj, i bo mi to "urżnięcie" bardzo pasowało do złośliwej pointy, a w końcu bez złośliwości nie ma felietonu.
Jak każdy, czasem się mylę, i przyznać się do tego nie jest niczym hańbiącym - ale oszczerstwo jest mi najgłębiej obce. I myślę, iż dlatego właśnie cieszę się zaufaniem swoich czytelników, że oni to wiedzą.
Nasze życie publiczne jest wystarczająco chore, żeby je jeszcze bardziej psuć. Nie zamierzałem szydzić z Kamila Durczoka, poniżać go czy podważać jego profesjonalizmu. Sugestię, że jego rozbawienie przed kamerą wynikło z nadużycia alkoholu, powtórzyłem za innymi bez złych zamiarów. Skoro było inaczej, przyjmuję to do wiadomości, przepraszam i wyciągam rękę do zgody.