Piosenka absurdalna to specyficzny typ muzyki. Choć tworzona od blisko 30 lat, dopiero od niedawna zdobywa większą popularność. Płyta "Na bogatości" Braci Figo Fagot była w TOP10 Empiku, Zacieralia - Festiwal Twórczości Absurdalnej przyciąga tłumy. Duża w tym zasługa lekarza ze szpitala Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego Mirosława Jędrasa ps. Zacier, który stworzył takie hity jak "Odpad atomy" czy "Kebab w cienkim cieście". Jego zespół – Zacier – występował razem z Kazikiem czy Elektrycznymi Gitarami.
Zacier zaczynał w latach 80., później – w latach 90. – pojawiły się L-Dópa czy TPN25. Od niedawna tryumfy święcą Bracia Figo-Fagot. Jak się pan czuje jako prekursor polskiej sceny piosenki absurdalnej?
Przede wszystkim nie czuję się prekursorem. Jestem kontynuatorem wielu zespołów, takich jak Wały Jagiellońskie, Silna Grupa pod Wezwaniem czy kabaretów. Może przeze mnie to, co oni robili zostało przesunięte dalej, także poza granice przyzwoitości – szczególnie na początku działalności. Podejrzewam, że oczywiście zespoły, które pan wymienił, znały Zacier, może trochę się wzorowali. Szczególnie miło patrzy się na najnowszy kwiat tej sceny - Braci Figo-Fagot, którzy odnieśli bardzo duży sukces.
Czym jest Zacier? Zespołem muzycznym, kabaretem czy grupą artystów-performerów?
To na pewno w pewnej mierze kabaret. W naszej działalności równie mocno jak muzyka liczy się happening. Występy Zacieru to także bardzo specyficzna konferansjerka, image sceniczny, zachowanie, często specjalnie nieporadne granie.
Powiedział pan, że na początku tworzenia przesuwał czy przekraczał pan granice dobrego smaku. Teraz pana teksty są grzeczniejsze. To z racji wieku czy może publika oczekuje czegoś innego niż kiedyś?
Jeśli ewolucja, to na pewno nie wymuszona. A teksty się zmieniają, bo przecież nie można ciągle śpiewać o wulgaryzmach. Nie mam też wrażenia, że kiedyś było ich jakoś specjalnie dużo. Na pewno nie umieszczałem ich w tekstach specjalnie. Po prostu gdy pisałem tekst i w dany miejscu pasowało mi przekleństwo, to je umieszczałem. Nigdy jakoś specjalnie się nie ograniczałem. Pisałem o wszystkim, w taki sposób jak chciałem
Skąd pan bierze inspirację i ten ładunek ironii? Polityka, znajomi, życie codzienne?
Dosłownie ze wszystkiego, co mam szansę opisać. Nie stronię od niczego. Ani od tematów, ani od stylów muzycznych. Była i muzyka ludowa, i knajpiana, i punkowa. A piszę przede wszystkim dla siebie, bo muszę. Nigdy nie robię czegoś, bo ktoś tego oczekuje. Jeśli ktoś sięgnie po to, co napisałem, to jest mi miło. Jeśli nie, to i tak te piosenki by powstały, bo piszę dla siebie.
Mam wrażenie, że zaczęli się na Was wzorować też przedstawiciele hip-hopu. Sokół i Pono czy Letni Chamski Podryw też mocno zahaczają o absurd.
Myślę, że te projekty powstały niezależnie od tego co robimy. Może w jakiejś części wzorowali się na nas czy na zespole Dr Hakenbush, sądzę jednak, że to raczej wynik ich dorastania muzycznego, otwierania się na nowe nurty.
Wielu ludzi mówi, że Polacy nie mają poczucia humoru, że nie jesteśmy krajem Monty Pythona. Jednak na Zacieraliach są tłumy, wasze piosenki na YouTube mają po kilkaset tysięcy odtworzeń. Może jednak nie jest tak źle?
Myślę, że jako Polacy dojrzewamy muzycznie. Wielu ludzi nie szuka perfekcyjnego wykonania, świetnej produkcji i czysto zaśpiewanej piosenki, której brakuje treści. Szukają czegoś, co może nie jest doskonałe muzycznie, ale ma w sobie przekaz i myślę, że Zacier im to daje. Chociaż nadal jesteśmy zespołem undergroundowym. Nie przekroczyliśmy tej pewnej masy krytycznej, by stać się szerzej znanymi.
A chciałby pan móc utrzymywać się tylko z muzyki? Zostawić szpital i poświęcić się tylko Zacierowi?
Jestem lekarzem od 23 lat, ten zawód wybrałem. On daj mi utrzymanie - chociaż polscy lekarze nie zarabiają zbyt dobrze. Poza tym nigdy nie chciałbym ograniczać się do jednej rzeczy. Poza Zacierem i leczeniem ludzi robię także inne rzeczy i to mi odpowiada. Lubię mieć takie dwa życia, które biegną obok siebie.
Pacjenci pana rozpoznają?
Od pewnego czasu zdarza się to coraz częściej. Czasami proszą o jakiś autograf albo pytają o płytę. Jednak moje największe zdziwienie polega na tym, że moja działalność nie spotyka się to z potępieniem. Nie patrzą na mnie jak na jakiegoś wariata, ale podchodzą z sympatią.