Stan Borys i Ania Maleady właśnie przebywają w Nowym Jorku. Z ich relacji wynika, że w mieście panuje chaos związany z epidemią koronawirusa. – Ludzie boją się o przyszłość, o brak pracy i brak funduszy na życie – zdradzili.
Stan Borys i jego partnerka udzielili wywiadu "Super Expressowi", w którym opisali, jak wygląda sytuacja dotycząca koronawirusa w Nowym Jorku. – Ciała masowo były wywożone dużymi przyczepami. Teraz śmiertelność w NYC zmalała, ale nadal jest między 230 a 330 zgonów dziennie – powiedziała Ania Maleady, podkreślając, że niektórzy popełniają także samobójstwo.
– Wszyscy wokół straszą nas, że będzie jeszcze gorzej. Staram się jednak nie dopuszczać złych myśli. (...) Ludzi na ulicach jest mało albo nie ma ich w ogóle. Większość robi zakupy i szybko wraca do domów. Na całe szczęście ludzie stosują się do tego, co jest ważne w pandemii i zachowują dystans – przyznał piosenkarz. Warto dodać, że w ciągu ostatnich 24 godzin w Stanach Zjednoczonych zmarło 776 osób.
Przypomnijmy, że w zeszłym roku Stan Borys trafił do szpitala. Piosenkarz zasłabł dzień przed wylotem do USA. Artysta miał zaśpiewać dla Polonii na kilkunastu występach.
Początkowo nie było wiadomo, z jakiego powodu stan zdrowia muzyka się pogorszył.
Zanim Stan Borys trafił do szpitala, to przez kilka dni źle się czuł. Miał silne bóle głowy. Na szczęście wtedy przebywał z nim znajomy, który powiadomił pogotowie.
Pierwsze dni pobytu w szpitalu były dramatyczne. Muzyk wiele godzin przebywał na OIOM-ie. Artysta miał udar.