To miał być ich dzień. Został miesiąc, dwa, trzy. I nagle wszystko się zmieniło – na świecie wybuchła pandemia koronawirusa, a życie codzienne w wielu krajach, w tym w Polsce, zostało sparaliżowane. Co z weselami? Odwołać, przełożyć? A może wszystko powinno odbyć się normalnie? To dylemat, przed którym stoją setki zaręczonych, którzy chcieli pobrać się w marcu, kwietniu lub maju.
W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że w Polsce wprowadzono stan zagrożenia epidemicznego. Przywrócono kontrole na polskich granicach, wprowadzono zakaz wjazdu dla cudzoziemców, a Polacy wracający z zagranicy muszą przejść dwutygodniową kwarantannę. Oprócz tego ograniczono działalność restauracji, pubów czy klubów oraz zakazano zgromadzeń powyżej 50 osób.
Niektórzy zareagowali na te obostrzenia ulgą, niektórzy irytacją. A są też tacy, którzy wpadli w panikę. Kto? Pary, które w najbliższym czasie zaplanowały ślub i wesele – w marcu, kwietniu, maju. Sala, kamerzysta i zespół zarezerwowane, zadatki zapłacone, alkohol kupiony, zaproszenia wysłane? Co robić?
Wesele w dobie koronawirusa
Na grupach ślubnych na Facebooku koronawirus to obecnie temat numer jeden. Mimo że wesela to nie zgromadzenia publiczne i ich nie obejmuje ograniczenie do 50 osób, to większość zaręczonych zastanawia się, czy ryzyko nie jest zbyt wielkie. Wspólne tańce, pocałunki wzruszonej rodziny, ścisk na parkiecie... A do tego nie przyjadą goście z zagranicy z powodu rządowego zakazu.
Panny młode podają więc daty swoich wesel i zastanawiają się co robić. Nie tylko te, które wychodzą za mąż w kwietniu lub maju, ale również czerwcu, sierpniu i wrześniu. Te ostatnie na razie czekają, podkreślają, że nie wiadomo, co będzie za miesiąc czy dwa. Gorzej z pannami młodymi, które na ślubnym kobiercu miały stanąć w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Na Facebooku powstała nawet specjalna grupa wsparcia dla panien młodych z powodu pandemii.
Jedna z kobiet pisze na jednej z weselnych grup, że wesele jej kuzynki, które miało odbyć się w poprzednią sobotę, zostało odwołane w ostatniej chwili. Odwołała je restauracja. – Cała rodzina jest zrozpaczona. Kuzynka utopiła w błoto kilka tysięcy; na kwiatach, prezentach dla gości, torcie – pisze kobieta. Podkreśla, że para młoda wcześniej w ogóle nie myślała o odwołaniu albo przełożeniu całej uroczystości. – Mówili, że wydali za dużo pieniędzy i za długo na to czekali, a wirusa się nie boją – dodaje.
– Moje wesele na 150 osób jest zaplanowane na 28 kwietnia – mówi w rozmowie z naTemat Ela. Wyznaje, że jest załamana i znerwicowana, ciągle płacze. – Nie wiem co robić, nikt nie potrafi mi doradzić, nikt nie wie, ile to potrwa. Wielu gości napisało już, że się boi i nie przyjedzie. Ja też się boję, ale czekaliśmy dwa lata. To nasza wymarzona sala. Jestem w trzecim miesiącu ciąży, odwołanie lub przełożenie wesela średnio wchodzi więc grę, bo kiedy się pobierzemy? I jak? Z dzieckiem na ręku?
Ela podkreśla, że ona i jej narzeczony ustalili, że na razie dopinają wszystkie szczegóły, tak jakby wesele miało się odbyć. – Staram się być dobrej myśli. Może rząd zniesie ograniczenia, może ryzyko będzie mniejsze? – mówi.
Z kolei Martyna ma wesele 1 maja. Rozmawiała z restauracją, fotografem, kamerzystą. Na razie nikt nic nie odwołuje. – Na razie nie zmieniamy planów. Ale ustaliliśmy z narzeczonym, że jak sytuacja się nie poprawi, to wesele przełożymy na inny termin, a 1 maja weźmiemy tylko ślub w kościele z udziałem świadków i najbliższej rodziny. W końcu chodzi o sakrament, nie o imprezę – mówi.
