Zakazy wchodzenia do lasu nie mają podstawy prawnej. Żadna ustawa nie zakazuje bowiem wstępu do lasów z powodu chorób ludzkich – alarmuje Rzecznik Praw Obywatelskich. To kolejna odsłona dyskusji o tym, co tak naprawdę wolno, a za co moża dostać mandat na mocy ograniczeń spowodowanych epidemią koronawirusa.
Od końca zeszłego tygodnia nie wolno wchodzić do lasów i parków narodowych. Zarówno jednak same zakazy, jak i sposób ich wydania, nie mają podstaw prawnych. Tak wynika z nowego komunikatuRzecznika Praw Obywatelskich w tej sprawie.
"Żadna ustawa nie zakazuje bowiem wstępu do lasów z powodu chorób ludzkich. Jest to możliwe wyłącznie wobec zniszczenia drzewostanów, dużego zagrożenia pożarowego i wykonywania w lasach 'zabiegów gospodarczych'" – wskazał RPO.
Ponadto zauważono, że decyzja o zakazie wstępu do lasów i zamknięciu parków narodowych nie została podjęta w formie i sposobie zgodnym z obowiązującym porządkiem prawnym. Rzecznik uważa też, że w świetle innych przyjętych rozwiązań w związku z zapobieganiem i zwalczaniem epidemii zakaz wstępu do lasu jest zbędny i zbyt daleko idący.
"Konstytucja pozwala na ograniczanie wolności obywatelskich tylko i wyłącznie na mocy ustawy. Decyzje o zakazie wstępu do lasów nie wynikają zaś z żadnej ustawy, a przewidują drastyczniejsze ograniczenie wolności poruszania niż rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów o COVID-19" – czytamy.
Kary za łamanie zakazów
Dodajmy, że część Polaków ma łamać zakazy wprowadzone przez PiS. Niektóre nakładane na nich kary wydają się kuriozalne. Na przykład sanepid w Krakowie ukarał między innymi mężczyznę, który w sobotę przed południem jechał rowerem po Bulwarze Kurlandzkim oraz kobietę, która później tam spacerowała. Oboje mają zapłacić po 12 tys. złotych.
Tyle że de facto nie wiadomo, za co można dostać karę, bo ograniczenia wprowadzone przez PiS są nieprecyzyjne. A policja jest wyjątkowo aktywna w wyszukiwaniu tych, którzy zakazy mają łamać i wystawia mandaty.