Krzysztof Ibisz to człowiek orkiestra. Znają go wszyscy Polacy, niezależnie od wieku czy płci. Nie jest jednak klasycznym celebrytą. Nie sądzi się z brukowacami, nie obgaduje kolegów po fachu. Czy będąc celebrytą, można zachować styl i klasę? Tego próbowała się dowiedzieć w wywiadzie Monika Jaruzelska. My zaś zapytaliśmy medioznawcę, prof. Wiesława Godzica o to, jak Krzysztof Ibisz wpisuje się celebrycki, brutalny świat.
Prof. Wiesław Godzic: Robi duże wrażenia. Boję się o pana Krzysztofa.
Dlaczego? Ibisz jest człowiekiem sukcesu i umie go utrzymać od dwudziestu lat.
Ibisz potwierdza w wywiadzie to, co o nim od dawna sądziłem. Jest celebrytą na pół gwizdka. Rzeczywiście, jest przykładem długodystansowca w branży. Tym bardziej boję się o jego przyszłość.
Myśli pan, że się wypalił?
Nie o to chodzi. Wydaje mi się, że naprawdę dużo o stanie jego ducha mówią jego oczy. Smutne oczy. Ma oczywiście gładką twarz, piękne ciało, o które dba bardziej niż inni. On rzeczywiście czasem się śmieje, ale w gruncie rzeczy jest w nim jakiś smutek, który pokazuje inną rzeczywistość. Krzysztof Ibisz dorósł.
Skąd bierze się ten smutek?
Wydaje mi się, że to jakiś poważny konflikt między tym, co mówi a tym, co robi. W czasie wywiadu bardzo często powtarzał słowo "pasja". Dla niego pasją jest telewizja. Jednak mówi to tak, jakby opowiadał o śmierci jakiegoś domowego zwierzątka.
Monika Jaruzelska zadała panu Krzysztofowi pytanie "co czujesz...". I myślałem, że to już koniec pytania. Tymczasem ona po chwili dokończyła. "Co czujesz, gdy Cię atakują?". Według mnie należałoby zadać Krzysztofowi Ibiszowi krótkie pytanie, "Co czujesz?".
Ibisz to osoba, która ma niezwykle interesującą powierzchowność. Jest bardzo sympatycznym facetem, ale nie wiem co on czuje. To powinno być w jego gestach. Mi tego brakuje. Naprawdę martwię się o jego przyszłość.
Ibisz wycofuje się ze świata celebrytów. Musi teraz dokonać pewnego wyboru, który będzie dla niego być albo nie być. Jedną z dróg jest powrót do aktorstwa, którego tak naprawdę nie zaczął. Drugą drogą jest rodzaj wewnętrznej przemiany. Ibisz może stać się człowiekiem walczącym. Inaczej zniknie ze świata celebrytów, w którym dominują teraz dwudziestolatkowie. Myślę jednak, że Ibisza nie interesuje już walka. Może i wróciłby do pozycji chłopca, ale już z tego wyrósł. Przydało by mu się trochę zadziorności.
Trudno mi sobie wyobrazić, że jakiś dwudziestolatek mógłby przyćmić Krzysztofa Ibisza. Jest dojrzałym, ale jednak celebrytą. Ludzie śledzą jego losy i będą śledzić dalej.
Krzysztof Ibisz powinien dostać celebryckiego Nobla. Przykuwa naszą uwagę od dwudziestu lat. Jest w ruchu od dwudziestu lat, non stop na scenie. Pan Krzysztof jest profesorem celebrytyzmu. Mało kto umie utrzymać tak dobry wizerunek przez 20 lat. Zawsze mówiono o nim: grzeczny chłopak, ładna twarz.
Dziś niestety mogłaby go zdystansować choćby Natalia Siwiec. Ona jest gejzerem. Rusza się, chce przykuć uwagę. Gdyby Ibisz stał obok niej, byłby pasywny. Ona by się ruszała, skakała, aby ją zauważyli. Chciałbym, aby w takim pojedynku pan Krzysztof uderzył pięścią w stół i był stuprocentowym celebrytą, albo wyszedł z tego.
Czego mógłby nauczyć innych celebrytów?
Z pewnością klasy. Inni celebryci powinni powinni uczyć się od Ibisza właśnie tego, aby nie reagować na zaczepki. On, jeśli reaguje, to robi to taktownie. Taki ktoś jak on, jest potrzebny. Elegancki i kulturalny. Młodych mógłby też nauczyć jak być długodystansowcem. Jak Natalia Siwiec mówi po dwóch miesiącach, że jej czas już minął, a o nim mówi się od dwudziestu lat, to jest to sukces.
Nie wszystkich celebrytów w Polsce się lubi. Na czym polega sekret "długodystansowości" Krzysztofa Ibisza, której – jak pan wspomniał – brakuje innym celebrytom?
Krzysztofa Ibisza się lubi i ja go lubię. Ale to nie jest najbardziej właściwe uczucie, jakim obdarzyć powinienem showmana i celebrytę. Chciałbym go uwielbiać, czasem się z nim i z niego pośmiać, niekiedy pokłócić. A w tym przypadku - nic z tego: jakiś angielski spokój, flegma i te smutne oczy nie pasujące do pasji... Jeśli widzowie nadal będą akceptować pana Krzysztofa, to znaczy, że narodził się nowy typ celebryty z innymi cechami niż do tej pory wiązaliśmy z gwiazdami.
Rzadko o celebrycie mówimy "pan" – są: Kuba, Szymon, Czesław. A o Ibiszu – tak. Pewnie datego, że jest długodystansowcem. Jego projekty liczone są na lata, a nie na sezony, czy tygodnie. Ja mu wierzę, gdy mówi, że lubi i szanuje publiczność, a pragnienia narcystyczne spycha na bok. Chwała mu, ale boję się, że pomylił epoki - a w każdym razie nie pasuje do drapieżnych polskich warunków. Sympatia dla rozmówcy, życzliwe spojrzenie, kultura słowa - to wszystko cechy celebryty Ibisza. Piękne i staromodne... wymierające. Panie Krzysztofie, więcej "poweru", niech pan "ma fazę" na walkę o nowy status celeba!