Ślub a koronawirus
W kościołach na razie spokojnie – jest Wielki Post, w tym czasie ślubów nie ma. Boom zacznie się po Wielkanocy. Z kolei w Urzędach Stanu Cywilnego wprowadzono obecnie spore ograniczenia. W niektórych obowiązuje zakaz tłumów do 50 osób, w innych gości może być znacznie mniej. Jeszcze w innych śluby odbywają się tylko w "wyjątkowych przypadkach".
A co ze ślubami cywilnymi w Warszawie? "Śluby odbywają się zgodnie z zaplanowanym kalendarzem, również w salach przy siedzibach Urzędów Stanu Cywilnego, które obecnie są zamknięte. Apelujemy przy tym o maksymalne ograniczenie liczby gości. Natomiast formalności związane z nowo planowanymi uroczystościami będą załatwiane w późniejszym terminie. Obecnie można telefonicznie lub online uzyskać informacje o wymaganych dokumentach oraz zarezerwować termin ślubu" – czytamy na stronie internetowej Miasta Stołecznego Warszawy.
Jeśli chodzi o wesela to większość restauracji i organizatorów zaleca przełożenie imprezy. – Pary dzwonią i dowiadują się, jaka jest sytuacja. Nikt nie odwołuje, przesuwamy termin. Na listopad, a jeśli wcześniej to w piątek lub w ciągu tygodnia – mówi przez telefon pracownik sali ślubnej w jednej w podwarszawskich miejscowości.
– Nie mogę udzielić informacji, czy w przypadku odwołania zwracamy zadatek. Takie sprawy ustalamy z klientami – informuje z kolei osoba pracująca w popularnej warszawskiej restauracji. – Rekomendujemy jednak każdej z par, która do nas dzwoni, aby po prostu zmienić termin. Ustalamy dogodną datę z innymi podwykonawcami i na razie każdy skorzystał z takiej opcji – dodaje.
Przekładanie terminu wesela
Przełożenie terminu to obecnie najpopularniejsza opcja. Na kiedy? Najczęściej na jesień tego roku: wrzesień-listopad, niektórym udaje się jeszcze wcześniej. Nie wszyscy jednak mają takie szczęście. Inni muszą czekać na wolny termin w wymarzonej sali kolejny rok, a nawet półtora. Tych jest jednak mniej, organizatorzy dwoją się i troją, żeby wszystko odbyło się szybko i sprawnie.
– Nasz ślub miał odbyć się 17 kwietnia w piątek. Zadzwoniliśmy do sali i do kościoła, udało się przełożyć termin na 7 listopada. Z jednej strony ulga, z drugiej znowu niepewność, bo nie wiemy, czy będzie wtedy już normalnie. Boję się też, że wzrosną ceny usług – mówi Ewa. Na razie jednak czeka i nie traci nadziei.
Z kolei Ania przełożyła termin z 28 marca na 12 września. – Nie jestem wkurzona, to tylko wesele. Nie mam parcia. Boję się tylko, czy na pewno będzie wtedy bezpiecznie. Moja mama panikuje i mówi, że trzeba odwołać, bo nic z tego. Na razie nie mam takiego zamiaru. Zobaczymy potem – mówi z nadzieją.
Niektórzy jednak nie chcą przekładać. Odwołują, bo muszą. – Odwołaliśmy nasz kwietniowy ślub, bo narzeczony jest Włochem, ale mieszka w Polsce od kilku lat. I z wiadomych względów na razie nie zanosi się, żeby jego rodzina mogła do nas przyjechać z Włoch. Na razie więc wszystko odwołaliśmy, udało się odzyskać większość zadatków, bo w końcu "siła wyższa" – opowiada Marta.
Czy planuje ślub w przyszłości? – Na razie nie. Czekamy, aż będzie spokojnie, bo chcemy, żeby nasi przyjaciele i rodzina nie czuli się zagrożeni. A bez nich pobrać się nie wyobrażamy. Żyjemy bez ślubu już cztery lata, przeżyjemy kolejne – mówi z uśmiechem.