Ala Żurakowska to farmaceutka z Zabrza. Opisała dzień w aptece w czasach epidemii koronawirusa. "To, co dzieje się ostatnio, chyba zaczęło mnie lekko przerastać" – zaczęła swój post na Facebooku.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Jej zdaniem zdecydowana większość osób w aptece jest grubo po 70-tce. Kupują głównie magnez, rapacholin, watę czy herbatki. Każdy z nich ma słyszeć od pracowników apteki, że ma siedzieć w domu, a jednak nic się w tej kwestii nie zmienia. "Na coś trzeba umrzeć/ no to najwyżej umrę" – tak opisuje reakcje klientów na rady farmaceutów.
Kolejną grupą są matki z dziećmi, które są oburzone tym, że farmaceuci nie pozwalają im wejść do środka, tylko zostają obsłużone przez okienko do sprzedaży nocnej. "No przecież dzieci nie chorują", "ale moje dziecko jest odporne" – takie mają być ich reakcje.
"Poje**ło je?", "prychanie", "odwracanie się na pięcie" i "teatralne wręcz opuszczenie apteki", "trzaśnięcie drzwiami" - to z kolei ma być reakcja na to, że wpuszcza się do apteki jedynie po dwie osoby.
Klienci wykupują też "po 500 opakowań spirytusu", pyralginy, paracetamolu czy lizaków na... odporność u dzieci. "Dowiedziałam się (...), że właśnie rozpoczęła się zagłada ludzkości spowodowana przez chemtrails (czy jakoś tak) i powinnam się nauczyć jak uzdatniać wodę, żeby mieć co pić już niedługo" – pisze Ala Żurakowska.
Farmaceutka radzi, by porozmawiać z rodzicami czy dziadkami i wytłumaczyć im, aby nie wychodzili z domu, gdy naprawdę nie muszą. "Szanujcie siebie i swoje zdrowie i jak serio nie trzeba i papier toaletowy w domu jest to po prostu w nim zostańcie! Nie chcę, żebyście odebrali tego posta źle. Uwielbiam moją pracę i będę 'na froncie' ile będzie trzeba ale po prostu mam nadzieję, że ktoś chociaż z tą swoją babcią pogada! To będzie już mega dużo!" (pisownia oryginalna - red.) – kończy.
Co drugi Polak łamie zasady kwarantanny?
Z kolei policjanci z nieoficjalnych rozmowach przyznają, że kwarantanny nie przestrzega co drugi Polak. Rozwiązaniem mogłyby być obrączki elektroniczne, które zapewniłyby całkowitą kontrolę nad osobami objętymi kwarantanną.