Jaka jest skala epidemii koronawirusa? Trudną ją oszacować, ale z pewnością znacznie większa niż wynika z oficjalnych statystyk. Włosi badają czy zmarli byli zakażeni koronawirusem. Tymczasem polski sanepid twierdzi, że to niepotrzebne dywagacje o tym, kto i dlaczego umarł oraz pogoń za sensacją – czytamy w poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej".
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Dziennik przytacza przykład mężczyzny z Głogowa, który wrócił z zagranicy. Miał objawy infekcji, sanepid miał zbadać, czy jest zakażony koronawirusem. Ale mężczyzna zmarł i wtedy sanepid przestał się nim interesować.
Podobnie było w przypadku 50-latki z Konina, która wróciła z Niemiec i odbywała kwarantannę. Informowała rodzinę, że źle się czuje. Gdy znaleziono jej ciało, policja zapytała inspektorów sanepidu, czy zrobią jej badanie. Nie zrobili. Takich przypadków nie znajdziemy w rządowych statystykach.
"Gazeta Wyborcza" zapytała Główny Inspektorat Sanitarny, czy w takich przypadkach nie powinien wykonywać badań post mortem. – Osoba pozostająca w kwarantannie to osoba bez objawów zakażenia – odpowiedział Jan Bondar, rzecznik sanepidu. Przedstawiciel GIS rzypomniał jeszcze, że przyczynę zgonu zawsze bada lekarz.
– Nic się w tej dziedzinie nie zmieniło od dziesięcioleci i każdy rzetelny dziennikarz powinien zdawać sobie z tego sprawę. Toczenie dywagacji, kto jeszcze w Polsce i na świecie mógł umrzeć z powodu zakażenia tym czy innym wirusem, uważam za gonienie za tanią sensacją, a nie odpowiedzialne dziennikarstwo – wyjaśnił rzecznik GIS.
"Gazeta Wyborcza" przytacza jeszcze instrukcję Stowarzyszenia Kolegium Lekarzy Rodzinnych, jak postępować w takich sytuacjach. Lekarz ma przez telefon zapytać rodzinę, czy zmarły był zakażony lub czy zachodzi takie podejrzenie (bo na przykład wrócił z zagranicy). Jeśli takie przesłanki będą, lekarz ma powiadomić sanepid.
– Sanepid powinien poprosić starostę o wyznaczenie koronera, czyli lekarza, który stwierdzi zgon – powiedział Michał Sutkowski, rzecznik stowarzyszenia. – Lekarze rodzinni nie mają środków ochrony osobistej: kombinezonów, masek, gogli. Sanepid nas w to nie wyposażył – dodał.
Wierzchołek góry lodowej
Podobny problem zaistniał w Hiszpanii. Tamtejsi eksperci przekonują, że oficjalne statystyki to tylko wierzchołek góry lodowej. Według raportu sporządzonego przez Instytut Zdrowia im. Carlosa III, przytaczanego przez dziennik "El Pais" zmarłych i zakażonych może być o wiele więcej.
Ofiary śmiertelne koronawirusa liczone są bowiem jedynie w przypadku pozytywnych testów na obecność SARS-CoV-2. Nie dotyczy to natomiast tych, którzy zmarli w domach czy domach opieki, czyli wszystkich, którzy nie zostali poddanie testom.